Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Remis Ruchu Chorzów w Vaduz był wart ponad pół miliona

Jacek Sroka
140 tys. euro, czyli ponad pół miliona złotych zarobił Ruch za bezbramkowy remis z FC Vaduz. Tyle UEFA zapłaci chorzowianom za awans do trzeciej rundy kwalifikacji Ligi Europejskiej. Jeżeli dołożymy do tego 130 tys. które chorzowianie dostali za sam start w LE, to da to kwotę równą miesięcznemu budżetowi klubu z Cichej, więc nic dziwnego, że w drodze powrotnej z Liechtensteinu wszystkim w ekipie dopisywały humory. Na lotnisku w niemieckim Friedrichshafen czekający na opóźniony samolot piłkarze urządzili sobie nawet krótki trening, a w gierce w hali odlotów prym wiódł Grzegorz Kuświk.

- W pucharach właśnie o to chodzi, żeby po ostatnim gwizdku sędziego cieszyć się z awansu. Nam się to dzisiaj udało i dlatego po zakończeniu spotkania mogliśmy świętować – powiedział trener Jan Kocian.

Niebiescy najpierw świętowali ze swoimi kibicami. Śpiewy pod sektorem zajmowanym przez 600 osobową grupę fanów chorzowian trwały po meczu dobre dziesięć minut.

– Cieszą się jakby zdobyli mistrzostwo świata – skomentowali ten obrazek mieszkańcy Liechtensteinu, ale też podkreślali, że tak gorącego dopingu na stadionie w Vaduz jeszcze chyba nie widzieli, choć na mecze szwajcarskiej ekstraklasy przyjeżdżają tu zorganizowane grupy fanów z Zurychu i Bazylei.

Kibice Ruchu zasłużyli na pochwałę, bo na miejscu obyło się bez jakichkolwiek ekscesów i ich zachowanie chwalił delegat UEFA. Piłkarze też zrobili jednak swoje wyeliminowując zdobywcę Pucharu Liechtensteinu.

- Nie był to może nasz najpiękniejszy mecz, ale naszą grę determinował wynik pierwszego spotkania. Robiliśmy dokładnie to, czego wymagała od nas sytuacja. Nie graliśmy pięknie, ale skutecznie. Taktyka nam wypaliła, bo drużyna FC Vaduz miała bardzo mało sytuacji strzeleckich – powiedział Łukasz Surma.

W hotelu na świętowanie nie było już czasu, bo kolację drużyna Jana Kociana skończyła krótko przed północą, a już o szóstej rano opuszczała hotel. W niedzielę czeka Niebieskich ligowe spotkanie z Górnikiem Łęczna, ale myślami zawodnicy byli już przy kolejnym pucharowym rywalu, którym będzie Esbjerg fB. Duńczycy w drugiej rundzie kwalifikacji LE wyeliminowali Kajrat Ałmaty.

- Cieszymy się, że w trzeciej rundzie trafiamy na Duńczyków, bo trochę obawialiśmy się dalekiej podróży do Kazachstanu – powiedział pomocnik Niebieskich Bartłomiej Babiarz.

Chorzowianie nie wysłali nikogo na rewanżowy mecz do Danii. Trener Jan Kocian nie zamierza też kontaktować się ze swoim rodakiem Vladimirem Weissem prowadzącym drużynę Kajratu.

- Esbjerg to mocna drużyna, która w swojej lidze zajęła w ostatnim sezonie piąte miejsce, a także zakwalifikowała się do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Oglądałem w telewizji kilka ich spotkań, w tym ostatni ligowy mecz rozegrany w poniedziałek. To zupełnie inny zespół niż Vaduz. Grają systemem 4-4-2 i mają dobrych napastników. Czeka nas z nimi w czwartek ciężkie spotkanie w Gliwicach – stwierdził trener Kocian.

Słowak ze względu na grę systemem czwartek – niedziela zamierza rotować składem. Pierwszym z nowych zawodników w kolejce do wskoczenia do podstawowej jedenastki jest Marcin Kuś. Były reprezentant Polski ma występować na prawej obronie, ale w spotkaniu z Górnikiem Łęczna jeszcze nie zobaczymy go na boisku.

W pierwszym pucharowym meczu z Duńczykami, który rozegrany zostanie w czwartek o godz. 18 na stadionie Piasta, zabraknie natomiast Piotra Stawarczyka, który będzie pauzował za kartki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Remis Ruchu Chorzów w Vaduz był wart ponad pół miliona - Dziennik Zachodni