Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Bańbuła: Towarzysz i człowiek opozycji. Dwa życiorysy

Agata Pustułka
Tomasz Bańbuła, dziś wiceprzewodniczący Rady Miasta w Sosnowcu, był ostatnim sekretarzem Komitetu Miejskiego PZPR w mieście. Można powiedzieć "partyjną szychą", choć sam twierdzi, że bardziej likwidatorem organizacji.

Tadeusz Buranowski, jeden z liderów śląsko-dąbrowskiej Solidarności w latach 80-tych malował na murach napisy: Precz z komuną i Telewizja kłamie. I Buranowski i Bańbuła 4 czerwca 1989 roku przyjęli jako naturalną konsekwencję zdarzeń, choć interpretowanych z dwóch stron barykady. Dla Buranowskiego wolność, o którą walczył, miała często gorzki smak. Bańbuła cieszy się, że może spojrzeć sobie w oczy bez wstydu. Przełom 1989 roku obu postawił przed wielkim wyzwaniem. Na ich oczach odbywała się nie tylko transformacja ustroju, gospodarki. Każdy Polak musiał się sprawdzić w nowych okolicznościach.

- Nie było dla mnie szokiem odrzucenie przez wyborców listy krajowej. Wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazywały- ocenia po latach Bańbuła. - Odczuwałem jakie są nastroje wśród ludzi, którzy nie ukrywali swoich przekonań. Puste półki w sklepach były wymowne. Na każdym kroku było widać było, że PRL się kończy.

- Po ogłoszeniu wyników wyborów to tak naprawdę do końca nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, co udało nam się osiągnąć. Byliśmy w takiej zbiorowej euforii. Mało kto zastanawiał się, co będzie dalej, jak zagospodarujemy wolności - twierdzi Buranowski, wtedy z bagażem internowania w okresie stanu wojennego, po ciężkich przejściach.

Polityczne życiorysy

Buranowski, jak dziś mówi z uśmiechem, do Solidarności trafił przez przypadek. W 1980 roku roku pracował Hutniczym Przedsiębiorstwie Remontowym w Gliwicach. Był spawaczem. Kiedy wybuchł strajk w Hucie Katowice koledzy poprosili go, żeby pojechał do Dąbrowy Górniczej i rozeznał o co chodzi. - I już zostałem ze strajkującymi - wspomina.

Potem już u siebie w firmie zakładał Solidarność. W zarządzie regionu odpowiadał za informację. Był szefem grup plakatowych. Gdy zatrzymano go na katowickim Rynku w czasie sprzedaży podziemnych wydawnictw w jego obronie zorganizowano marsz na komisariat MO. W ruch poszły kamienie.

W okresie "festiwalu wolności" 33-letni Tadeusz miał odwagę i fantazję. - Nasze plakaty cały czas były zrywane albo zaklejane przez prawomyślne. Wpadliśmy na pomysł, by naklejać na nie napis: "Zdjełano w ZSSR". Wtedy esbecy musieli zrywać wszystko - opowiada Bujanowski.

13 grudnia został zatrzymany i internowany. Najpierw osadzono go Zabrzu-Zaborzu, a potem w Nowym Łupkowie. Na wolność wyszedł po roku. Potem wrócił do swojego zakładu pracy. W tym czasie życie osobiste mu się posypało. Rozszedł się z pierwszą żoną. SB zmuszało jego córkę, by skłoniła ojca do współpracy. Powiedzieli, że zobaczy go na swoim ślubie, albo w ogóle. Buranowski nie złamał się. Dziewczynka miała wtedy 13 lat.

Sztandar wyprowadzić

Bańbuła wywodzi się z robotniczej rodziny. Od zawsze związany z górnictwem. Pracował jako mistrz urządzeń szybowych. Odpowiedzialna praca. Bardzo ją lubił. Mówi, że sekretarzem partii, który wynosił sztandar, został tylko po to, żeby pilnować majątku dogorywającej wtedy partii. - Na rok zostałem - dodaje. Potem wrócił do siebie, na kopalnię, na to samo stnanowisko, chociaż proponowali mu lepsze i byli zdziwieni, że nie chce. Dopracował pięć lat brakujących mu do emerytury.

- Na początku łatwo nie było także i mnie. Pod moim adresem zdarzały się złośliwości, ale wkrótce wszystko wróciło do normy. Nawet mnie przepraszano za pewne zachowania. Może dlatego, że cały czas wyznawałem i wyznaję zasadę, że w każdych, nawet najgorszych czasach i w każdej sytuacji, trzeba i można być człowiekiem - dodaje Bańbuła.

On lubił się angażować, pomagać. Dlatego w 1994 roku postanowił startować do Rady Miasta. Zweryfikować swój życiorys w demokratycznych wyborach. I tak od tej pory cały czas jest radnym. W ostatnich wyborach zdobył najwięcej głosów ze zwszystkich kandydatów w mieście. Dokładnie 1644. Urzędujący prezydent Kazimierz Górski, też z SLD, o trzydzieści mniej.

Trudne lata

Dla Buranowskiego najgorsze były lata 90-te. - Przez dekadę praktycznie cały czas szukałem pracy. Nie miałem absolutnie żadnej pewności zatrudnienia. Mogłem przerobić 12 - 16 godzin na dobę, a potem dowiadywałem się, że wypłaty nie będzie, albo zakład zbankrutował - twierdzi. Ale potrafi także na ten okres spojrzeć z dystansem: Wiedzieliśmy, że na początku będzie źle, nawet gorzej niż było za PRL-u. A na Śląsku to już w ogóle było gorzej niż gdzie indziej, bo zdnia na dzień tysiące ludzi traciło pracę. Był chaos, bieda, krwiożercza wersja kapitalizmu.

Jednak Buranowski cenił sobie wywalczoną wolność, paszport w domu i wreszcie towary w sklepach, chociaż często nie mógł sobie pozwolić na ich zakup.

- Gdy patrzę wstecz to przełom 1989 roku porównuję do swojej symbolicznej podróży do Berlina Zachodniego pociągiem, gdy odwiedzałem moją córkę. Wtedy jeszcze istniała NRD. To, co przeżyłem na granicy było koszmarem. Stanęliśmy na bocznicy jak w Auschwitz. Wpadli milicjanci z psami. Przeszukiwanie. Horror. Potem przejechaliśmy do Berlina Zachodniego i wręcz poczuliśmy zapach wolności.
Buranowski "demokrację"okupił zdrowiem. Miał zawał, udar. - Przeszedłem na rentę. Malutką, ale się cieszyłem, bo wreszcie miałem jakiś stały dochód - twierdzi.

Bańbuła postanowił włączyć się w odnowę lewicy w Polsce. Budował nową partię SdRP. - To była wielka szansa, a czasy dla lewicy kiepskie. Poza tym Sosnowiec przeżywał niezwykle trudny okres. Wszystko padało: huty, kopalnie, przemysł lekki. Wydawało się, że z tego kryzysu nie wyjdziemy. Ale wbrew wszystkie mu udało się pokonać trudności. Teraz też wiele spraw nie jest idealnych. Najgorsze bezrobocie. W Sosnowcu sięgnęło 15 proc. - ocenia Bańbuła.

Czego nam brakuje?

- Dostałem po kościach, ale niczego nie żałuję - mówi Buranowski. A dostał po kościach jak mało kto. Niedawno jako były internowany otrzymał odszkodowanie: 22,8 tys. zł. Domagał się 25 tysięcy, tyle można dostać najwięcej, ale sąd nie przychylił się do wniosku.

- Wielu dawnych opozycjonistów znajduje się w trudnej sytuacji. Wielu nie chce wyciągać ręki po te pieniądze, ale naprawdę są one dla nich wybawieniem - dodaje Buranowski.

Co by dziś zmienił? - Życie jest bardzo drogie. Dawniej 20 -30 zł. to było coś. Teraz, żeby zrobić porządne zakupy trzeba wydać ponad sto złotych. Rząd musi coś zrobić, by się znów wszystko nie zaczęło walić - wylicza.

Polityką wciąż się interesuje, ale bez emocjonalnego zaangażowania. Ma za słabe serce... - Nie jestem ani po jednej stronie, ani po drugiej. Potrafię na wydarzenia patrzeć z dystansem i sprawiedliwie je ocenić - wyjaśnia.

Bańbułę boli spolaryzowanie polityczne społeczeństwa, panosząca się nienawiść. Nie wie, czy przepaść można zasypać,ale ze wszystkich sił trzeba się starać. Sceny z pogrzebu generała Wojciecha Jaruzelskiego, nad którego grobem ta nienawiść się wylała,przeraziły i pokazały, że wiele jest do zrobienia.

- W 1989 roku miałem dokładnie 49 lat. Zmiana ustroju otworzyła nowe możliwości. W samorządzie politykę zostawiamy na boku. Działamy merytorycznie -mówi. Jest dumny z rodziny, studiujących wnuczek. - Jesteśmy z żoną na emeryturze i cały czas mieszkamy w tym samym mieszkaniu - dodaje.


*Pielgrzymka mężczyzn do Piekar 2014: ROZPOZNAJ SIĘ NA ZDJĘCIACH
*TRAGEDIA NA WIŚLE: Nurt porwał dwie dziewczyny ZDJĘCIA
*Elementarz: Bezpłatny podręcznik POBIERZ PDF
*Prawo jazdy kat. A. Egzamin na motocykl [PORADNIK WIDEO, ZDJĘCIA PLACU]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!