Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces rodziców Szymona: Co mama Madzi z Sosnowca mówiła mamie Szymka z Będzina?

Teresa Semik
Ojcies Szymona zażądał przesłuchania Katarzyny W.
Ojcies Szymona zażądał przesłuchania Katarzyny W. Dziennik Zachodni
Obie mamy spotkały się w katowickim areszcie. Sąd przesłucha Katarzynę W., bo chce tego ojciec "chłopczyka z Cieszyna" i jego obrońca.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Proces rodziców Szymona z Będzina: Ojciec Szymona chce przesłuchania Katarzyny W. [RELACJA LIVE]

W mediach pojawiły się sugestie, że w czasie śledztwa kobiety wzajemnie doradzały sobie, jak zachować się przed sądem, gdy dojdzie do procesu. Dlatego obrońca Jarosława R., oskarżonego o zabójstwo syna i porzucenie jego ciała w stawie w Cieszynie, domaga przesłuchania Katarzyny W., matki Madzi z Sosnowca. Chce wiedzieć, o czym rozmawiała z Beatą Ch., mamą Szymka. Rodzice chłopca wzajemnie się oskarżają o śmierć dziecka. Ich proces toczy się od września ubiegłego roku przed katowickim Sądem Okręgowym.

Oskarżona Beata Ch. już wyjaśniała, że Katarzyna W. niczego jej nie doradzała, bo była skupiona głównie na sobie i w ogóle niewiele miały ze sobą kontaktów. Swojego obrońcę Beata Ch. powiadomiła pisemnie już na początku kwietnia, że od połowy marca Jarosław R. usiłuje skontaktować się z Katarzyną W. i namówić ją na złożenie zeznań.

- Beata Ch. zwariowała do reszty. Nigdy nawet nie myślałem, by się kontaktować z Katarzyną W. - oświadczył oskarżony Jarosław R., ojciec Szymka.

Sąd zdecydował wezwać Katarzynę W. już na następną rozprawie. Niewielu świadków oskarżenia zostało jeszcze do przesłuchania. Nie ma też wniosków dowodowych, ani przełomu w procesie.

Podczas wczorajszej rozprawy sąd przesłuchiwał byłych współpracowników oskarżonego ojca Szymona z Regionalnego Ośrodka Kształcenia Kadr przy Izbie Skarbowej w Będzinie. Tam pracował w roli kierowcy Jarosław R. Autem służbowym tej firmy zawiózł ciało syna do Cieszyna i wraz z partnerką, Beatą Ch., porzucił w stawie.

W pracy Jarosław R. mówił, że lubił czytać dzieciom bajki, ale za wiele nie chwalił się nimi kolegom i koleżankom w pracy.
- Był dobrym współpracownikiem, jak się go o coś poprosiło, to pomógł - zeznała Halina W. z księgowości. Podarowała dzieciom Jarka maskotki - taki miała zwyczaj.

Powściągliwie wypowiadała się o Jarosławie R. także pani socjolog, Iwona Sz. W firmie zajmowała się organizacją szkoleń. Za wiele kontaktów zawodowych z kierowcą Jarosławem R. nie miała. Zapamiętała to, że któregoś dnia nie przyszedł do pracy. Jak wykazało śledztwo, nie stawił się zaraz po tym, jak zmarł Szymon i wywiózł jego ciało do Cieszyna.

- Był obowiązkowy, wypełniał polecenia dyrektora - dodała. - Jego dzieci nigdy nie widziałam, ale Jarosław R. w mojej obecności opowiadał, jak dzieci się rozwijają, jak rosną. Raz wspomniał, że chłopczyk był w szpitalu, ale nie wiem, czy był zasmucony tym faktem.

Wiadomość, że śmierć Szymona przypisuje się Jarosławowi R. była dla niej szokiem.

- Ten czyn był dla mnie straszny - tłumaczyła.

Wyrok w tej sprawie może zapaść przed wakacjami. Sąd przesłucha jeszcze biegłych, którzy wypowiedzą się o przyczynach śmierci dziecka. Zdaniem śledczych, Szymek zmarł w konsekwencji pobicia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!