18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boże Narodzenie musi być w domu. Rozmowy z Krystyną Bochenek

Redakcja
Krystyna Bochenek, wicemarszałek Senatu RP,  nasza felietonistka .  Zginęła w katastrofie prezydenckiego tupolewa pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku
Krystyna Bochenek, wicemarszałek Senatu RP, nasza felietonistka . Zginęła w katastrofie prezydenckiego tupolewa pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku Fot. Arkadiusz Gola
Między gałązkami mojej choinki ukrył się aniołek w czerwonej pelerynce. Zwykle aniołki ubrane są na biało, ale ten akurat jest inny. Pamiętajcie, to co mamy jest wielkim szczęściem, ale może minąć - mówiła Krystyna Bochenek. To były jej przedostatnie święta Bożego Narodzenia. Zginęła 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem...

Publikujemy zapis rozmowy, która ukazała się na antenie Radia Katowice przed Bożym Narodzeniem 2008 roku. Z Krystyną Bochenek o magii świąt Bożego Narodzenia rozmawiała Anna Sojka
***
Krysiu, nie wiem, czy czerwony aniołek będzie pasował na Twoją choinkę. W jakich będzie kolorach w tym roku?
Śliczny jest, bardzo dziękuję, ale nie wiem, czy zasłużyłam... (śmiech). U nas zawsze choinka jest kolorowa i zawsze to prawdziwe drzewko. Mamy ulubione bombki i… ptaszki zrobione przeze mnie jeszcze w dzieciństwie razem z nieżyjącym już panem Grądkowskim, który mieszkał na parterze domu, w którym się wychowałam. Kogutki mają już co prawda trochę wyleniałe ogonki i dość żałośnie wyglądają przy kolorowych bombkach, ale zawsze kilka takich ręcznie wykonanych ozdób wisi na choince.

Posłuchaj oryginalnego nagrania świątecznej rozmowy z Krystyną Bochenek

Pewnie dziś już nikt się nie prześciga w wieszaniu bombek i łańcuchów na choince?
Tak, to prawda. Nawet jedno patrzy na drugie, kto to ma zrobić. Dzieci są już dorosłe, ale wszyscy chcą spędzać święta w domu w Katowicach. Podjęliśmy nawet kiedyś desperacką próbę wyjazdu, jednak skończyło się to wielkim krachem. Wszyscy zagryzali zęby, że nie ta grzybowa, nie ten karp, nie ten barszcz, nie te uszka... a w ogóle, to co to za obcy ludzie siedzą obok. Wtedy zapadło postanowienie, że nigdy więcej, że może być "o głodzie i chłodzie", ale w domu. Ja nieraz już mówiłam, że do dziś mam szczęśliwie dwie matki - czyli moją "warszawską" i mamę mojego męża, którą nazywam "mamą ze Śląska". Obie zawsze Wigilię chcą mieć u siebie, więc ja jej nigdy nie przygotowywałam. Rewanżuję się za to obiadem w pierwszy albo drugi dzień świąt i wtedy jest naprawdę bardzo uroczyście.

Ile osób zasiada przy stole?
To różnie bywa, często jest siostra z rodziną, teraz doszła synowa, czasami przyjeżdża szwagier, też z rodziną.... no, kilkanaście osób zawsze jest.

Czy zauważasz zmianę podejścia naszych dzieci do świąt? Młodzi często starają się uciec od obowiązków świątecznych, które dla nas i naszych rodziców zawsze były bardzo ważne.
U mnie w domu święta są bardzo ważne. Jest to po części moja zasługa, bo zawsze przywiązywałam dużą wagę do tego, by były one rodzinne. Wtedy jest najlepszy czas, by wyłączyć się z codzienności, w czasie świątecznych dni być ze sobą, rozmawiać i jak to mawia moja mama: kokosić się we własnym sosie. Moje dzieci są nauczone, że należy świętować święta. Zawsze bardzo poważnie podchodził do tego mój mąż i nawet w okresie buntu młodzieńczego dzieci pilnował, aby nie zasiadały do stołu w bluzach sportowych, żeby wszyscy odpowiednio wcześnie byli w domu, żeby wspólnie przygotowywać podarki, choćby symboliczne. W naszych dzieciach to gdzieś zostało, niezwykle cenią sobie chwile spędzone wśród bliskich i, jak powiedziałam, nie wyobrażają sobie Wigilii poza domem. Mam wrażenie, że czasami nawet próbują wymusić na nas, zapracowanych rodzicach to, żeby święta miały taki niezwykły charakter.
Spotkanie przy stole i poświęcony sobie czas są ważne nie tylko w święta.
To jest wielki problem współczesnego świata. Z jednej strony "ból pleców", jak mówią mądrzy ludzie, a ja doświadczam tego bólu, z drugiej samotność człowieka nawet wśród bliskich. Są kolejne rzeczy do załatwienia, kolejne problemy wynikające z codzienności, nowe zadania i wyzwania. Człowiek cały czas gdzieś biegnie. Naprawdę można mieć bardzo dużą rodzinę a nie czuć wspólnoty. Jeśli się zaniedba, pozostawi na potem sprawy bliskich, bo wydaje się, ze mogą one poczekać, to w pewnym momencie można obudzić się z naprawdę wielkim wyrzutem sumienia. To nie jest tak, że ci bliscy zawsze przy nas są, zawsze cieszą się dobrym zdrowiem, żyją i są nieśmiertelni. Widziałam wiele tragedii, które zaczynały się od tego, że ktoś zaniedbał najbliższych, że dzień po dniu, niepostrzeżenie tracił z nimi kontakt. Bo to jest tak, że do dziecka, do męża, do matki mówimy: poczekaj, zaraz, potem, nie przeszkadzaj, przecież teraz muszę przygotować święta. Masz tu prezent zawinięty w kolorowy papier, pobaw się nim, ale nie ze mną. Ja przecież jestem zmęczona. To jest jakieś błędne koło, jakiś wir, który wciąga wszystkich zapracowanych ludzi z tysiącami spraw do załatwienia, z przykrą świadomością, która przychodzi przed zaśnięciem, że zapomnieli zadzwonić do matki, że już dwa dni nie rozmawiali z dziećmi... Ja też nie jestem wolna od takich rozterek i wiem, że to jest bardzo poważny dylemat mój i świata, który mnie otacza. To, że goniąc przed siebie, za przysłowiowym króliczkiem, dobrem, spełnieniem różnych zachcianek, tak naprawdę tracimy kontakt ze sobą nawzajem. To jest bardzo przykre. W bliskich relacjach posługujemy się hasłowością, mówimy do siebie skrótami, nie patrzymy sobie w oczy, nie poświęcamy czasu, bo wszystko inne jest ważniejsze, bo ta codzienność, ta zwyczajność i bliskość mogą poczekać. Oni przecież są na wyciągnięcie ręki, nie obrażą się, nie odejdą, bo są z nami związani więzami krwi, kochają nas. To przecież powinno wystarczyć, ale bywa, nie wystarcza na długo i kończy się wielkim krachem. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę.

Posłuchaj oryginalnego nagrania świątecznej rozmowy z Krystyną Bochenek

Ktoś mógłby teraz powiedzieć: "i to mówi osoba, która wciąż jest zajęta, której wiecznie nie ma w domu?
Powtarzam, to jest wielki problem, zwłaszcza, że wszyscy mamy wiele obowiązków. Syn pracuje i ma już swoją rodzinę, córka studiuje poza Katowicami, mąż wiecznie zapracowany, nie mamy więc czasu na częste spotkania. Staram się jednak być wierna pewnym zasadom, które tworzą naszą rodzinną tożsamość. Dla naszej rodziny są takie momenty w ciągu roku, które są dla nas momentami świętymi, chwilami, które nas łączą, które budują naszą wspólnotę. Jeździmy razem na wakacje, staramy się tak dopasować nasze kalendarze, by być ze sobą przynajmniej dwa tygodnie. To nie jest ważne czy na działce czy w Egipcie. Kogo na co stać i co kto lubi. Wtedy ze sobą rozmawiamy, jemy razem śniadania, chodzimy na zakupy czy na plażę. W czasie zimowych ferii, gdy dzieci były jeszcze małe zawsze staraliśmy się spędzić ze sobą chociaż tydzień. To najlepsza okazja, aby posłuchać co ma do powiedzenia syn czy córka albo opowiedzieć to, na co zabrakło czasu kiedy indziej, podzielić się myślami czy troskami. Oczywiście wydarzeniem nadzwyczajnym w naszym życiu rodzinnym są święta. Po to jest tradycja, wspólne wyjścia na pasterkę, stół i stroiki wigilijne. Nie żeby epatować swoją urodą i żebyśmy się prześcigali kto więcej da i kto ma piękniej opakowany prezent, ale żebyśmy byli ze sobą, żebyśmy zobaczyli jak śmieje się dziecko, jak cieszy się mama. Abyśmy się nie opędzali od siebie. Trzeba znaleźć kilka takich momentów w roku, których pod żadnym pozorem nie możemy przeoczyć, zaniechać ich odświętności i nadzwyczajności.

Czego nie może zabraknąć w święta Bożego Narodzenia u Krystyny i Andrzeja Bochenków?
Wszystkich przy stole.... bardzo trudne były te święta, gdy odszedł mój ojciec, potem teść... Nie może zabraknąć dzieci, nie może zabraknąć białego obrusa. Czego jeszcze? Nie może zabraknąć aury, bo wszystkie inne rzeczy się zmieniają, są lepsze lub gorsze, a ona pozostaje niezmienna. Nie może zabraknąć opłatka. Opłatek jest najważniejszy i zawsze się dzielimy nim z pełną powagą. On skupia nas wszystkich i doprowadza do równowagi. O ten poświęcony opłatek zawsze dbają nasze mamy a potem jedna i druga daje nam go do domu, żeby był także na naszym stole.

A jak brzmią słowa życzeń świątecznych, które kierujecie do siebie?
To są bardzo osobiste i różne życzenia ale jedno mam w głębi serca zawsze. W podświadomości mam taką myśl, takie pragnienie, żeby w tym samym gronie spotkać się za rok. To jest najpiękniejsze i najważniejsze dla nas wszystkich życzenie, aby bliscy, kochający się ludzie mogli znów usiąść wspólnie do wigilijnego stołu. Bo to co mamy teraz, jest bardzo wielkim szczęściem, ale to przecież może przeminąć, może się zmienić. Pragnienie wspólnoty podczas kolejnych świąt jest we mnie najsilniejsze.
Rozmawiała Anna Sojka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!