Śląsk jest najatrakcyjniejszym inwestycyjnie regionem w tej części Europy, ale ta pozycja nie jest mu dana raz na zawsze - ostrzegał w drugim dniu Europejskiego Kongresu Gospodarczego Piotr Wojaczek, prezes Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
Właśnie o atrakcyjności inwestycyjnej polskich miast, w tym przede wszystkim śląskich, dyskutowali na jednym z 55 wczorajszych paneli EKG samorządowcy i przedsiębiorcy.
- To, co jest wyzwaniem w Polsce, to brak przewidywalności. Jeśli inwestujemy w Wielkiej Brytanii, to jasne są procedury, wymagania, wiadomo, co zrobić, aby proces inwestycyjny doszedł do skutku - komentował Maciej Gwóźdź, prezes zarządu TRW Steering Systems Poland.
W polskich miastach brakuje nie tylko klarownych procedur, ale i kreatywności.
- W słowach "atrakcyjność inwestycyjna" kryje się też słowo "konkurencyjność", musimy wciąż ją poprawiać, musimy patrzeć, co otoczenie ma i je wyprzedzać, czyli być też kreatywni i tylko wtedy jesteśmy w stanie utrzymać swoją pozycję. I pamiętajmy - bycie gonionym jest trudniejsze od gonienia - oceniał Wojaczek.
Jak więc utrzymać się na czele peletonu? Wojaczek ma prostą receptę. - Musimy zdefiniować naszą przewagę, a moim zdaniem ona tkwi w zasobach ludzkich, musimy więc na Śląsku rozkręcić inny model szkolenia zawodowego, współpracy z wyższymi uczelniami, jeśli to się uda, a to jest w naszych kompetencjach, to reszta długo nas nie dogoni - tłumaczył prezes KSSE. Konkretniej?
- Musimy w szkołach wprowadzić takie zajęcia, aby absolwent nadawał się nie do szkolenia, a do pracy. Nie wydawać kolejnych 50 tysięcy złotych na każdego swojego absolwenta, aby go nauczyć wszystkiego, a wydać 5 tys. zł, żeby go nauczyć tylko pracy na konkretnym stanowisku - wyjaśnił Wojaczek. Współpraca na linii biznes - nauka już ma na Śląsku miejsce, firmy współpracują m.in. z Politechniką Śląską, Uniwersytetem Ekonomicznym i Uniwersytetem Śląskim, staże studentom tych uczelni oferuje m.in. IBM, który w ubiegłym roku otworzył w Katowicach Centrum Dostarczania Usług IBM.
O tym, że śląscy samorządowcy mają prawo na inwestycje kaprysić, mówił z kolei Arkadiusz Chęciński, członek Zarządu Województwa Śląskiego.
- Możemy jako województwo zaproponować naprawdę wiele, ale województwo jest na takim etapie, że rozmawiamy z każdym, ale nie każdy może tu trafić - wyjaśniał. Dodawał jednocześnie, że samorząd województwa nie ma bezpośrednich instrumentów, które mogą wpływać na atrakcyjność regionu. - Ale ma pośrednie dodał - mamy możliwość polepszania infrastruktury, co staramy się robić, a to ważne, bo choćby dziś miałem problem, żeby tu dojechać. Mamy wpływ na promocję regionu, możemy go promować, ale jesteśmy tylko pośrednikiem - przypomniał.
Marcin Michalik, wiceprezydent Chorzowa do spraw gospodarczych przyznał, że działa nie tylko promocja inwestycyjna uruchamiana przez samorząd województwa, ale także Górnośląski Związek Metropolitalny.
- Ale zakres narzędzi, którymi dysponują, jest ograniczony. Ciężar pracy leży w samorządzie gminy i powiatu - mówił. A pracować trzeba m.in. nad stabilnością.
- Inwestorzy cenią ze strony jednostki samorządu terytorialnego stabilność, to jest zauważalne od dłuższego czasu. Oczywiście nie możemy prognozować, kto zostanie przy władzy, ale ważna jest stałość na przykład w polityce podatkowej danej gminy. Inwestor w pierwszej kolejności patrzy na takie rzeczy, jak komunikacja, istnienie strefy aktywności gospodarczej i właśnie na to, czy w gminie jest długofalowa polityka w zakresie stabilności finansowej - oceniał Dawid Kostempski, prezydent Świętochłowic i przewodniczący GZM.
Ale żeby przyciągnąć inwestorów, najpierw trzeba wydać - na komunikację, infrastrukturę i wizerunek. - Słowo "atrakcyjność" nie jest dla przeciętnej pani Krysi z Katowic. Dla niej ktoś - najlepiej lokalny polityk - powinien przełożyć je na jej język wtedy, kiedy trzeba wydać pieniądze na infrastrukturę, a nie na chodnik przed przedszkolem - przekonywał Wojaczek. Dodał, że wydatki na promocję inwestycyjną miast są zasadne. - Ale muszą iść za tym fakty, nie można wciąż wyrzucać pieniędzy, inwestować i mówić "jutro przyjdą", bo są tereny, w które inwestowaliśmy siedem lat temu. A tam nadal brak inwestorów - podsumował.
Fakty
Z 750 tys. osób, które w latach 1999-2012 opuściły miasta województwa śląskiego, 60 proc. przeniosło się na wieś w obrębie regionu. Natomiastaż 166 tys. osób "odpłynęło" jednak poza województwo.
Niestety, nic nie wskazuje na to, że tendencja może się odwrócić.
Mieszkańców w wymienionym okresie przybyło tylko w czterech województwach: mazowieckim (plus 350 tys.), małopolskim (plus 123 tys.), pomorskim (plus 42 tys.) oraz wielkopolskim (plus 27 tys.). To też najczęściej wybierane przez młodych mieszkańców naszego województwa kierunki emigracji wewnątrzkrajowej.
Z danych zebranych podczas Narodowego Spisu Powszechnego w 2011 r. wynika, że prawie 2,02 mln Polaków przebywało za granicą przez co najmniej 3 miesiące, a najliczniejszą grupę spośród nich stanowili mieszkańcy województwa śląskiego. Za granicę z naszego regionu wyjechało 230 tys. osób.
Najwięcej Polaków jako "drugą ojczyznę" wybiera Niemcy oraz Wielką Brytanię. Wyjeżdżają ludzie młodzi i coraz częściej bardzo dobrze wykształceni (zwłaszcza do Niemiec). W 2002 r. poza Polską przebywało ok. 782 tys. obywateli. Tylko w 2011 r. z województwa śląskiego wyemigrowało na stałe 4,2 tys. osób, czyli o 5,7 proc. więcej niż rok wcześniej. Ponad połowa z nich wyjechała do Niemiec. (AGA)
*Matura 2014 ARKUSZE + KLUCZ ODPOWIEDZI + PRZECIEKI
*Elementarz: Bezpłatny podręcznik POBIERZ PDF
*Weź udział w quizach Dziennika Zachodniego. SPRAWDŹ SWOJĄ WIEDZĘ
*Prawo jazdy kat. A. Egzamin na motocykl [PORADNIK WIDEO, ZDJĘCIA PLACU]
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?