Straż miejska w Siemianowicach dalej głoduje. Kiedy koniec?

Jak się czuje człowiek, który od trzech dni nie miał nic w ustach? Otępiały, zmęczony i brakuje mu pełnej koncentracji. Tak, jak jednemu z protestujących strażników miejskich w Siemianowicach, który rozpoczął dziś trzeci dzień głodówki. - Pierwszy dzień był najgorszy, ale teraz jest już dobrze. Przez ten czas pracowałem, ale daję radę - przyznaje zaznaczając, że chce wypowiadać się anonimowo.

Strażnicy protestują już 13 dzień na zasadzie rotacyjnej głodówki. Zmieniają się co trzy dni. Robią to, ponieważ chcą przywrócenia zwolnionego niedawno kolegi, Henryka Zielińskiego, który dwa lata temu uratował na przystanku człowieka. Rozmawialiśmy z nim wczoraj.

- Jestem przed swoją turą głodówki. Pracuję do 30 czerwca. Jestem wdzięczny kolegom za to, że wstawili się za mną - przyznaje Zieliński, który 10 czerwca spotka się w sądzie pracy z przełożonymi, by dochodzić swoich praw.
Zieliński został zwolniony, ponieważ naruszył nietykalność cielesną jednego z kierowników Urzędu Miasta, którzy są również jego przełożonymi. Przywrócenie go do pracy to nie jedyny postulat strażników. Chcą dobrych warunków socjalnych, bo te najlepsze nie są. Korytarze budynku straży przy ul. Dąbrowskiego 13 straszą odrapanymi ścianami, deskami imitującymi okna oraz pomieszczeniami, którym przydałby się porządny remont. Ponadto żądają zwiększonej liczby patroli na ulicach i normalności w pracy.

- Nie jesteśmy krnąbrni. Nie walczymy o jakieś cuda tylko o to, co nam przysługuje z racji ustaw i naszego prawa - podkreśla Krzysztof Wójcik, który w piątek rozpocznie swoją turę głodówki. - Jeśli człowiek w tym kraju domaga się swojego prawa i w zamian ma stracić pracę, to nie wiem gdzie ten kraj zmierza - dodaje w odpowiedzi na nasze pytanie, czy nie obawia się utraty pracy.

Strażnicy głodówkę rozpoczęli 17 maja i zapowiadają, że głodować będą do skutku. Jeśli faktycznie tak będzie, to szef związków siemianowickiej straży miejskiej Marek Kozubski będzie miał "okazję" głodować po raz drugi.
- Na jedzeniu już oszczędziłem, z czego zadowolona była żona. No i schudłem - ironizuje Kozubski, który głodówkę prowadził od 16 do 19 maja. - Dało się to przetrwać, choć nie było lekko. Na szczęście w razie czego pogotowie jest na miejscu, a gdyby któryś strażnik zasłabł to natychmiast zostałby zmieniony.

Kozubski może liczyć na wsparcie swojej żony i całej rodziny, podobnie jak Henryk Zieliński, czy Krzysztof Wójcik. Jak wynika z naszych rozmów ze strażnikami, niekoniecznie każdy z nich spotyka się z aprobatą ze strony rodziny. - Choć u mnie rodzina nie wypowiada się na ten temat, przynajmniej przy mnie. Nie odradza, ale też nie popiera - mówi jeden z nich.

Gorzej jest w przypadku społeczeństwa, które jest znacznie podzielone. Są zwolennicy strażników, jak i przeciwnicy nawołujący do rozwiązania straży. - Nie jesteśmy lubiani, ale może to wynikać z tego, że ludzie nie postrzegają nas tak jak należy. My robimy to, co nam każe nasza władza. Stąd też w całym kraju wykonujemy swoją pracę na tyle dobrze i sumiennie, że niestety zwolenników nie mamy - stwierdza Krzysztof Wójcik.

Poparcie na pewno znaleźli w NSZZ "Solidarność" regionu śląsko-dąbrowskiego, która na 3 czerwca zaplanowała pikietę pod komendą straży miejskiej, na którą ma przyjechać około 200 osób. - I dojdzie do niej, jeśli do tego czasu nie dojdzie do porozumienia z komendantem - zapowiada Mirosław Grzywa, który w imieniu strażników prowadził wczoraj kolejną turę negocjacji. I po wczorajszych rozmowach można przewidywać, że do pikiety, jak i ciągu dalszego głodówki, dojdzie, ponieważ komendant straży miejskiej jest na chorobowym i nie wiadomo kiedy wróci. - A jego zastępca ma tylko "upoważnienie do kwestii merytorycznych" - podkreśla na koniec Grzywa.

*Pielgrzymka mężczyzn do Piekar 2014: ROZPOZNAJ SIĘ NA ZDJĘCIACH
*TRAGEDIA NA WIŚLE: Nurt porwał dwie dziewczyny ZDJĘCIA
*Elementarz: Bezpłatny podręcznik POBIERZ PDF
*Prawo jazdy kat. A. Egzamin na motocykl [PORADNIK WIDEO, ZDJĘCIA PLACU]