Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

List do DZ: Jaka Ukraina nam się śni

Janusz Brzoza, Katowice
Polska nie może się godzić na przyjęcie roli państwa frontowego.

Potrzebne umiar i dystans

Analizując na swój dyletancki sposób sytuację na Ukrainie i stosunek do niej naszego rządu i elit politycznych, wyobraziłem sobie inny scenariusz, który - w przypadku realizacji - przyniósłby Polsce znacznie większe korzyści doraźne i lepsze perspektywy na przyszłość. Wedle tego scenariusza, Polska zachowałaby pełną neutralność, nie popierałaby tak demonstracyjnie Majdanu, ani go nie dyskredytowała, obserwując przy tym bacznie rozwój wydarzeń i ich kierunek.
Pozwoliłoby to nam uniknąć gospodarczych sankcji ze strony Rosji, nie pomnażałoby punktów zapalnych z tym państwem, nasze granice wschodnie byłyby bezpieczniejsze w każdym aspekcie, a możliwości polityczne dużo szersze. Taka postawa - pełna umiaru i dystansu - wzmocniłaby także nasz autorytet na arenie międzynarodowej.

Najbardziej winny Sikorski

Stało się jednak inaczej. Jestem przekonany, że polityka polska wobec Ukrainy znalazła się w tym momencie w ślepym zaułku, i że fakt ten zawdzięczamy w dużej mierze - jeżeli nie całkowicie - Radosławowi Sikorskiemu, któremu zdawało się, że może odgrywać rolę międzynarodowego arbitra i że przejdzie do historii jako wielki kreator kształtujący losy narodów, przynajmniej niektórych.

Ten megalomański sen o potędze skończył się, gdy Rosja położyła łapę na Krymie, a on przebudził się z ręką - jeżeli nie gorzej jeszcze - w nocniku. Historia się powtarza z całą brutalnością i bezwzględnością. Kilkadziesiąt lat temu w Jałcie na Krymie ważyła się przyszłość Polski. Obawiam się, że dziś jest podobnie.

Nasze media przedstawiały nam Majdan jako monolit ludzi szlachetnych, rzucających swe życie na szalę walki o wolność, sprawiedliwość i godność człowieka. Tymczasem było to zbiorowisko różnych ścierających się opcji z wyraźnie akcentującym się ruchem nacjonalistycznym i postupowskim, którego antypolski charakter nie budzi wątpliwości. Jedyną wspólną ideą, która wiązała jego uczestników, był skok na unijną kasę.

Rozwój wydarzeń w tym regionie Europy postrzegam w ciemnych barwach. Polsce wyznaczono, a właściwie sama przyjęła na siebie ochoczo, rolę kraju frontowego - z wszelkimi tego konsekwencjami. Przystąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej oznaczać będzie otwarcie granic i zalew Polski ludnością ukraińską, problemy społeczne i gospodarcze z tego wynikłe, nieuchronne konflikty narodowościowe.
Nie zapominajmy, że dziś Polska jest dla nich Zachodem, rajem dotąd szerzej niedostępnym. Ponadto Ukraina w Unii to pieniądze, które będą wzmacniały gospodarkę i ukraińskie struktury państwowe. W przyszłości w stosunkach polsko-ukraińskich punkt ciężkości będzie się przesuwał na wschód. To jest nieuniknione. Takie będzie pokłosie polityczne polityki Sikorskiego. I nie ma większego znaczenia, że z obolałą twarzą zaczyna się on z tej polityki ukradkiem wycofywać. (...)

Historyczne przestrogi

Nie zapominajmy też o 100 tysiącach pomordowanych Polaków, nie zapominajmy o Wołyniu i wschodnich obszarach II RP, które spłynęły krwią w imię czystek etnicznych mających stworzyć Ukraińcom ich Lebensborn. Pamiętajmy, że społeczeństwo u-kraińskie w pewnym sensie u-czestniczyło w IV rozbiorze Polski - we wrześniu 1939 r. Niech to będzie dla nas przestroga.
Kreśląc ciąg dalszy mojego scenariusza, mam własną wizję rozwiązania problemu ukraińskiego. Nie twierdzę, że jest to wizja niepodważalna, zapewne znajdą się alternatywne. Otóż wyobrażam sobie, że rozwój wydarzeń doprowadzi do podziału Ukrainy na dwa odrębne państwa: Ukrainę wschodnią ze stolicą w Kijowie i zachodnią - ze stolicą do ustalenia - niekoniecznie musiałby to być Lwów...

Przy takim układzie musielibyśmy iść na pewien kompromis, pogodzić się z wpływami rosyjskimi w części wschodniej Ukrainy. W zamian moglibyśmy włączyć Ukrainę zachodnią w strefę naszych wpływów, ustabilizować z nią dobrosąsiedzkie relacje, zabezpieczyć nasze wscho-dnie granice, zintensyfikować współpracę gospodarczą. Zakładam przy tym wstąpienie Ukrainy do NATO, ale tylko do NATO. Taka Ukraina byłaby dla nas ważna i cenna jako państwo buforowe. Nie oznacza to, że nie dos-trzegam ujemnych stron takiego wyjścia. Ale jestem przekonany, że jest ich znacznie mniej niż profitów z niego płynących.

(JJ)

CZYTAJ WIĘCEJ LISTÓW DO REDAKCJI DZIENNIKA ZACHODNIEGO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!