Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

4 czerwca 1989: Już zawsze będzie to jeden z piękniejszych naszych dni. Historia zmieniła bieg

Teresa Semik
Walerian Pańko, jeden z najwybitniejszych posłów Sejmu kontraktowego
Walerian Pańko, jeden z najwybitniejszych posłów Sejmu kontraktowego Archiwum Gazety Uniwersyteckiej UŚ
4 czerwca 1989: To był skok w nieznane - mówi o Sejmie kontraktowym dr Janusz Okrzesik, poseł "Solidarności". - Nikt nie mógł przewidzieć, czy zmiany w Polsce się powiodą. Liczyliśmy się z oporem, nawet ze stanem wojennym. Reportaż Teresy Semik

WYPEŁNIJ INTERAKTYWNĄ ANKIETĘ:
25 LAT WOLNOŚCI: PLUSY I MINUSY

Pierwsza tura wyborów, 4 czerwca 1989 roku, zakończyła się zwycięstwem opozycji solidarnościowej, zorganizowanej wokół Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie - kandydaci "Solidarności" zdobyli 160 ze 161 mandatów możliwych do zdobycia w Sejmie.

Czytaj również:
Wybory 4 czerwca 1989 roku. Zobacz archiwalne zdjęcia
QUIZ DZ Sprawdź swoją wiedzę o PRL. Odpowiedz na nasze pytania

W 100-osobowym Senacie kandydaci wspierani przez Komitet Obywatelski objęli już w pierwszej turze aż 92 mandaty.
Kandydaci koalicji partyjnej z 299 przysługujących im mandatów w Sejmie uzyskali zaledwie 3, a w Senacie - żadnego. Najbardziej spektakularną klęskę ponieśli czołowi przedstawiciele kierownictwa partii, którzy byli na tzw. liście krajowej, bo spośród 35 kandydatów tylko dwaj: Mikołaj Kozakiewicz i Adam Zieliński otrzymali, zgodnie z wymogami ordynacji wyborczej, ponad 50 proc. głosów i dostali się do Sejmu kontraktowego. Pozostałych wyborcy skreślili.

Frekwencja wyniosła w pierwszej turze 62 proc.

Druga tura wyborów, 18 czerwca 1989 roku,

"Solidarność" zdobyła jedyny brakujący jej mandat poselski oraz 7 z 8 pozostałych do obsadzenia mandatów senatorskich. Ten ostatni mandat wygrał przedsiębiorca Henryk Stokłosa, wykluczony z PZPR w 1982 roku. Był parlamentarzystą niezależnym, czy raczej jedynym, którego nie poparła "Solidarność" .
Frekwencja w drugiej turze - 25 proc.

PZPR rzuciła wszystkie ręce na pokład, ale i w drugiej turze poniosła klęskę. Jej kandydaci walczyli wyłącznie między sobą. Kandydaci z aparatu partyjnego przegrywali z szeregowymi członkami. Do najbardziej spektakularnego pojedynku doszło w Chorzowie, gdzie o mandat poselski ubiegał się ówczesny pierwszy sekretarz Komitetu Wojewódzkiego partii w Katowicach Manfred Gorywoda. Pokonał go barman, Bogdan Szczygieł, też z PZPR.

Przegrał wtedy Bogumił Ferensztajn, były pierwszy sekretarz wojewódzki partii, a w latach 1987-1989 minister gospodarki przestrzennej i budo-wnictwa w rządach Zbigniewa Messnera oraz Mieczysława Rakowskiego. Był też posłem ustępującej kadencji Sejmu, liberałem wśród partyjnego establishmentu. W drugiej turze pokonał go nikomu nieznany Sebastian Czypionka, przewodniczący Rady Miejskiej Tychów, z ramienia PZPR, oczywiście.

Pod koniec kadencji Sejmu kontraktowego Sebastian Czypionka został posłem niezrzeszonym, by w końcu przenieść się do Polskiego Stronnictwa Ludowego, ale bez politycznego powodzenia. W latach 90. ten postpezetpeerowiec robił karierę w gospodarce, został prezesem Węglokoksu, a nawet był poważnym kandydatem na wojewodę katowickiego.

Spektakularne kariery niektórych posłów PZPR. W 1989 roku zaczęła się kariera poselska Barbary Blidy (okręg Chorzów), ale także Ireneusza Sekuły (okręg Sosnowiec), doktora nauk politycznych. Sekuła całe lata 70. kręcił się po ministerialnych urzędach, ale dopiero premier Messner zrobił go ministrem pracy, a za rządów Rakowskiego został nawet wicepremierem i specjalistą od gospodarki, która - jak wiadomo - zbankrutowała, a w nowej Polsce, w 1993 roku, był prezesem Głównego Urzędu Ceł.

Nie wszyscy zostali beneficjentami wolności z 1989 roku, z badań wynika, że zalicza się do nich niespełna jedna czwarta Polaków. Ale wtedy na Sejm kontraktowy wysłaliśmy stosunkowo silną ekipę. Wielu z naszego regionu awansowało#w polityce czy administracji. Wśród nich prof. Walerian Pańko z drużyny Lecha Wałęsy, został szefem NIK-u. Niestety, wkrótce zginął w wypadku. Dr Janusz Steinhoff już w 1990 r. został prezesem Wyższego Urzędu Górniczego, a potem w rządzie Jerzego Buzka był wicepremierem i ministrem gospodarki. Posłanka Anna Knysok w tym samym rządzie została wiceministrem zdrowia, a senator Leszek Piotrowski - wiceministrem sprawiedliwości. Przez lata posłem z Katowic był Jan Rzymełka.

Od Sejmu kontraktowego rozpoczęły się kariery ludzi, którzy uzyskali mandaty z list PZPR, m.in. Barbary Blidy, Władysława Serafina, bohatera afery taśmowej w PSL, bo z PZPR przeniósł się do ludowców. Z ludowcami piął się także Jacek Soska, w latach 90. wiceminister rolnictwa.

Inni, jak Jarosław Kapsa z Częstochowy, działacz "Solidarności", porzucili politykę. - Nie interesują mnie te wszystkie gierki, nic nieznaczące debaty - wyjaśnia. - Tamta praca parlamentarna na rzecz przebudowy Polski była kontynuacją mojej działalności opozycyjnej.

Fotka z Lechem Wałęsą

Kampania wyborcza z 1989 r. też w niczym nie przypominała dzisiejszych sporów, subtelnych technik porozumiewania się ze społeczeństwem. Kandydatów "Solidarności" na Śląsku wsparł francuski aktor i piosenkarz Yves Montand. Wystąpił w Zabrzu. W zasadzie wystarczyło zdjęcie z Lechem Wałęsą. - Te zdjęcia robiliśmy w słynnej Sali BHP Stoczni Gdańskiej, gdzie podpisano porozumienia sierpniowe 1980 roku - przypomina dr Steinhoff. W bramie witał ich Lech Wałęsa, Andrzej Wajda kręcił film, ale na pozowanie do zdjęcia czasu nie było. Dr Steinhoff, wówczas pracownik naukowo-dydaktyczny Politechniki Śląskiej, przyjechał do Gdańska w swetrze, bo tak wtedy ubierali się ludzie opozycji i w tym swetrze ma zdjęcie z Wałęsą. Zdobył mandat posła w okręgu gliwickim, podobnie jak Elżbieta Seferowicz, związana z "Solidarnością" śląskiej służby zdrowia. Oboje skutecznie ubiegali się o reelekcję w 1991 roku, również z list "Solidarności".

- W 1989 roku zaczął się proces budowania III RP, warto o tym pamiętać - mówi dr Steinhoff. - Stary system zbankrutował, nie zamierzaliśmy go ani zmieniać, ani naprawiać. Spieraliśmy się, jak głębokie będą to reformy gospodarcze, ale muszę przyznać, że przedstawiciele pozostałych klubów wspierali nas w tych zmianach, na przykład Barbara Blida czy Herbert Gabryś.
Gabryś, znany z funkcji dyrektorskich w śląskim przemyśle, dostał się do Sejmu kontraktowego z list PZPR-u. Po upływie kadencji wycofał się z polityki.

Wiedzieli, że wchodzą do parlamentu, by zapoczątkować jakiś proces zmian, że trzeba zbudować nowe państwo, nową gospodarkę, nowe instytucje, nowy świat. Czy mieli przeczucie, że pójdzie tak szybko?

- Gdyby w styczniu 1989 roku ktoś mnie o to spytał, powiedziałbym, że ani tak głębokich zmian nie przewidywałem, ani ich tempa - przypomina dr Janusz Okrzesik, poseł "Solidarności" z Bielska-Białej. - W czerwcu, już po wyborach, wiedziałem, że zmiany będą, choć jest to na razie skok w nieznane i nie wiadomo, co w ogóle uda się zrealizować. Klęska strony rządowej była ogromna, więc już następnego dnia nie opuszczała nas myśl, czy reakcją na tę przegraną nie będzie jakiś kolejny stan wojenny.

Ale potem było spotkanie w Warszawie i przymiarki, jaką solidarnościowy obóz przyjmie nazwę. Pierwotnie mieli tworzyć Opozycyjny Klub Parlamentarny. Bronisław Geremek podsunął, że może lepiej Obywatelski Klub Parlamentarny i tak zostało.
- Dla mnie symbolicznym momentem wolności była sierpniowa wizyta na Powązkach w kwaterze batalionu "Zośka". Historia nie tyle zmieniła bieg, co spięliśmy ją klamrą z tamtym czasem walki o Polskę - mówi prof. Jerzy Wuttke z Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, wówczas jeden z najbardziej wpływowych posłów solidarnościowych ze Śląska i na Śląsku.
Jak w każdych wyborach, byli spadochroniarze. Z drużyny Wałęsy do Sejmu kontraktowego kandydował ze Śląska Adam Michnik (okręg bytomski), naczelny "Gazety Wyborczej", a do Senatu prawnicy: z Warszawy Andrzej Wielowieyski (okręg Katowice) i z Krakowa Andrzej Rozmarynowicz (okręg Częstochowa), były doradca prawny Karola Wojtyły. Z kolei z rozdania PZPR mandat posła zdobywał z Wodzisławia Śląskiego Sławomir Wiatr, doktor politologii z Warszawy, sekretarz KC PZPR odpowiedzialny za oświatę, a za premiera Leszka Millera - pełnomocnik rządu ds. informacji europejskiej.

Jedynym posłem Sejmu kontraktowego, który zasiadał także w parlamencie poprzedniej kadencji, był poeta i publicysta Tadeusz Kijonka. - Nigdy nie czułem się politykiem zawodowym, raczej reprezentantem pewnej opinii społecznej na Śląsku - wyjaśnia. Kijonkę (PZPR, okręg bytomski) popierał w drugiej turze Komitet Obywatelski, a Leszek Piotrowski pisał w "Gazecie Wyborczej", że na akceptację zasługuje jako rzecznik spraw śląskich. Debaty z czasów Sejmu kontraktowego Kijonka określa jako "stan ruchomego gruntu", bo zmiany następowały ciągle i u podstaw.

Z list PZPR zdobył mandat w okręgu gliwickim Jan Szlachta. Inżynier górnik, etatowy dyrektor kopalń: Wujek, Makoszowy, Knurów, Zabrzańskie Gwarectwo Węglowe. W rządzie Zbigniewa Messnera był ministrem górnictwa i energetyki. Zmarł w 1993 roku.

Spośród ludowców postacią najbardziej rozpoznawalną był wówczas Jacek Soska (okręg Dąbrowa Górnicza), znany z mocnego języka. Posłem był przez dwie kolejne kadencje, próbował się dostać do Parlamentu Europejskiego w 2004 roku, ale jego czas minął. Po niepowodzeniach parlamentarnych został radnym wojewódzkim w Krakowie. Ma własną stadninę koni. W ub. roku na obrady sejmiku przyjechał konno, by w ten oryginalny sposób zwrócić uwagę na małą liczbę miejsc parkingowych.

Wzloty i upadki

Władysław Serafin, który niedawno wykazywał nepotyzm ludowców, należał do PZPR od 1969 roku i z jej ramienia został posłem w 1989 roku (okręg lubliniecki). Przez kolejne dwie kadencje był posłem PSL, a potem już bezskutecznie ubiegał się o mandat w Sejmie, także w Parlamencie Europejskim.

Do partii satelickich należało w 1989 roku Stronnictwo Demokratyczne, reprezentujące drobną wytwórczość i rzemiosło. Kandydaci SD mieli gwarantowane miejsca w ramach tego kontraktu - 65 proc. dla PZPR i jego sojuszników. Z tej puli do Sejmu kontraktowego trafił katowicki adwokat, Jerzy Rusecki, i nauczyciel z Wisły Jan Knoppek, ale po tym epizodzie ich kariery polityczne w zasadzie się wypaliły.

Epizodyczne były też polityczne kariery wielu posłów solidarnościowych. Próby o reelekcję Stanisławy Krauz (okręg Wodzisław), katechetki i urzędnika, kończyły się niepowodzeniem. Ostatni, bezskuteczny wysiłek podjęła w 2010 roku kandydując z ramienia PiS do rady Jastrzębia-Zdroju. Z kolei Czesław Robakowski (okręg Dąbrowa Górnicza), inżynier górnik, zupełnie wycofał się z działalności politycznej i wrócił do przemysłu. Podobnie jak Michał Caputa z Żywca, wspaniały nauczyciel polskiego. Z PiS związał się potem Marek Dziubek (okręg lubliniecki) i Czesław Sobierajski (okręg rybnicki). W Sejmie byli dwukrotnie. Sobierajski kandydował jeszcze do parlamentu kilka razy, ale już bez efektu. Jest radnym wojewódzkim.

Więcej uznania zdobywali w swoim środowisku Bielska-Białej dr Janusz Okrzesik, politolog, i Grażyna Staniszewska, polonistka. Kontynuowali działalność parlamentarną. Staniszewska została posłanką w Brukseli. Z kolei Andrzej Sikora miał szczęście do stanowisk - za rządów Buzka wojewoda bielski, dyrektor oddziału IPN w Katowicach, dyrektor Wydziału Obsługi Prawnej śląskiego Urzędu Marszałkowskiego.

Jak powiedział Lech Wałęsa, w 1989 roku komuniści dostali czerwoną kartkę, ale tym razem ten kolor nie mógł ich cieszyć. Kadencja parlamentu kontraktowego trwała tylko dwa i pół roku. Efekty są imponujące. Dziś można się spierać, czy te zmiany dało się przeprowadzić lepiej, a przede wszystkim mniej boleśnie. Nie wszyscy udźwignęli drastyczne reformy Balcerowicza. Żółtą kartkę wystawili dwa lata później, w czasie wyborów prezydenckich, odrzucając kandydaturę Tadeusza Mazowieckiego. Jako premier firmował te reformy. Cztery lata później Polacy pokazali kartkę czerwoną. Lewica, która ledwo oddała rządy, wróciła triumfalnie do władzy w 1993 roku.

Sejm kontraktowy 1989

Wybory 1989 roku do Sejmu kontraktowego odbyły się w dwóch turach: 4 i 18 czerwca. Zostały przeprowadzone na zasadach ustalonych przy Okrągłym Stole. W 460-osobowym Sejmie, PZPR i partie satelickie miały zagwarantowane 299 miejsc (65 proc. mandatów), a dla kandydatów bezpartyjnych, w tym dla opozycji solidarnościowej, zostało 161 miejsc (35 proc. mandatów), do zdobycia w wolnej grze wyborczej.

W 100-osobowym Senacie na równych prawach mogli się ubiegać o mandaty kandydaci partyjni i bezpartyjni.
Wybory z 4 czerwca zakończyły się zwycięstwem opozycji solidarnościowej, zorganizowanej wokół Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. Ludzie "Solidarności" mieli teraz budować nowy ład. W sierpniu 1989 r. powołali własny rząd z Tadeuszem Mazowieckim, a wraz z nim Leszka Balcerowicza, który miał dokonywać fundamentalnych zmian w gospodarce. Czy te zmiany musiały być z taką ilością ofiar? Ekonomiści nie są do końca pewni. Bez ofiar by się nie obeszło, ale czy musiały być na taką skalę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!