Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląscy ratownicy oferują pomoc w ratowaniu tureckich górników

Aldona Minorczyk-Cichy
To jedna z największych katastrof górniczych na świecie. W Turcji zginęło we wtorek ponad 200 osób, ale lista ofiar może być znacznie dłuższa.

Śląscy ratownicy górniczy zaproponowali pomoc w akcji ratunkowej w tureckiej kopalni. Odpowiedzi jeszcze nie ma. Do wypadku, w którym zginęło ponad 200 osób doszło we wtorek w kopalni w Somie, około 120 km na północny wschód od Izmiru nad Morzem Egejskim. Kilkaset osób wczoraj nadal było uwięzionych pod ziemią. Ich szanse na przeżycie zmniejszały się z godziny na godzinę.

- Do zawału w kopalni doszło w następstwie wybuchu transformatora - tłumaczył przedstawiciel lokalnych władz Muzaffer Yurttas w telewizji NTV.

Miał poparzone aż 60 procent ciała

Co przeżywają górnicy nadal uwięzieni pod ziemią w Somie? Zapytaliśmy o to Władysława Rogalskiego, który przeżył katastrofę w kopalni Mysłowice. 4 lutego 1987 roku pracował przy likwidacji jednego z chodników. Po godz. 5.30 doszło do wybuchu metanu, a potem także pyłu węglowego. Zginęło 17 górników. Ze strefy zagrożenia wyprowadzono 47. Dwudziestu było ciężko poparzonych. Wśród nich Rogalski. Spalone miał 60 proc. powierzchni ciała.

- Wyszedłem o własnych siłach. Proponowano mi pomoc, ale tam w tyle leżeli gorzej poszkodowani. O czym myślałem? W takiej sytuacji się nie myśli. Idzie się naprzód, byle do szybu i na powierzchnię - opowiada górnik.

W szpitalu spędził trzy miesiące. Najgorsze było pierwsze 8-9 dni. To one decydowały o tym, czy będzie żyć. - Lekarz powiedział, że było bardzo źle. Poparzone drogi oddechowe. Jego zdaniem przeżyłem dzięki temu, że miałem bardzo silne serce - wspomina Władysław Rogalski. Teraz po ponad ćwierć wieku od tragedii wspomnienia już nie wracają. - Pierwsze lata były okropne, ale teraz już się uodporniłem - podkreśla.

Ratownicy gotowi nieść pomoc i służyć radą

Adam Ściuk, dyrektor Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Zabrzu przypomina, że radą i nowoczesnym sprzętem śląscy ratownicy służyli swoim kolegom m.in. w Ukrainie i Stanach Zjednoczonych. - Na pytanie o to czy potrzebna jest pomoc jeszcze nie dostaliśmy odpowiedzi. Jesteśmy gotowi do reakcji w każdej chwili - podkreśla Adam Ściuk.

Do wypadku w Turcji doszło na głębokości aż dwóch kilometrow. Nasze kopalnie węgla kamiennego nie wydobywają na takiej głębokości. W Turcji to możliwe, bo temperatura górotworu jest niższa niż w polskich warunkach.
Dyrektor Ściuk podkreśla, że narazie sytuację w tureckiej kopalni zna tylko z przekazów medialnych. - Doszło tam do poważnej katastrofy. Wskazuje na to liczba poszkodowanych i jeszcze uwięzionych pod ziemią oraz skala akcji ratowniczej. Ratownicy robią wszystko, aby jak najszybciej, ale też z zachowaniem zasad bezpieczeństwa, dotrzeć do górników znajdujących się pod ziemią - wyjaśnia Adam Ściuk.

Warunki akcji w Turcji są skrajnie trudne

Warunki, w których teraz w Somie pracują ratownicy są skrajnie trudne. Dyrektor Ściuk podkreśla, że nakładają się na siebie zagrożenia. - Jest mowa o pożarze, tlenku węgla, który sprawia, że atmosfera jest niezdatna do oddychania i trzeba pracować w aparatach. Media donoszą, że doszło do zawału. W domyśle jest zagrożenie metanem i bardzo wysoka temperatura - wylicza dyrektor stacji w Zabrzu.

Dariusz Potyrała, przewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce solidaryzuje się z tureckimi górnikami i ich rodzinami: - Jesteśmy poruszeni tą tragedią i jednocześnie zbulwersowani doniesieniami prasowymi dotyczącymi warunków pracy w bezpieczeństwa w tej kopalni. Liczymy, że wszystkie okoliczności tej tragedii zostaną wyjaśnione, a rodziny poszkodowanych i rannych górników otrzymają odpowiednie zadośćuczynienie.

***

Co się stało w tureckiej kopalni w Somie?

W kopalni w chwili katastrofy było 787 górników. Wczoraj po południu liczba ofiar przekroczyła 230 i ciągle rosła.
Ewakuowano ponad 360 górników, lecz - jak podaje Associated Press - pod ziemią wciąż uwięzionych było wczoraj około dwustu ludzi.
W akcji ratunkowej brało i nadal bierze udział 400 osób.
Zdaniem Jerzego Markowskiego, eksperta górniczego i b. ratownika w Somie popełniono błędy podając powietrze do rejonu wypadku. Powietrze mogło tylko podsycić pożar.
Przypuszcza się, że przyczyną tragedii w prywatnej kopalni węgla kamiennego był wybuch transformatora.
Do eksplozji doszło w czasie, gdy jedna zmiana górników kończyła pracę, a druga ją zaczynała.
W związku z ogłoszoną przez władze Turcji trzydniową żałobą narodową, w całym kraju flagi zostały opuszczone do połowy masztów.
Po katastrofie wybuchły protesty w stolicy kraju, Ankarze. Na ulice wyszło około 800 osób. Skandowali antyrządowe hasła i rzucali kamienie w kierunku policji. Służby porządkowe spacyfikowały protest przy pomocy armatek wodnych oraz gazu łzawiącego.
W przeszłości najtragiczniejszym wypadkiem tego rodzaju w Turcji był wybuch gazu w kopalni w prowincji Zonguldak nad Morzem Czarnym. Do tej katastrofy doszło w 1992 roku. Zginęły wówczas aż 263 osoby.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera