Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Tomaszem Jaskółą, kandydatem na prezydenta Częstochowy

Piotr Ciastek
Piotr Ciastek
Piotr Ciastek
Nie idę do pracy w samorządzie po skok na kasę. Brzydzę się nieudacznikami, którzy przez lata jedyne, co potrafili, to zajmować stanowiska partyjne lub rozdawane, załatwiane z klucza partyjnego i opłacane z podatków kradzionych obywatelom. - mówi w rozmowie z Dziennikiem Tomasz Jaskóła, kandydat na prezydenta Częstochowy.

Chce Pan wystartować w wyborach na prezydenta Częstochowy. Czy sądzi Pan, że to już czas żeby Częstochową rządził prawicowy prezydent? Skąd Pana zdaniem tak silny lewicowy elektorat w tym "świętym mieście"?

Sądzę, że w większości polskich miast jest czas na tzw. „prawicowych prezydentów” i burmistrzów, a w gminach wiejskich wójtów. Nie wchodząc w ideologiczne spory, definiuję takich ludzi jako osoby o poglądach konserwatywnych w kwestiach społecznych, ale liberalnych w kwestiach gospodarczych. Chodzi o ludzi, którzy w życiu prywatny i zawodowym już coś osiągnęli - mają rodziny, firmy itd. Są zatem niezależni. Niczego nie muszą, bo nie żyją na koszt podatników - na partyjnych synekurach załatwianych po wyborach. Obecnie prawicowe środowisko to KNP, PRJG, Ruch Narodowy, stowarzyszanie Republikanie, JOW-owcy [przyp. red. ruch na rzecz jednomandatowych okręgów wyborczych], Zmieleni oraz inni kontestujący układ sił politycznych i zabetonowaną od Magdalenki „pozorną demokrację”, która doprowadziła do wyjazdu z Polski prawie 3 milionów ludzi. W Częstochowie mamy upadek miasta – wzrost bezrobocia, które jest obecnie większe niż średnia w Polsce, co jest ewenementem, depopulację, a co za tym idzie w zasadzie powiększający się deficyt (460 milionów zł). Odpowiadając na drugą część pytania muszę odwołać się do przykładu historycznego. Otóż i Częstochowa i Kraków to miasta, które z racji swoich silnych powiązań z Kościołem Katolickim były w PRL szczególnie narażone na uderzenie komunistów, inwigilację i propagandę. Niestety efekty są widoczne do dziś. Mamy posła, który chciał opodatkować pielgrzymów, prezydenta nie mającego w zasadzie osiągnięć – a przepraszam dla niego osiągnięciem jest program IN VITRO. Częstochowian, Polaków interesują natomiast nade wszystko niskie podatki, obalenie złodziejskiego ZUS, rozbicie biurokracji i zniesienie przeszkód przed bogaceniem się. Przepraszam – obecnie nie przed bogaceniem się, ale przed bankructwem i postawieniem polskich rodzin przed problemem biedy.

Zapowiada Pan rezygnację z części prezydenckiej pensji. Na co przeznaczy Pan te pieniądze? Czy to nie zostanie odebrane jako populistyczny gest?

Mam trójkę dzieci. Byłem mikro przedsiębiorcą, nauczycielem-trenerem. Pracowałem od 18. roku życia hodując włoszczyznę, pracując za granicą, byłem także 15 lat nauczycielem w szkole publicznej, wykładałem na uczelni itd. Zarabiałem na swoją pensję płacąc podatki. Obecnie prezydent Matyjaszczyk zarabia około 15 500 zł brutto (uposażenie + Rada Nadzorcza) za miesiąc. Podobnie jego zastępcy. To bardzo dużo. Przyznacie państwo. Uznałem, że nie idzie się do polityki nie dla pieniędzy, lecz dla służby. Dlatego zapowiedziałem 57 % obniżenie pensji prezydenta miasta. Oszczędzanie należy rozpocząć od siebie. Zaproponowałem, że będę pracował za 4999 netto, czyli niespełna 1000 złotych na każdego członka mojej rodziny. Sumę pozostałą tj. 8,5 tysiąca na miesiąc przeznaczę na stypendia, opłaty ZUS i księgowe dla młodych 18-19-latków – uczniów szkół ponadgimnazjalnych z Częstochowy, którzy założą własną firmę w nowych technologiach w naszym mieście. Nie uważam, że jest to populizm. Większość kandydatów na prezydenta miasta ma po jednym dziecku. Czy jestem „populistą demograficznym”, bo mam trójkę dzieci? Nie idę do pracy w samorządzie po skok na kasę. Brzydzę się nieudacznikami, którzy przez lata jedyne, co potrafili, to zajmować stanowiska partyjne lub rozdawane, załatwiane z klucza partyjnego i opłacane z podatków kradzionych obywatelom.

Czy ma pan już pomysł, w jaki sposób przyciągnąć do miasta inwestorów, którzy stworzyliby realną liczbę miejsc pracy - nie kilkaset, ale np. 1000-2000. A może Częstochowa nie ma takiego potencjału, żeby przyciągnąć tak dużego pracodawcę?

Muszę Pana zdziwić. Z czego miasto żyje? Otóż główne dochody miasta to dochody z subwencji PIT obywateli, podatków od umów cywilnych i lokalnych podatków np. od środków transportu i nieruchomości. Otóż duży pracodawca jest dla mnie ważny, ale nie najważniejszy. Powód? Zwykle tak duży inwestor jest zwolniony z podatków lokalnych, często także z dochodowych. Dla mnie inwestorami podstawowymi, ale nie jedynymi są mały i średni biznes. To często polski i rodzinny biznes, który nie ma zwolnień podatkowych ani lokalnych ani ustawowych. I to on daje pracę i wytwarza ponad 90 % dochodu państwa. To są dla mnie inwestorzy, którzy stworzą więcej miejsc pracy. Wystarczy dać im zwolnienia takie same, jak wielkim korporacjom, które także zapraszamy do stref ekonomicznych. Konkretnymi pomysłami będzie obniżka podatków od nieruchomości zarówno dla przedsiębiorców jak i mieszkańców. Obniżce stawki będzie podlegał także podatek od środków transportowych. Oczywiście, że na początku będzie ciężko, ale w perspektywie 2-3 lat zaczniemy być konkurencyjni i będziemy mieć więcej wpływów podatkowych niż przed obniżką.

Huta zwalnia i prawdopodobnie w przyszłym roku zostanie tam mniej niż 1000 pracowników. Sytuacja na rynku pracy w Częstochowie odstrasza wielu młodych ludzi, którzy od razu po liceum wyjeżdżają na studia do innych miast i już tam zostają.

Dochodzimy do ważnych wniosków wynikających z Pańskiego pytania. Czy przyszłością Częstochowy jest przemysł ciężki, który dziś lokuje się nade wszystko w CHRL i Indiach czy innych państwach BRIC [red. Brazylii, Rosji, Indii, Chin oraz RPA]? Spójrzmy na Hutę. To była jedna z najnowocześniejszych hut w Europie. Jednak po upadku polskiego przemysłu stoczniowego koszt transportu blach do Azji był nieopłacalny. Huta nie jest producentem stali – przerabia tylko.
Co w takim razie? Nie walczmy z trendami światowymi. Przyszłością Częstochowy jest gospodarka oparta na wiedzy i usługach nowej ery elektronicznej oraz każdych innych usługach. Nie wyklucza to istnienia przemysłu. Zatem potrzeba nam silnych uczelni, zmian w oświacie, nastawienia na gospodarkę „niewidzialną”. Musimy kreować warunki, aby młodzi Polacy, Częstochowianie byli w stanie stworzyć marki typu Google, Apple, Oracle itd. Oczywiście brzmi to nieprawdopodobnie, ale odnosimy sukcesy w tych dziedzinach. Zatem nie należy okradać tych młodych ludzi przy pomocy podatków, ale stworzyć warunki do działania w sieci. Są zdolni, ale nie chcą patrzeć jak nepotyzm i układy zabijają ich działania. Proszę sobie wyobrazić, że w Częstochowie jest 20 700 osób pracujących w sferze publicznej za pieniądze podatników, a 24 700 przedsiębiorców. W samym w ZUS w Częstochowie pracuje uwaga: prawie 800 osób. W Urzędzie Miasta ponad 1100 osób – widzi Pan, że Huta to jest pikuś przy biurokracji za pieniądze podatnika. Odsyłam do tzw. Mapy Zatrudnienia w sektorze publicznym w Częstochowie projekt robiony przez Emilię Kokot i Patryka Kubata z Klubu Republikańskiego Częstochowa.

Na co powinna postawić Częstochowa: przemysł czy turystykę, a może powinna opierać się na obu? Nie sądzi pan, że turystyczny potencjał miasta jest wyolbrzymiany. Pielgrzymki przychodzą od setek lat, ale tak naprawdę nie oferujemy niczego na tyle interesującego, co przyciągnęłoby turystów na dłużej. Jesteśmy takim krótkim przystankiem, między Warszawą a Krakowem.

Powinniśmy postawić na dobry transport, drogi, infrastrukturę. Na przykład na światłowody, które już istnieją, ale ich sieć jest niewielka. Częstochowa jest największym miastem w subregionie. Musi zacząć przyciągać młodych ludzi. Postawiłbym na usługi i nowe technologie. W usługach chciałbym, aby była to turystyka powiązana z edukacją i zdrowiem. Proszę zwrócić uwagę na turystykę zdrowotną. Na przykład wielu ludzi chce zobaczyć Jurę, ale także chciałoby to połączyć z leczeniem stomatologicznym w Polsce. Chciałbym także zmienić paradygmat myślenia i przestawić Częstochowę na nowe technologie – kształcilibyśmy grafików, programistów, teletechników. Tymczasem my marzymy, aby produkować przysłowiowe młotki, wiadra. Oświata częstochowska tymczasem skonstatowała, że trzeba przywrócić szkolnictwo zawodowe. Czyżby Polacy nadawali się tylko do produkcji nieskomplikowanych urządzeń? Nie! Świat produkuje I-fony, Samsungi. Nowa era w Częstochowie to jest gospodarka oparta na wiedzy. Jednak aby to osiągnąć trzeba mieć najcenniejszy substrat gospodarczy w tym paradygmacie – wykształconego człowieka. Stąd zmiany w edukacji. Oczywiście najlepiej gdyby była to edukacja prywatna, wspierana bonami edukacyjnymi. To jest nasza droga. Jeśli chodzi o pielgrzymów oczywiście trudno się nie cieszyć, że przychodzą do Częstochowy. Jestem przeciwnikiem ich opodatkowania, tak jak to miał w planach SLD. Powinniśmy się raczej zastanowić, jak zatrzymać ich na dłużej i stworzyć okazję do zostawienie pieniędzy, ale nie dla miasta, lecz dla Częstochowian. Moim sukcesem byłoby takie kierowanie miastem, aby za 8 - 12 lat jedna z firm, która powstała w okresie moich cięć podatkowych, stała się marką globalną. To byłby sukces. Nie zapominajmy, że dobrobyt bierze się z pracy i oszczędności. Zatem nie okradajmy obywateli z 60 % ich pensji, a wtedy ruszy wzrost i zatrudnienie. Wszystkie pomysły zmierzają do jednego wniosku. Im mniejsze podatki, tym bardziej kreatywni ludzie i więcej inwestycji. Czy to oznacza brak pieniędzy na biurokrację? Tak. O to chodzi. Tak zostawimy ludziom prawie 50 % ich podatków. I wtedy przerosty zatrudnienia w biurokracji będziemy musieli ciąć, bo nie będę powiększał deficytu budżetowego. Chciałbym jednak podkreślić, że miasto ma stwarzać szanse, a biznes i dobrobyt wynika z pracy.

Jaka byłaby pana pierwsza decyzja, gdyby został pan prezydentem?

Raczej byłby to pakiet pierwszych decyzji. Wniosek do Rady Miasta o zmniejszenie mojej pensji wobec tego, co zarabia obecnie prezydent z prosocjalnego SLD z przeznaczeniem 57 % na stypendia dla młodych Częstochowian budujących swoje firmy. Drugą byłyby konkretne propozycje obniżenia podatków od nieruchomości dla przedsiębiorców i obniżenie stawek dla nieruchomości lokalowych dla mieszkańców – w niektórych wypadkach całkowite zwolnienie z podatków. Będziemy natychmiast dokonywali mapowania zatrudnienia i zlikwidujemy przerosty kierownicze i dyrektorskie w administracji samorządowej i spółkach. Przygotujemy się do sprzedania na publicznych przetargach jak największej ilości mienia komunalnego (po cenach wolnorynkowych) – nic tak nie determinuje jak własność – per saldo zarobimy na tym, bo nie będziemy musieli utrzymywać wielu budynków, a ludzie będą właścicielami. Jednak pierwotną decyzją będzie złożenie podpisu w banku – miasto musi funkcjonować – musimy płacić, zatem to będzie pierwsza decyzja. Miasto to firma. Dlatego musi być zachowana płynność finansowa.

ROZMAWIAŁ: PIOTR CIASTEK

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera