Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w Alpach: Krystian Dziurok uznany za zmarłego? Podobnie było na Broad Peak?

Aleksander Król
Adam Bielecki nie poczekał na Dziuroka. Podobnie postąpił rok później na Broad Peak. Zginęli wtedy Kowalski i Berbeka
Adam Bielecki nie poczekał na Dziuroka. Podobnie postąpił rok później na Broad Peak. Zginęli wtedy Kowalski i Berbeka DARIUSZ GDESZ
Słuch o Krystianie Dziuroku zaginął podczas wyprawy górskiej w 2012 roku. Sąd wszczął procedurę "uznania rybniczanina za zmarłego".

Ogłoszenie w rybnickim magistracie: "27 października 2012 roku zaginął w Alpach Szwajcarskich na szczycie Piz Bernina podczas wyprawy górskiej, z której nie wrócił. Wzywa się Krystiana Dziuroka, aby zgłosił się w terminie 3 miesięcy od tego ogłoszenia, w przeciwnym razie zostanie uznany za zmarłego".

Ale Krystian się nie zgłosi, nie wróci do domu, nie przytuli najbliższych, nie pokaże fotografii z ostatniej wyprawy, nie usiądzie za biurkiem naczelnika wydziału podatków w rybnickim magistracie. Krystiana Dziuroka nie ma, choć Adam Bielecki, znany himalaista, z którym rybniczanin wspiął się na szczyt w Alpach, tak naprawdę nie widział upadku kompana. Zszedł z góry sam, zresztą - jak się potem okazało - nie tylko ten jedyny raz.

Scenariusz powtórzył się w marcu 2013 roku na Broad Peak, kiedy Bielecki nie poczekał na kolegów, którzy zginęli i został potępiony przez część środowiska.

Rodzina Krystiana Dziuroka wciąż nie zna odpowiedzi na wiele pytań. Wciąż nie wie, jak zginął ich syn i brat. Wciąż nie odprawiła pogrzebu. - Tylko raz w dokumentach ze Szwajcarii przy nazwisku Krystiana postawiono krzyżyk. Nie licząc tego, traktowany jest jako zaginiony - mówi Adam Dziurok, brat zaginionego.

Na wniosek rodziny sąd wszczął procedurę uznania Krystiana Dziuroka za osobę zmarłą. Nadzieja umiera ostatnia, ale w końcu umiera. Na cmentarzu w Boguszowicach, na grobie mamy Krystiana, położono głaz z wbitym czekanem. Rodzina przywiozła go ze Szwajcarii. Byli tam zresztą wiele razy.

- Chcieliśmy zorganizować wyprawę poszukiwawczą pod koniec lata ubiegłego roku - gdy w znacznej mierze stopniał śnieg, a nie napadał jeszcze nowy. Doświadczeni ratownicy ze Szwajcarii nam to odradzili. Przekonywali, że wyprawa organizowana na własną rękę jest bardzo niebezpieczna - mówi Adam Dziurok. - Szwajcarzy monitorują górę z helikopterów. Dopóki nie znajdą śladów, choćby czekana, nie podejmą pieszej akcji poszukiwawczej - mówi Adam Dziurok, dodając, że rodzina jest w stałym kontakcie ze Szwajcarami. - Dzwonimy, czasem dostaniemy od nich zdjęcie, które obrazuje na przykład, ile jest śniegu - dodaje.

Rodzina chce wiedzieć, co zaszło w tych "strasznych górach". Chce wiedzieć cokolwiek. Bo Adam Bielecki, którego nazwano już "maszyną do wspinania", mówi niewiele.

- Nagrałem opis wypadku przedstawiony przez Bieleckiego w szpitalu, zaraz po tragedii. Mówił, że warunki były złe, nocowali pod szczytem, a nad ranem zaczęli schodzić. Bielecki szedł pierwszy, a gdy się obejrzał, zobaczył, że ściana śniegu odpadła i uznał, że brat spadł wraz z nią - mówi Adam Dziurok. - Potem kontakt się urwał. Nie interesował się tym, czy znaleziono Krystiana. Dopiero niedawno, po jednym z artykułów napisał maila, w którym przeprosił, że się nie kontaktował - dodaje.

Adam Bielecki ma wkrótce zeznawać w prokuraturze w Rybniku, która prowadzi postępowanie z artykułu 160 § 1 Kodeksu karnego ("Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3"). Kluczowe jest ustalenie faktu, czy podczas wyprawy Bielecki szedł w charakterze przewodnika - Dziurok miał bowiem zapłacić za wyprawę.

Ale czy Adam Bielecki w ogóle pojawi się na rozprawie?

Obecnie zdobywa Kanczendzongę, trzecią najwyższą górę świata. Nie udało się nam już z nim skontaktować.

- Sprawa jest zawieszona, czekamy na międzynarodową pomoc prawną. Materiały częściowo wróciły do nas ze Szwajcarii, ale nie wszystkie nasze wnioski zrealizowano, dlatego ponownie je odesłaliśmy - mówi nam Rafał Łazarczyk, zastępca prokuratora rejonowego w Rybniku.

A co z ogłoszeniem w magistracie, które wzywa Krystiana Dziuroka, by się zgłosił, bo inaczej zostanie uznany za zmarłego?

- To normalna procedura. Generalnie osobę zaginioną uznaje się za zmarłą po dziesięciu latach, ale gdy zaginęła np. podczas wyprawy, procedurę można uruchomić po 6 miesiącach. Gdy się nie zgłosi, rodzina będzie mogła w końcu otrzymać akt zgonu - mówi sędzia Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tragedia w Alpach: Krystian Dziurok uznany za zmarłego? Podobnie było na Broad Peak? - Dziennik Zachodni