Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyjaźń z papieżem zamknięta w 200 listach

Marta Paluch
Jan Paweł II, póki był zdrowy, pisał listy własnoręcznie
Jan Paweł II, póki był zdrowy, pisał listy własnoręcznie Frepro. bartek syta
Anna Karoń-Ostrowska przez 16 lat przyjaźniła się z Janem Pawłem II. Pisali do siebie co miesiąc. Te listy znali dotąd tylko jej bliscy, teraz pokazała je nam. Mówią o niezwykłej relacji.

Watykan, 5 czerwca 2002 r.
Moi Drodzy Aniu, Wojtku, Adasiu!
Dzisiaj przyszedł Wasz list z 27 maja, pisany w przeddzień wyjazdu Ani z Adasiem na wakacje do Polski (…) Ania zamierza pracowicie spędzić czas w Krynicy Morskiej, choć mają to być przecież wakacje. Wykorzysta pewnie obecność rodziców, którzy zajmą się Adasiem.
Życzę Wam dobrej pogody, także na drugą część wakacji, gdyż będziecie razem z Wojtkiem wypoczywać w Krynicy Górskiej (…)
Polecam Was opiece Matki Najświętszej i serdecznie pozdrawiam, błogosławię.
Jan Paweł II

List przy porodzie
Wojtek to mąż pani Anny, od 21 lat. Adaś to syn, dziś 16-letni licealista. Adasia papież uwielbiał. Kiedy w swojej jadalni w Watykanie rozmawiał z jego mamą o bardzo ważnych rzeczach: filozofii, Bogu, przyjaciołach z Krakowa, błękitnooki brzdąc właził pod stół i bawił się albo śpiewał: "Baw się razem z nami, jeśli masz ochotę". Potrafił siedzieć z nimi do wpół do jedenastej w nocy.

- Po ślubie przez kilka lat nie mogłam zajść w ciążę. Papież się tego domyślał, ale nie zadawał typowych, bolesnych dla rodziców w naszej sytuacji pytań: a kiedy dziecko? - opowiada Anna Karoń, dziś wiceredaktor naczelna "Więzi". Cztery lata po ślubie, jesienią, powiedziała mu, żeby się w tej intencji pomodlił. - Już w maju byłam w ciąży z Adasiem - opowiada. Obawiała się porodu, bólu. Napisał jej wtedy: "Nie bój się. Wszystkie pokolenia Waszych dziadków, rodziców będą w tym momencie z Tobą, będą się za Ciebie modlić".

Z tym listem w kieszeni szlafroka rodziła Adasia. Chłopiec przyszedł na świat cały i zdrowy.

Jak ojciec i córka

Swojego męża, Wojciecha, też poznała dzięki Janowi Pawłowi II. Towarzyszyła mu podczas pielgrzymki do Albanii, pan Wojtek pomagał w jej organizacji z ramienia polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Pobrali się pół roku później, 23 października 1993 r. Po oświadczynach pani Anna napisała do papieża.

- Odpisał krótko: "Tak, to jest miłość. Została wymodlona i ja się do tej modlitwy przyłączam" - wspomina pani Anna. Jej przyszły mąż nie miał jednak łatwo. Kiedy przyjechali we dwójkę do Jana Pawła II przed ślubem, pan Wojciech został solidnie przemaglowany. Podczas śniadania papież pytał go o wszystko: skąd jest, co robi, jak sobie wyobraża przyszłość, kim byli jego rodzice…

- O mało nie umarłam ze wstydu - wspomina pani Anna. Papież przepytywał go, jak to robią ojcowie z absztyfikantami córek…
Wtedy, 14 października 1993 r., wziął ich ręce i z zaskoczenia włożył na nie obrączki. Do ślubu był jeszcze ponad tydzień, ale on już zaślubin dokonał. Do dziś na obrączkach są wygrawerowane dwie daty - 14 i 23 października.

Rażona piorunem

Co takiego się stało, że Anna, młoda dziewczyna z Warszawy, zaprzyjaźniła się z Janem Pawłem II? Jej samej trudno to nazwać słowami. Na pewno jednak zaczęło się od pewnego listu. Pisała go w myślach przez 10 lat. W chwili wyboru kardynała Wojtyły na papieża Anna Karoń miała 15 lat i nie bardzo wiedziała, kim był. Warszawiacy byli wychowani w kulcie kardynała Wyszyńskiego, jego podziwiali.

- Słyszałam, że w Krakowie jest jakiś kardynał Woydyłło czy Wojtyłło, chyba jakiś arystokrata - śmieje się Anna Karoń. Potem się dowiedziała.

3 czerwca 1979 r. Szesnastoletnia Ania od czwartej rano, podobnie jak jej rówieśnicy, okupuje Krakowskie Przedmieście w gorączkowym oczekiwaniu na coś, co ma się wydarzyć. Właściwie sami nie wiedzą, co. Papież zajeżdża pod kościół św. Anny i zaczyna z nimi rozmawiać. Mówi proste rzeczy: że człowieka trzeba mierzyć miarą jego serca. 16-latka przeżywa wstrząs.
- Te słowa były jak rażenie piorunem. Bo w szkole, między ludźmi, liczyła się kariera, cwaniactwo, dominowała komunistyczna nowomowa, którą karmili nas na każdym kroku. On mówił innym językiem. Jakby z innego świata - wspomina.

Jaki był?
- Zjawiskowy. Biła od niego moc, niezwykła energia. Jego przejazd przez Polskę to było jak... podróż wielkiego władcy, króla. I świadka Boga - opisuje Anna Karoń.

Kiedy odlatywał helikopterem z placu Zwycięstwa w Warszawie, z przyjaciółmi przedzierała się przez kordony milicji, by mu pomachać.

- Przez tydzień chodziłam jak nieprzytomna. Nie bardzo wiedziałam, co się ze mną dzieje. Poczułam... najprościej to chyba określić jako dotknięcie Boga. Po nocach słuchałam papieskich homilii, które przegrywaliśmy sobie na kasetach, jego wystąpienia z Nowego Targu, Krakowa - opowiada.

Nie było gwałtownego nawrócenia, bo przedtem była wierząca. Tylko, jak sobie zdała sprawę, jakoś tak niedojrzale, powierzchownie.

W wieku 16 lat zaczęła dojrzewać. A potem… - Potem poczułam duchową obecność papieża, na co dzień - wspomina Anna Karoń. Dla niej było to jednocześnie wspaniałe i trudne doświadczenie. Trudne do zrozumienia.

Przewodnik

Po raz pierwszy pojechała do Rzymu z grupą z Taizé, w 1981 r. Na noworocznej audiencji gawędzili z Janem Pawłem II. Potem wysłała mu kilka kartek z życzeniami. Ale cały czas nie miała odwagi napisać, że… cały czas z nią jest.

W międzyczasie została studentką ks. Józefa Tischnera na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, pojechała do Rzymu na stypendium Papieskiej Fundacji Kultury Chrześcijańskiej pisać doktorat o filozoficznych wątkach "Promieniowania ojcostwa", dramatu Karola Wojtyły. Dopiero wtedy, w 1989 r., po 10 latach odważyła się napisać do niego o swoich doświadczeniach.

Przez miesiąc nie było odpowiedzi. - Pomyślałam: pewnie wziął mnie za wariatkę. A potem przyszła odpowiedź. Ojciec Święty napisał, że wiele razy czytał mój list, że łączy nas duchowa więź, pochodząca od Boga. I że on czuje, zrozumiał, że ma mi towarzyszyć w życiu - opisuje pani Anna.

Tak zaczęła się historia niezwykłej przyjaźni. - Był ze mną w najtrudniejszych momentach życia, w kryzysach, które zdarzały się m.in. w małżeństwie. I w szczęśliwych momentach. Jak przyjaciel, członek rodziny. Był moim przewodnikiem - mówi Anna Karoń. Kiedy przyjeżdżała do Watykanu, opowiadała mu o księdzu Tischnerze (jest współzałożycielką Instytutu Myśli Józefa Tischnera), o ważnych premierach teatralnych, o postępach Adasia w trudnej sztuce malowania. Adaś, na dowód poczynionych postępów, wysyłał papieżowi własnoręcznie rysowane dinozaury razem z listami mamy.

Jan Paweł II rewanżował mu się zabawkami. Zielony resorak transporter, mały pluszowy miś, malutki biały rowerek stoją dziś na biblioteczce w salonie pani Anny.

Ona i papież spotykali się wiele razy, mimo że jej rodzina przenosiła się z miejsca na miejsce: Rzym, Warszawa, Bruksela (jej mąż, dyplomata, brał udział w negocjacjach członkowskich Polski z Unią Europejską). I pisali, pisali, pisali. W tekturowym pudełku w róże pani Anna ma około 200 listów od papieża.

Jego pismo, prawoskrętne, zdecydowane i małe z biegiem lat stawało się coraz bardziej nieczytelne. Pod koniec życia wysyłał już listy pisane na komputerze, z własnoręcznym podpisem.Na napóźniejszych listach jest już bardzo niewyraźny.
Chcę tu zostać

Watykan, 15 marca 2005 r.
Moi Drodzy, Aniu, Wojtku, Adasiu
(…) Wróciłem do domu ze szpitala. Biorę udział w rekolekcjach watykańskich. Chcę już tu zostać.
Błogosławię Was.
Jan Paweł II

To był ostatni list, który od niego dostała.

****
Watykan, Wielkanoc 1991
Droga Aniu,
Bardzo dziękuję za życzenia Tobie, a także Twojej mamie i księdzu Tadeuszowi F. (Federowiczowi). Dobrze, że jesteś w Laskach. Danusia M. (Michałowska) pisała mi o Twojej pracy (doktorskiej), Ty również o tym piszesz, więc Ci mówię: coraggio! (odwagi). Napisz to, co masz w myśli i sercu, potem z profesorem będziecie szlifować. Aniu, codziennie polecam Bogu Twoją pracę i Twoje powołanie. Niech pokój Chrystusa będzie w Twoim sercu.
Jan Paweł II

Watykan, 7 lipca 2001
Moi Drodzy, Aniu, Wojtku, Adasiu!
Otrzymałem list od Ani, szczęśliwej z pobytu w Krynicy Morskiej wraz z Mamą i Adasiem, gdzie mogła podziwiać ukochane morze z jego pięknem barw i światłocieni. Teraz jesteście już razem w trójkę w Krynicy Górskiej. Bojąc się, że list Was nie odnajdzie, kieruję go do Brukseli, gdzie musicie powrócić po wakacyjnych wczasach. (...) Pojutrze ja także udaję się w góry na krótki odpoczynek, a potem do Castel Gandolfo. Polecam Was opiece Matki Najświętszej i serdecznie pozdrawiam. Z błogosławieństwem.
Jan Paweł II

Watykan, 20 listopada 2001 r.
Moi Drodzy Aniu, Wojtku i Adasiu!
Wiem, że pamiętaliście o mojej 55-tej rocznicy święceń kapłańskich i dniu św. Karola Boromeusza. Bardzo Wam dziękuje za telefoniczne a teraz pisane życzenia z tych okazji. Adaś także dołączył swój list do mnie, zapewniając o swojej miłości. Widać, że czyni postępy w malarstwie. (...) Jesteście zapracowani (...) ale najważniejsze, że jesteście dzielni i wierni. Serdecznie pozdrawiam i błogosławię.
Jan Paweł II

Napisz do autorki:
[email protected]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska