Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ułan Jan Pierończyk, Ślązak z Chorzowa, przeszedł prawdziwą epopeję wojenną [HISTORIA DZ]

Teresa Semik
Kapral Jan Pierończyk, radiotelegrafista, walczył najpierw w kampanii wrześniowej. Do niewoli dostał się pod Tomaszowem Lubelskim
Kapral Jan Pierończyk, radiotelegrafista, walczył najpierw w kampanii wrześniowej. Do niewoli dostał się pod Tomaszowem Lubelskim Repr. Marzena Bugała-Azarko
Ułan Jan Pierończyk vel Howard, Ślązak z Chorzowa, przeszedł prawdziwą epopeję wojenną: kampanię wrześniową, Wehrmacht, wojsko Andersa.

Gdy w 1944 roku jego żona Łucja odbierała w rodzinnych Wielkich Hajdukach (dziś Chorzów Batory) zawiadomienie, że Pierończyk Johann grenadier, zaginął pod La Valette we Francji, on już pewnie płynął w stronę Neapolu do polskiego wojska, z pomocą francuskich partyzantów i amerykańskich żołnierzy. Zdezerterował z Wehrmachtu z trzema kolegami spod Rybnika i wojnę zakończył w Bolonii w 1945 roku, w 2. Korpusie Polskim.

- Niewiele o tej wojnie opowiadał, o Wehrmachcie wcale - przypomina jego córka Jadwiga Wodarz. - Kampanię włoską wspominał częściej. Przywiózł pamiątkowe zdjęcia, gdy zwiedzał Rzym, duże zdjęcie mamy, które gdzieś tam powiększył nosił ze sobą oraz lalkę na mojej starszej siostry. Nawet nie wiedział, że dziecko nie żyje.

Kampania wrześniowa

Ułan Jan Pierończyk najpierw w kampanii wrześniowej bił się z Niemcami pod Tomaszowem Lubelskim.

- Do tych walk wracał wspomnieniami najczęściej. Był radiotelegrafistą - dodaje córka. - Okrążeni przez wojska niemieckie w lasach wokół Tomaszowa Lubelskiego musieli się poddać. Radiostację sam zdążył spalić, broń wszyscy niszczyli, a konie puścili wolno. Ranne zwierzęta trzeba było dobić. Ten obraz został z nim na zawsze.

"Jeńcy ze Śląska, Wielkopolski i Pomorza zostali zwolnieni, prócz Żydów" - napisał Pierończyk we wspomnieniach. Wrócił do Chorzowa, gdzie musiał zgłosić się do władz niemieckich, by oddać mundur polski i kartę zwolnienia z niewoli.

Pracował w Hucie Batory jako niewykwalifikowany robotnik, choć zdobył przed wojną solidne wykształcenie zawodowe elektrotechnika.Jedynym sposobem na tymczasowe uniknięcie poboru do Wehrmachtu na Górnym Śląsku, czy raczej jego opóźnienie, była wówczas praca w przemyśle na potrzeby niemieckiej armii.

Siła patriotyzmu

Gdy Hitler zostawał kanclerzem Rzeszy w 1933 roku, Jan Pierończyk, rocznik 1914, wstępował do Organizacji Młodzieży Powstańczej w Wielkich Hajdukach. Pamięć o powstaniach śląskich była wciąż silna w środowisku, w którym dorastał. Każdy znajduje w swoim życiu jakąś słuszną sprawę, którą musi podjąć i wypełnić. Dla młodego Pierończyka to była służba wojskowa, wówczas siła z polskiego patriotyzmu.
Do Pułku Radiotelegraficznego w Warszawie dostał powołanie w 1935 roku. Córka, Jadwiga Wodarz przechowuje wśród rodzinnych pamiątek kartkę poborową obywatela Pierończyka Jana, na której czytamy: "trzeźwość, czystość ciała i schludność ubrania bezwzględnie wymagane", ale też "wszelkie posiadane dowody tożsamości należy z sobą przynieść".

Kartę mobilizacyjną do Armii Kraków 8. Pułku Ułanów otrzymał 20 sierpnia 1939 roku. Do munduru wpiął odznakę Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół".

Znów zmobilizowany

Powołanie do Wehrmachtu przyszło 20 grudnia 1943 roku. W hucie pracowało już wielu jeńców wojennych, a niemiecka armia pilnie potrzebowała nowych poborowych. Heinrich Himmler, jeden z przywódców hitlerowskich, przekonywał: "Nie żądamy od was, abyście z oportunizmu stali się Niemcami. To, czego od was oczekujemy, to żebyście podporządkowali wasze ideały narodowe najwyższemu ideałowi rasowemu i historycznemu, jakim jest Rzesza Niemiecka".

Do Wehrmachtu trafiali wszyscy Górnoślązacy nadający się do noszenia broni, zwłaszcza po 1943 roku.

Od prawie trzech lat Jan Pierończyk, wraz z teściową Jadwigą Wilkosińską był zaprzysiężony w AK w Borze koło Sosnowca.

Przed wojną Wilkosińska była popularną w Świętochłowicach i Chorzowie działaczką polską. Jej najstarszy syn - Stanisław walczył w powstaniu.

Pierończyk słuchał radia Londyn, o czym donieśli na gestapo jego sąsiedzi. Skończyło się na pobiciu. Gdy dostał wezwanie do Wehrmachtu, pojechał pytać kolegów z podziemia, co robić? Jak długo może się ukrywać z żoną, maleńkim dzieckiem i teściami? Rada była jedna: zgłosić się do wojska i zdezerterować przy najbliższej okazji.

Front zachodni był w tej sytuacji bonusem. Trafił na południe Francji najpierw na przeszkolenie saperskie, a potem pilnował robotników leśnych. Tymi robotnikami okazali się francuscy partyzanci. Przy ich pomocy postanowił zdezerterować z trzema innymi kolegami spod Rybnika. Jadwiga Wodarz wymienia ich nazwiska jednym tchem: Nikiel, Widuch i Marks. Wszyscy wrócili do domów i po wojnie jeszcze się odwiedzali.
Partyzantom francuskim zostawili broń, mundury i przedostali się do amerykańskich żołnierzy, a potem już do Włoch, do polskiego obozu w okolicach Brindisi. Tam kapral Pierończyk spotkał kolegów z Pułku Radiotelegraficznego z Warszawy. Zwrócono mu stopień wojskowy i nadpłacono żołd za czas od przejścia z Francji do Włoch.

Jedna z najcenniejszych pamiątek z tego okresu to jego książeczka wojskowa (pay book) 2. Korpusu Polskiego z jego nieśmiertelnikami.

Na froncie włoskim robił to, co potrafił najlepiej - obsługiwał radiostację. Jeszcze w czasie działań wojennych został skierowany z 2.Korpusu do dowództwa 8. Armii angielskiej marszałka Montgomerego do obsługi także dalekopisów. I w tej armii pracował do grudnia 1945 roku. Wtedy zwrócił się do dowództwa 2. Korpusu o skierowanie do domu. Przyjechał do Polski ostatnim transportem z Włoch.

- Nie wyobrażał sobie życia gdzie indziej, tylko na Śląsku - przekonuje córka Jadwiga. - Przywiózł worek papierosów, koc, skarpety i manierkę. Był cały szczęśliwy.

Wracam do domu

Jan Pierończyk zmienił nazwisko na Howard, na cześć swojego przyjaciela, Anglika, który zginął w czasie walk we Włoszech.
Koniec wojny nie oznaczał końca problemów. Polska, jak wielu innych żołnierzy powracających z Zachodu, nie przywitała go z otwartymi ramionami. Dopiero po długich staraniach przyjęto go znów do pracy w Hucie Batory i w niej pozostawał do emerytury.

Gdy musiał napisać życiorys, nie eksponował tych kilku miesięcy służby w Wehrmachcie. - To był taki "kleks" na jego psychice - uważa córka.

Ona sama dowiedziała się o tym epizodzie wojennym ojca dopiero wtedy, gdy była w liceum. - Nie ukrywam, to był dla mnie szok - dodaje. - Całe powojenne lata słuchałam i czytałam, jak źli byli Niemcy, a tu się okazuje, że mój ojciec też służył w ich armii. Wtedy on skupiał się na opowieściach o francuskich partyzantach, o brawurowej ucieczce z Wehrmachtu. Z kampanii włoskiej najczęściej wspominał zdobycie Bolonii, bo to już był koniec wojny.
Jan Pierończyk vel Howard zmarł w 1994 roku w rodzinnym Chorzowie Batorym.

Polska kampania włoska

Prawie 90 tys. Polaków służących w Wehrmachcie znalazło się w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Było to 36 procent stanu ogólnego oddziałów polskich na Zachodzie. Zdezerterowali, jak Jan Pierończyk vel Howard, albo przeszli na stronę aliantów w obozach jenieckich.

Generał Anders wspominał: Na początku prosiłem gen. Alexandra o stworzenie obozów ochotników spośród jeńców polskich lub zbiegłych z szeregów armii niemieckiej podczas dotychczasowej kampanii włoskiej. Wiedziałem, że tą drogą uda się wybrać wielu żołnierzy, którzy zasilą szeregi początkowo dywizji zapasowej, a po dokładnej segregacji i przeszkoleniu zostaną wcieleni do Korpusu". Właśnie obchodzimy 70. rocznicę heroicznej bitwy o Monte Cassino.

"Korpus Polski, wspaniała formacja bojowa - napisał generał Clark, dowódca 5 armii amerykańskiej - sprawił to, czego nie potrafiliśmy wszyscy: zdobył Monte Cassino". Na przełomie czerwca i lipca obchodzić będziemy 70 rocznicę bitwy o włoską Anconę.


*Matura 2014 ARKUSZE + KLUCZ ODPOWIEDZI + PRZECIEKI
*Elementarz: Bezpłatny podręcznik POBIERZ PDF
*Weź udział w quizach Dziennika Zachodniego. SPRAWDŹ SWOJĄ WIEDZĘ
*Prawo jazdy kat. A. Egzamin na motocykl [PORADNIK WIDEO, ZDJĘCIA PLACU]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!