Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Cały ten Otek, żył, jak chciał...

Jan Dziadul
Władysław Morawski, ale mówiliśmy do niego - Otek
Władysław Morawski, ale mówiliśmy do niego - Otek
Odmeldował się. Można o nim powiedzieć - jak Okudżawa o Wysockim w epitafium dla przyjaciela - żył jak chciał i jak umiał, a bezgrzesznych nuży świat ... - w wolnym przekładzie rzecz jasna. Ta zbitka słów chodzi za mną, od kiedy wiem, że Otka nie ma.

Może dlatego, że słuchaliśmy ich niegdyś namiętnie, marząc w duchu, żeby też być tak niepokornymi, jak ci romantyczni bardowie. Trochę byliśmy. Tym bardziej że Bułat dedykował ją wszystkim buntownikom wędrującym własnymi ścieżkami, którym chodziło o to, żeby zmieniać świat.

Śmierć nie była zaskoczeniem - czekał na nią od dawna.

ZOBACZ TAKŻE:
Pożegnaliśmy Otka. Pogrzeb Władysława Morawskiego w Łodzi [ZDJĘCIA]

I drwił. O stan zdrowia nie było co pytać, widać było od razu, co i jak. A jak ktoś był nierozsądny i nazbyt ciekawski, usłyszał: "ostatnia sekcja potwierdziła, że zwłoki jeszcze żyją".

Otka (nie żadnego Władysława - tak nikt się do niego nie zwracał) poznałem w połowie lat 70., po przyjeździe do Katowic. Był mi przewodnikiem po dziennym i nocnym życiu miasta. Na skróty: Atlantyk, Kaktusy, Monopol. Trasa dłuższa: to samo plus Hungaria. Na końcu zawsze Marchołt na Warszawskiej. Ciut się jadło, dużo piło. Ocean alkoholu. Tłumaczyliśmy sobie, że zapijaliśmy tamte czasy. I snuliśmy opowieści do białego rana. O dupie Maryni, o sprawach ważnych... i o beznadziei. A jednak o świcie rozstawaliśmy się z myślą, i że przecież ta bzdura wystawiana na polskiej scenie - a w katowickim wykonaniu szczególnie śmieszna i groźna - kiedyś musi zejść z afisza. Więc nadzieja w nas była.

AOtek w rozmowach partnerem był wybornym i groźnym. W papierach jakieś liceum fotograficzne - w głowie szczyty intelektu. Powa-lająca wiedza historyczna i polityczna. Ironią i ciętymi #ripostami rozkładał na łopatki. Setki przeczytanych książek. Dziesiątki filmów. Dzisiaj się zastanawiam - kiedy miał na to czas, jeżeli ciągle był z aparatem na trasie albo w ciemni?

Kawalarz jakich mało. Sięgał po dowcipy z niskiej i wysokiej półki. Jak kogoś nie lubił, to brał z tej pierwszej.

W "Trybunie Robotniczej" nie przepadał za redaktorem (tu litościwa zasłona milczenia)... pracującym w sekretariacie tzw. magazynu środa. Kiedyś szefowa "środy", dama "pełną gębą", odrzuciła mu zdjęcie noworodka. "Eee, taki brzydki, twarz cała pomarszczona... A Otek: Olu, ty jeszcze brzydsza byłaś, to widać. Obraziła się. A wspomniany facet z sekretariatu dalejże do wtóru - że to nie byle jaka gazeta, że katowickie dziecko ma być jak z obrazka, jak wizytówka... Niczym brygady górników wyjeżdżających z dołu - ujęte w kadrze czyste i uśmiechnięte, uniformy spod igły, dumne spojrzenia w dal, ku nowym celom. Nikt im nie podskoczy.
Otek zmilczał. Niebawem przykleił taśmą pod biurkiem redakcyjnego "środowego" aktywisty kąsek sera pleśniowego. A że czas był letni i dni gorące - natura zrobiła swoje. Ofiara krwawej zemsty po jakimś czasie wypadła z pokoju czerwona jak burak i pojechała - na życzenie przełożonej - umyć nogi i zmienić skarpetki. Wiadomo - nie pomogło. Dopiero po paru dniach przylepiec skrewił, a sprzątaczki usunęły ślady zbrodni.

Pamiętam kawał z górnej półki. Trzeba wiedzieć, że w owych zamierzchłych czasach telefon z KW PZPR stawiał wielu dziennikarzy z TR do pionu. Szczególnie Zbigniewa B., sekretarza redakcji. Nieważne było, kto dzwoni, tylko skąd. W ramach misternej intrygi skierowałem do niego swe kroki pod byle jakim pozorem, wiedząc, że niebawem zadzwoni szef wydziału astronomicznego KW PZPR, czyli Otek. Wyszkolonym dyszkantem.

Rzecz w tym, że następnego dnia miało być zaćmienie słońca i redakcja oczekiwała serii nadzwyczajnych zdjęć. Tymczasem Otek miał już w planie całkiem inne zajęcia - w pokoju fotoreporterów nad wyraz atrakcyjna dziewczyna powoli już się niecierpliwiła. Siedzę i słyszę:

- Tak, towarzyszu, rozumiem, "pierwszy" ma ważną uroczystość, no i zaćmienie słońca w tym dniu mogłoby się kojarzyć... Oczywiście, pominiemy.

I tak zaćmienie zostało odwołane! Słońce poszło w odstawkę, a Otek mógł się zająć tym, co umiał i lubił. Mieszkał wtedy na Tysiącleciu i prowadził dom do bólu otwarty. Parę uciemiężonych panienek pomieszkiwało u niego od czasu do czasu, bo Otek miał złote serce i pomagał każdemu. Jak miał dość, to wyprowadzał się do kolegów. Dawał do zrozumienia.

Miał wtedy kota o nieprzypadkowym imieniu "Zdzi-chu". Wszyscy wiedzieli, że to na cześć I sekretarza KW PZPR [Zdzisława Grudnia - przyp. red.]. W redakcji snuły się opowieści z życia kota: "Zdzichu" się zesrał, naszczał do butów, poszedł na kocie dziwki... Aż nie wytrzymał Zygmunt D., kierownik działu partyjnego: "Może byś dał inne imię tej cholerze, ja dowcip pojmuję - ale nie wszyscy tak mają".
Takie były czasy, tak to leciało. Otek przyciągał niektóre kobiety jak magnes. Nawet nie musiał się szczególnie wysilać, wystarczyło, że zagadał po swojemu. Byliśmy niegdyś razem w trasie związanej z gierkowską ideą "Wisła 2000". Chodziło o uregulowanie naszej królowej. Lecz nie rzeka jest w tym momencie ważna, ale obserwacja przyjaciela: gdzie tylko stanęliśmy na nocleg, od szczytów gór, po ujście - pojawiały się imponujące urodą znajome. Mówi się, że nie brakowało Otkowi kobiet, ale miłości. Nie do końca to prawda. Gdzieś od stanu wojennego do dni ostatnich był ktoś taki - Otek mówił o niej miękko: Krysiaczek.

Stan wojenny wyrzucił nas z roboty, a że byliśmy już sąsiadami na Słonecznej - kombinowaliśmy razem, jak go przetrwać. Żyliśmy, jak chcieliśmy - i jak umieliśmy.

Jeszcze jeden, co z dalekiej wyprawy nie wróci. Otek - do końca niemodny bard, choć na finiszu zgorzkniały. Z resztkami szekspirowskiego szaleństwa i bezmiarem szlachetności. A więc "dobranoc, mój książę, niechaj ci do snu nucą chóry niebian". Jeżeli będzie po drodze - to będzie co wspominać.

Jan Dziadul
publicysta


*Matura 2014 ARKUSZE + KLUCZ ODPOWIEDZI + PRZECIEKI
*Elementarz: Bezpłatny podręcznik POBIERZ PDF
*Weź udział w quizach Dziennika Zachodniego. SPRAWDŹ SWOJĄ WIEDZĘ
*Prawo jazdy kat. A. Egzamin na motocykl [PORADNIK WIDEO, ZDJĘCIA PLACU]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!