Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Podsłuchiwany, podsłuchiwana

Marek S. Szczepański
Marek S. Szczepański
Marek S. Szczepański arc.
Dzięki podsłuchom cała Polska czyta Sienkiewicza. Szkoda, że lektura nie dotyczy dzieł noblisty, lecz knajackich rozmów

Ponad czterdzieści lat temu Stanisław Bareja, prześmiewczy reżyser filmowy, twórca kultowej komedii "Miś", nakręcił obraz zatytułowany "Poszukiwany, poszukiwana". Pełno w nim absurdów, zaskakujących zwrotów akcji i znakomitych scen z udziałem Wojciecha Pokory, pracownika muzeum, historyka sztuki, a jednocześnie gosposi domowej o wdzięcznym imieniu Marysia.

Nie potrafię uwolnić się od takich filmowych skojarzeń, oglądając wielodniowy już spektakl związany z aferą podsłuchową, opisaną przez dziennikarzy tygodnika "Wprost". Rynsztokowy język prezesa Narodowego Banku Polskiego, przy okazji - profesora - Marka Belki, czy bojaźń podatkowa Sławomira Nowaka nie mogą przysłonić słów ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, który bezceremonialnie stwierdził, że państwo polskie nie istnieje.

To zdumiewające wyznanie osoby, która winna właśnie za dobry stan państwa odpowiadać. Ujawnienie nielegalnych podsłuchów, uzyskanych w drodze przestępstwa, ma - mimo wszystkich zastrzeżeń prawnych - pozytywne konsekwencje. Przede wszystkim okazało się, że kluczowe figury w państwie polskim mogą być inwigilowane w każdych warunkach i okolicznościach. A to oznacza, że bardzo potrzebne służby specjalne i ich funkcjonariusze nie dopełniły swoich podstawowych obowiązków.

Daleki jestem od radykalizmu, ale zmiany personalne i organizacyjne w rządzie Donalda Tuska są bezwzględnie konieczne. Zawstydzająca jest bowiem sytuacja niezgodna z duchem demokratycznego państwa, w której minister Bartłomiej Sienkiewicz pełni jednocześnie rolę poszkodowanego, świadka i sędziego we własnej sprawie.

Nie poprawia nastroju dowcipna uwaga jednego z moich studentów twierdzącego, że dzięki podsłuchom cała Polska czyta Sienkiewicza. Szkoda, że lektura nie dotyczy dzieł noblisty, a jedynie knajackich rozmów prowadzonych w kanciapie warszawskiej restauracji.

Czymś zupełnie innym jest dictum stawianie przez Marka Belkę w sprawie dymisji ministra finansów Jacka Rostow-skiego czy też naciski słowne, podlane alkoholem, w przygotowaniu nowelizacji ustawy o Narodowym Banku Polskim. Przecież to instytucja kluczowa dla wszystkich bez wyjątku Polaków i zawartości ich portfeli. Przy okazji trudno nie dostrzec spadków na giełdzie papierów wartościowych, jednoznacznie związanych z aferą podsłuchową.

Spektakl bezradności państwa, jego instytucji i przedstawicieli przedłużyła nieudolna i nieskuteczna, a przy tym bezceremonialna interwencja policji, prokuratury oraz służb specjalnych bezpośrednio w redakcji tygodnika "Wprost". Oglądałem telewizyjny przekaz z tego zdarzenia z zakłopotaniem, tym bardziej że wybitni znawcy prawa na tych poczynaniach państwa nie pozostawili suchej nitki.
Mam pewność, że za tą improwizowaną inwazją w redakcji kryje się lęk, ba, głęboka bojaźń, kolejnych polityków goszczących w restauracji i niepewnych, które fragmenty ich wypowiedzi zostały podsłuchane i wcześniej lub później ujrzą światło dzienne.

Gdzieś w tle całej tej afery dominującej całkowicie w przekazach medialnych zniknął problem związany z dramatyczną kondycją finansową Kompanii Węglowej, zatrudniającej blisko 55 tysięcy pracowników i żywiącej ich rodziny oraz całe grupy kooperantów. Poruszające słowa prezesa Kompanii Mirosława Tarasa o możliwej upadłości firmy i ewentualnych następstwach tego zdarzenia, nie przedarły się do świadomości obywateli i publicznej wyobraźni. Widocznie po raz kolejny potrzebny jest w województwie kataklizm ekonomiczny, aby zainteresowanie rządu skupiło się na problemach regionu.

W całej tej sytuacji kluczową rolę mediacyjną i stabilizacyjną odegrać może prezydent Bronisław Komorowski. Stateczny, powściągliwy i chyba jednak nieżyrandolowy. Można mieć do niego wiele zastrzeżeń związanych ze spóźnionymi reakcjami na niektóre zdarzenia, choćby na Ukrainie, wyśmiewać małostkowo wpadki, choćby ortograficzne, ale w sytuacji krytycznej prezydent winien odważnie podejmować konstytucyjne działania, minimalizujące straty i szkody wywołane przez nieudolną władzę wykonawczą, rząd, instytucje państwa i samych polityków.

Na pocieszenie mogę tylko przywołać zadowolenie mojego współpracownika, który otrzymał właśnie mandat za wykroczenie drogowe. Na moje pytanie o tę fontannę radości odpowiedział: "Ten mandat to znak, że jednak państwo polskie istnieje". Osobiście wolałbym jednak być świadkiem innych przejawów jego funkcjonowania.

Marek S. Szczepański,
socjolog


*Mundial 2014: Pełne składy wszystkich zespołów grających na Mundialu 2014
*2500 górników na bruk w Kompanii Węglowej. To tragedia!
*Basen Ruda w Rybniku najpiękniejszy w Polsce? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Elementarz: Bezpłatny podręcznik POBIERZ PDF

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Szczepański: Podsłuchiwany, podsłuchiwana - Dziennik Zachodni