Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Czy na tym mundialu nie ma "naszych"?

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat arc.
Piękne są te transmisje piłkarskie z Brazylii. Wysoki poziom sportowy rymuje się z atmosferą ludycznego święta, w którym uczestniczą wielobarwne tłumy kibiców, żywiołowo dopingujące swoich. Kamery wyłapują całe rodziny i zorganizowane grupy fanów. Jak dotąd nie dotarły do nas informacje o jakichkolwiek aktach agresji. A na ulicach i boiskach widać takie wymieszanie języków, krwi, ras i temperamentów, że można by się tego obawiać.

U nas łatwiej o awantury na tle etnicznym, choć czarnoskórych jakoś ciągle mniej niż w Nigerii. A propos - czy zauważyliście Państwo, jak wielu białych kibicowało na mundialowych stadionach tej drużynie, i bynajmniej nie byli to jacyś brazylijscy czy europejscy "przebierańcy". Okazuje się, że tak jak my mieliśmy swego Emmanuela Olisadebe, tak wśród nigeryjskich fanów zasiadło wielu zasymilizowanych Kowalskich, Mullerów albo innych Brownów. Przyznam, że bardzo mnie to zaskoczyło, bo widocznie niewiele wiem o współczesnej Afryce.

W dżungli to ja ostatnio byłem w roku 2008. Podczas futbolowych mistrzostw Europy niespodziewanie wyrosła w jednym ze śląskich pubów piwnych. Graliśmy wtedy ze współgospodarzami, Austrią. Mimo że mecz rozpoczynał się wieczorem, jakoś nie dałem rady wrócić do domu, więc szukałem ratunku w pierwszym lepszym miejscu, gdzie wstawiono jakiś telewizor. Ledwo zdążyłem, dlatego wcześniej nie zdołałem się przyjrzeć knajpianym kibicom. Ale jakoś tak od razu dziwnie się poczułem.

Trochę tak, jak pewien polski artysta teatralny, który przed wieloma laty opisywał swe wrażenia z dziewiczej podróży na plac Tiananmen w Pekinie. Kiedy rozglądnął się wokół i zobaczył wyłącznie tysiące Chińczyków, to pojął, że to może on ma niewłaściwy kolor skóry i niesymetryczny układ oczu. Znalazłem się zatem w dżungli, pośród egzotycznych drzew, na których zwisali i w rytm Mazurka Dąbrowskiego posępnie podrygiwali osobnicy, określający się mianem "patriotów polskich".

Byli ładnie wygoleni, a na nogach mieli podkute wysokie buciki, choć to było - jak teraz - wczesne lato. Już po 5-10 minutach skandowali śmieszne faszystowskie wierszyki i nucili równie śmieszne piosenki. Zadziwiające, wcale nie byli pijani. Ta przyduszona agresja - bez większej ilości używek - sama się z nich wylewała.

Nigdy wcześniej ani później nie oglądałem żadnego meczu w takim towarzystwie. W trzydziestej minucie szał radości. Polska strzela na 1:0! Moi kibole drą się, jak Pan Bóg przykazał. I nagle cisza poprzedzona jękiem zawodu. To Roger Guerreiro - naturalizowany Brazylijczyk - trafił. Nie wypadało się cieszyć, a w każdym razie - nie aż tak bardzo. Przecież to Polak farbowany, i co najgorsze - lekko na czarno.

Nie wiem, jak się chłopcy bawili w drugiej połowie, gdy w doliczonym czasie Anglik Howard Webb - notabene noszący fryzurkę identyczną jak moi koledzy - podyktował kontrowersyjny rzut karny przeciwko Polsce. Czy mógł być to spisek germańsko-semicki? Nigdy już się nie dowiem, bo jednak w przerwie uciekłem z tej piłkarskiej krainy łagodności. I końcówkę zobaczyłem w innych realiach.

Na tych samych mistrzostwach - zresztą nie tylko wtedy- w reprezentacji Niemiec brylowali Lukas Podolski i Miroslav Klose, obaj urodzeni na Górnym Śląsku. W jednym z meczów, gdy we dwójkę rozłożyli rywali - a tym razem pojedynek oglądałem w towarzystwie dobrego kumpla, którego nigdy bym nie podejrzewał o rasistowskie przekonania - nie zdołałem ukryć swego entuzjazmu, bo nieraz kibicuję Niemcom, uznając, że ich futbol jest widowiskowy i waleczny. Super, ale im "nasi" dają popalić - w końcu wystrzeliłem. Jacy "nasi"? Nie cierpię takich krojcowanych Ślązaków - odpowiedź usłyszałem w stosownym dialekcie. Zmroziło mnie, bo tak to się gadało w latach 70. albo 80. Przecież oni wyjechali z rodzicami jako dzieci… - jeszcze próbowałem coś wybronić, choć nie miało to już większego sensu.

Czy takie opinie są odosobnione, i to nawet wśród tzw. etnicznych Ślązaków? Nie wiem, czy one przeważają - mam nadzieję, że nie - ale do rzadkich nie należą. W moim przekonaniu, pojawiają się wtedy echa nie tyle klasycznych antyniemieckich fobii, co atawizmów "klasowych". No, bo jak to możliwe? Synek pochodzi z Gliwic albo innego Opola i zamiast borykać się z kłopotami dnia codziennego, śmieje się nam w nos i jeszcze taką kasę zarabia?

Krzysztof Karwat,
publicysta


KATASTROFA SAMOLOTU POD CZĘSTOCHOWĄ: OPINIA EKSPERTA, ŚWIADKOWIE, RELACJA
*Kobieca strona Mundialu 2014 jest najciekawsza SPRAWDŹ
*Jakie będzie lato? Zobacz prognozę pogody na lipiec 2014 i zaplanuj urlop
*Jakie imię dla dziecka? Zobacz Księgę Imion Męskich i Żeńskich i wybierz
*Dawniej Dom Prasy, dzisiaj Biuro Obsługi Mieszkańców Katowic ZDJĘCIA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!