Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Ogórki węglowe

Jan Dziadul
Chciałem poprzebierać w letnich ogórkach, a tu trzeba zaczynać na poważnie. Dzwoni znajomy z Niemiec, były górnik i pyta: stary, powiedz, jak to się stało, że wasz premier Tusk tak migiem powybijał zęby górniczym związkom zawodowym? Wiadomo, jakie mają kły! No bo przecież jeszcze pod koniec kwietnia, przed wyborami do europarla-mentu, wściekły tłum w Katowicach żądał bezapelacyjnie i z wdziękiem: "J...ć Tuska!" I majdanem w Warszawie groził złodziejom z wrażego rządu. A tu kilka dni później spotkanie z działaczami, potem kolejne i kolejne - no nie pamiętam, aby któryś polski premier z taką częstotliwością smalił cholewy do jednej branży. Coś mi się widzi, że mogło dojść nawet do bruderszaftów.

Stan górnictwa to w normalnym kraju problem dla dyrektora departamentu, wiceministra (a jest taki odpowiedzialny za węgiel), góra - ministra gospodarki (wicepremiera) - ale nie dla szefa dużego państwa. Premier nie powinien zajmować się szczegółami, bo przecież ma na głowie wiele innych, równie ważnych, a nawet ważniejszych spraw. Ktoś w rządzie dostaje przecież kasę za robotę "na górniczej działce".

A co sugerujesz? - pytam, bo sam też widzę, że Tuskowi jakoś dziwnie łatwo udało się wziąć związkowców na krótką smycz. - A nie uważasz, że razem kombinują, jak polski węgiel odseparować nie tylko od rosyjskiego, ale w ogóle od gospodarki rynkowej? Tutaj chcą ustalać ceny wewnętrzne, przy-najmniej 120 dolarów za tonę, a nie podporządkowywać się światowemu rynkowi. - Ale ten fedrowany w Niemczech też z rynkiem nie ma nic wspólnego! Wiem swoje. - Zgoda, słyszę, ale to już śladowe ilości - w zamian zaimportujemy w tym roku ok. 60 mln ton, z tego tylko kilka z Polski (patriota się odezwał!).
Ten nagły romans premiera z górnikami bez wątpienia pozwolił PO uzyskać w euro-wyborach dobry wynik na Śląsku. Przecież górnicza Solidarność (również inne związki) nie była fanem partii Tuska - odwrotnie, wyraźnie akcentowała, że tylko z PiS-em jej po drodze. Tusk jedne wybory na Śląsku z górnikami przeszedł - jesienią kolejne, samorządowe. Jeśli do tego czasu powstanie coś w rodzaju "polskich, czy też państwowych składów węgla", to i z tych najbliższych wróci z tarczą. Problemem byłaby cena na składach. Kto by ją ustalał - rynek? No bo kto?

Jeżeli w ciągu dekady koszty wydobycia w naszych kopalniach wzrosły dwukrotnie (do średnio 300 zł za tonę), a wydajność spadła o połowę (do 600 ton rocznie na jednego zatrudnionego) - to w jaki sposób państwo chciałoby kształtować ceny? Mówimy, oczywiście, o cenach węgla do domowego pieca (dziś na bramie kopalni ok. 600 zł za tonę, a potem więcej i więcej), a nie o energetycznych miałach dla elektrowni, które teraz w portach ARA (Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia) kosztują 71-72 dolary za tonę.

Z ARA nie mamy co dyskutować. Ale czy "państwo" przed wyborami odważy się podbić bębenek dla zwykłego Kowals-kiego? Państwo różnymi sztuczkami może wyeliminować (og-raniczyć) węgiel rosyjski. To wróg publiczny numer 1. Rządu i związkowców. Ale w miejsce rosyjskiego przyjdzie ten z USA, Czech, Kanady, RPA itd. - tańszy i być może lepszy. Jeno tym państwom trudno będzie pokazać figę, tak jakbyśmy chcieli Ruskim, nieprawdaż?

Na początku lat 90. puszczenie handlu węglem na żywioł skończyło się dla kopalń tragicznie. Trzeba sprzedaż węgla ucywilizować, ale czy to jest rola państwa? Czy "państwo" samo sobie poradzi z dystrybucją, uniknie szczwanych kanciarzy i ich machlojek? Czy ma odpowiednie procedury ochronne? Dzisiaj spółki węglowe mają w kraju kilkuset autoryzowanych pośredników. Spółki węglowe - państwowe, pośrednicy - prywatni. To jak tu pogodzić ogień z wodą? Wiadomo, że interesy są sprzeczne. Odwoływać się do współczesnego patriotyzmu? Może zbudować nową sieć sprzedaży? A może to dziecko Tuska i związkowców, które ma się narodzić pod nazwą "państwowe składy", powinno tylko certyfikować i kontrolować sprzedawców, a nie brać się za handel węglem?

Można się założyć, że do wyborów samorządowych "państwowe składy" w jakiejś postaci się wyklują i zaczną raczkować. Związkowcy chcieliby, aby był na nich tylko węgiel polski. Co państwowe, to państwowe! Jak ich spółki-żywicielki. Tylko czy da się ufedrować tyle węgla grubych gatunków, żeby dla wszystkich wystarczyło? Specjalista mówi mi, że nasze kopalnie wydobywają 80 proc. miałów - reszta to gatunki do pieca. W rosyjskich, odkrywkowych, proporcje są odwrotne. Wystarczy dobra przeróbka na granicy i hulaj duszo cenowa! Węgiel idzie jak świeże bułeczki. A nasze miały zalegają na hałdach.
Ta rządowo-związkowa symbioza w sprawie węgla pociągnie się co najmniej do wyborów parlamentarnych. Choć z rynkiem trudno będzie wygrać...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!