18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hubert Kostka - bramkarz z fakultetami

Andrzej Azyan
Hubert Kostka był legendarnym bramkarzem i znakomitym trenerem - teraz, na emeryturze, nadal żyje piłką nożną
Hubert Kostka był legendarnym bramkarzem i znakomitym trenerem - teraz, na emeryturze, nadal żyje piłką nożną fot. karina trojok fot. archiwum katowickiego Sportu
Hubert Kostka od najmłodszych lat chciał grać w piłkę. Potrafił jednak pogodzić uprawianie sportu z nauką. Na stare lata wrócił do rodzinnych Markowic, lecz nadal żyje swoim ukochanym futbolem

Marzeniem każdego zawodnika wyczynowo uprawiającego sport jest zdobycie medalu olimpijskie-go. Hubert Kostka ma go w swojej kolekcji. W 1972 roku w Monachium wraz z kolegami z piłkarskiej reprezentacji Polski stanął na najwyższym stopniu podium. Złoty medal wywalczony przez wybrańców legendarnego trenera Kazimierza Górskiego był sporą niespodzianką i zaczątkiem wspaniałej ery naszego futbolu.

Nie wiem czy zagrałbym tak świetny mecz jak Jan Tomaszewski na Wembley

- To było świetne ukoronowanie mojej zawodniczej kariery. Największą zasługę w tym sukcesie miał Kazimierz Górski. Potrafił stworzyć zespół doskonale rozumiejący się nie tylko na boisku. Miał przy tym znakomitą intuicję - mówi Kostka.

W reprezentacji Polski wystąpił 34 razy. Kilkakrotnie był jej kapitanem. Największe sukcesy klubowe odniósł z Górnikiem Zabrze. Osiem razy wywalczył z tą drużyną mistrzostwo Polski, sześć razy Puchar Polski. W 1970 roku Górnik z Kostką w bramce dotarł do finału Pucharu Zdobywców Pucharów. Te sukcesy osiągnął przede wszystkim dzięki wielkiemu uporowi w dążeniu do celu. Nigdy nie zrażał się przeciwnościami. One wręcz go jeszcze bardziej hartowały.

Kręcił piruety na lodzie
Urodził się 27 maja 1940 roku w Markowicach. Dzisiaj jest to dzielnica Raciborza. Wtedy była to samodzielna miejscowość. Ojciec poszedł na wojnę i zginął. Jego i dwóch braci wychowywała matka. Lekko nie było, ale starała się im zapewnić jak najlepsze dzieciństwo. Do sportu garnął się już od najmłodszych lat. Jako mały chłopak zaczął grać w piłkę, najpierw z kolegami, gdzie tylko się dało. Futbol był jednak jedną z wielu dyscyplin, które uprawiał. W swoim bogatym sportowym archiwum pieczołowicie przechowuje dyplomy za zajęcie pierwszego miejsca w jeździe figurowej na lodzie i trzeciego miejsca w jeździe szybkiej na lodzie. Te sukcesy odniósł w 1954 r.

- Zawody łyżwiarskie odbywały się w zimie na zamarzniętym stawie w Markowicach. To była wielka frajda dla mnie i kolegów, że mogliśmy w nich uczestniczyć - wspomina.

Zresztą grał także w tenisa stołowego, uprawiał gimnastykę. Od najmłodszych lat ciągnęło go jednak do futbolu. Na początku wcale nie stał na bramce. Grał w polu i zdobywał bramki w zespole, który występował w B klasie. - To były czasy, kiedy występowało się tam, gdzie była konieczność. Potrafiłem dobrze łapać piłkę, przydały mi się doświadczenia z gry w dwa ognie i w piłkę ręczną. Dlatego jak nie przyszedł na mecz bramkarz, to ja go zastępowałem - opowiada Kostka.
Traktorem na mecz
Po skończeniu podstawówki w Markowicach Kostka poszedł do LO im. Jana Kasprowicza w Raciborzu. Nigdy nie zaniedbywał nauki, ciągnęło go jednak do sportu. W "Kasprowiczu" popularna była koszykówka. Nauczyciel w-f wziął go do drużyny koszykarskiej, grającej w III lidze.
- Koszykówka nawet mi się podobała, ale powstał dylemat. Jak miałem do wyboru mecz piłki nożnej i koszykówki, to wybierałem piłkę nożną. Niestety, miałem przez to problemy z nauczycielem wuefu- nie ukrywa Kostka.

Rozterki czy wybrać koszykówkę, czy futbol, skończyły się, gdy w Markowicach powstała piłkarska drużyna B klasy.

- Gra w B klasie była bardzo ważna. W klubie nie było pieniędzy, ale wtedy nikt na to nie zwracał uwagi. Pamiętam, że na jakiś mecz jechaliśmy drabiniastym konnym wozem. Nogi wkładaliśmy między szczeble. Potem z miejscowego PGR-u dostaliśmy traktor na wyjazdowe mecze. To już było coś. Przypominam sobie, że grałem w butach piłkarskich, które zrobiono przed wojną. Sznurówki były białe i przed każdym meczem je prałem - mówi Kostka.

Kto pobił sędziów?
Wielu kibiców pamięta, że Hubert Kostka w czasach kiedy był trenerem krytycznie oceniał sędziów. Miał do nich uraz, wręcz z nimi walczył. Skąd się to wzięło? Pora na wyjaśnienie.

- Graliśmy w Markowicach, decydujący mecz o wejście do A klasy z RKS Sławięcice. To był zakładowy klub, o wiele bogatszy od naszego. Rywale przyjechali ze swoim sędzią, który tak drukował, że była to katastrofa. Występowałem w polu. Wyniku nie pamiętam, ale RKS awansował do A klasy. Strzeliłem wtedy dwa go-le, dwóch kolejnych mi nie uznał. Kręcił niesamowicie. Po meczu został pobity przez kibiców. W poniedziałek przyszedłem do szkoły, a byłem w klasie maturalnej i przeżyłem szok. Do naszej klasy weszła zdenerwowana nauczycielka, walnęła dziennikiem na katedrę. Krzyknęła, Kostka na środek, czytaj. W Trybunie Opolskiej z tyłu była notatka: Chuligańskie wybryki na stadionie w Markowicach.

Pobity został sędzia. Sprawcami byli Hubert Kostka, prezes Szulc, kapitan Dudek, bramkarz Gacka. Jak to zobaczyłem to zdębiałem. Co masz do powiedzenia? Nic nie miałem do powiedzenia, bo nie brałem w tym udziału. W każdym razie na kilka miesięcy przed maturą zostałem zawieszony w prawach ucznia. Na szczęście miałem mocne alibi. W RKS grało dwóch moich kolegów. Przed i po meczu przebierali się oni u mnie w do-mu. Razem opuściliśmy boisko. Potwierdzili to w sądzie i w ten sposób zostałem oczyszczony z zarzutów, ale co się najadłem strachu, to moje - wspomina Kostka.

Z Unii Racibórz do Górnika Zabrze
Profesjonalną karierę sportową rozpoczął w 1958 r. w drugoligowej Unii Racibórz. Też w zasadzie przez przypadek. W klubie zabrakło bramkarza. Ogłoszono nabór na tę pozycję. Do pójścia na sprawdzian namówili go koledzy ze szkoły. Po kilku treningach zagrał w pierwszej drużynie. Po maturze rozpoczął studia na Wydziale Górniczym Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Jesienią 1960 r. trafił do Górnika. Pieczołowicie przechowuje gazetowe wycinki z gry w pierwszym sezonie w zabrzańskiej drużynie.
Umiejętnie godził naukę ze sportem, starając się być na wszystkich zajęciach. Terminowo zaliczał sesje i po pięciu latach został magistrem inżynierem górnictwa.
W Górniku grał do 1973 r. Mając 33 lata postanowił zakończyć zawodniczą karierę, choć był wówczas w apogeum swoich bramkarskich możliwości. Czy czuł się spełniony po zdobyciu złotego medalu olimpijskiego?

- Wtedy panowała taka opinia, że piłkarze po trzydziestce powinni dać sobie spokój z graniem. Wziąłem to sobie do serca. Rozmawiałem o tym z trenerem Górskim. Namawiał mnie do powrotu do reprezentacji. Jednak zostałem przy swoim. Myślę, że dobrze zrobiłem. Nie wiem, czy zagrałbym tak świetny mecz jak Jan Tomaszewski na Wembley z Anglią - mówi Kostka.

Trenerskie szlify od Kazimierza Górskiego
Mógł wrócić do wyuczonego zawodu i pójść na kopalnię. Ciągnęło go jednak do piłki. Postanowił zostać trenerem. Rozpoczął studia na AWF w Katowicach na Wydziale Trenerskim. Ukończył je bez problemu. Można powiedzieć, że trenerskie szlify otrzymał od Kazimierza Górskiego, który przed mistrzostwami świata w 1974 roku zaprosił go do swojego sztabu i zaproponował szkolenie bramkarzy. W swojej trenerskiej karierze zdobył dwa razy mistrzostwo Polski z Górnikiem Zabrze i raz z Szombierkami Bytom. Osiem lat pracował w Szwajcarii w Grenchen i Aarau. Zawsze wiele wymagał od siebie i taki był wobec zawodników, których prowadził. Podał pomocną dłoń Andrzejowi Iwanowi, jednemu z najlepszych polskich piłkarzy, który znalazł się na zakręcie swojej kariery. Po zawieszeniu go w Wiśle Kraków, ściągnął go do Górnika. Odbył z nim kilka męskich rozmów. Dzięki Kostce znowu zaczął bardzo dobrze grać.

Obecnie Kostka mieszka w Markowicach. Wrócił do rodzinnej miejscowości skąd pochodzi także jego żona Ruth. W lecie pracuje w ogrodzie, zimą pali w kominku i czasami wspomina dawne lata. Dużo ogląda piłkarskich spotkań w telewizji. Czasami nawet łapie się na tym, że trochę przesadza, ale od futbolu nie może się uwolnić.

Z legendarnym bramkarzem i trenerem Górnika spotkaliśmy się kilka dni przed świętami.
- Zawsze staram się spędzać Boże Narodzenie w domu. Raz tylko byłem za granicą w Niemczech. Tam jednak święta mają inny charakter. Pasterka była o ósmej wieczorem, a nie o północy. Preferujemy tradycyjnie potrawy, choć żona gotuje na przykład barszcz, którego na Śląsku kiedyś nie było. Ja najbardziej lubię zupę rybną i karpia. Żona świetnie go przyrządza. Jak mieszkaliśmy w Zabrzu, to mieliśmy często sztuczną choinkę. Teraz mamy naturalną. Staramy się spędzać Wigilię w rodzinnym gronie. To cenię sobie najbardziej - dodaje na zakończenie Kostka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!