Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie jest Tobiasz z Jastrzębia-Zdroju wykradziony podstępnie przez ojca?

Jadwiga Jenczelewska
Szczęśliwe chwile matki i syna zakończyły się nieoczekiwanie jednego dnia - 30 października 2013 roku
Szczęśliwe chwile matki i syna zakończyły się nieoczekiwanie jednego dnia - 30 października 2013 roku arc. rodzinne
Moje dziecko zostało wywiezione z Polski na podstawie sfałszowanego pisma. Czy to jest zgodne z prawem? - pyta Katarzyna Jaros, matka 7-letniego Tobiasza, która szuka syna już 10 miesięcy

Tobiasz ma 7 lat i jest ślicznym chłopcem. Z pewnością ma dziecięce marzenia, jak każde dziecko. O czym może marzyć Tobiasz, który do niedawna mieszkał w Jastrzębiu-Zdroju? Bez wątpienia o tym, aby przytulić się do mamy. Wreszcie! Bo Tobiasz nie słyszał jej głosu ani nie czuł jej ciepła już przez 10 miesięcy. Od października 2013 roku przebywa w Holandii - wbrew swojej woli, ale też mamy, dziadków, koleżanek i kolegów ze szkoły, nauczycieli i wszystkich tych osób, które zdążył poznać w swoim siedmioletnim życiu, a którzy w jednej chwili zniknęli z jego pola widzenia. Teraz jest w innym, obcym sobie świecie, który mówi w dziwnym dla Polaka, niderlandzkim języku.

CZYTAJ KONIECZNIE:
UPROWADZONY TOBIASZ WCIĄŻ W HOLANDII. POMOŻE DETEKTYW?

Sprawa Tobiasza to nie jest tylko dramat matki i dziecka rozdzielonych jednego dnia - 30 października 2013 roku. To bulwersujące zdarzenie, które każe stawiać pytania: jak to możliwe, że w XXI wieku, w środkowoeuropejskim kraju, znika dziecko i przez 10 miesięcy poszukiwania tkwią w martwym punkcie? Jak to możliwe, że ktoś uprowadza do innego kraju małoletniego Polaka, a polskie władze wychodzą z założenia, że to jest prywatna sprawa jego najbliższych? Jedno, co potrafią podpowiedzieć, to rada: niech sobie matka weźmie holenderskiego adwokata i załatwia ten swój prywatny problem. Gdyby coś takiego wydarzyło się np. w Niemczech, to tamtejszy Jugendamt, czyli urząd do spraw dzieci i młodzieży, już dawno wydobyłby to dziecko z jakiegokolwiek kraju.

Smutny finał wyprawy do Gdyni

W pokoju Tobiaszka wszystko zostało tak, jak było owego feralnego dnia - mówi z płaczem Katarzyna Jaros, mama Tobiasza.

- Nic nie zapowiadało, że to będzie początek koszmaru, który trwa już prawie rok. I opowiada pokrótce, jak doszło do dramatycznych wydarzeń.

Katarzyna i Marcin pobrali się w 2006 roku, a w 2007 r. przyszedł na świat ich syn Tobiasz. Mama zajmowała się synem, ale też pracowała na utrzymanie rodziny, bo jej mąż - po wypadku w kopalni - dość szybko przeszedł na rentę. - Czasem dorabiał, ale częściej nie miał pracy niż ją miał. W 2012 roku postanowił wyjechać na zarobek do Holandii. Ja z synem zostałam w Jastrzębiu, mieszkałam z rodzicami. Od czasu do czasu widywaliśmy się - mówi pani Katarzyna.

Ojciec miał dobry kontakt z synem. W październiku 2013 roku przyjechał do Polski, bo miał do załatwienia jakieś ważne zawodowe sprawy w Gdyni.
- Poprosił o możliwość zabrania syna i spędzenia z nim kilku godzin, więc się zgodziłam, niczego nie podejrzewając - mówi mama Tobiasza. - Po dwóch dniach nieobecności dziecka zaczęłam się niepokoić. Także tym, że mąż miał wciąż wyłączony telefon. Odchodziłam od zmysłów i wyobrażałam sobie najczarniejsze scenariusze. Dzwoniłam do szpitali i hoteli w Gdyni, ale nigdzie ich nie było. Dopiero okrężną drogą, przez znajomego męża, dowiedziałam się, że obaj są już w Holandii. Straszne podejrzenia zamieniły się w pewność, więc 4 listopada 2013 roku zgłosiłam na policji w Jastrzębiu-Zdroju uprowadzenie dziecka.

Sam pośród obcych ludzi

Policjanci ustalili miejsce pobytu chłopca i jego ojca, ale uznali, że sprawy nie ma, bo matka podpisała przecież zgodę na wyjazd syna do Holandii. - To był dla mnie szok, bo przecież żadnej takiej zgody nie podpisywałam, nikt mnie nawet o to nie pytał - mówi przerażona matka. Przypomniała sobie, że kilka lat wcześniej podpisała mężowi kartę in blanco, która była mu potrzebna do załatwienia jakiejś urzędowej sprawy. To ta kartka posłużyła do spreparowania zgody na wywiezienie syna z Polski. Dziś tłumaczenia, że Marcin Jaros posłużył się fałszywym dokumentem, na nic się zdają.

- Czy to znaczy, że można bezkarnie wywieźć z Polski niepełnoletniego obywatela na podstawie sfałszowanego dokumentu? - pyta Katarzyna Jaros.

Nie bez powodu, bo pierwszy adwokat, do którego zwróciła się po pomoc, odradzał jej działanie na własną rękę. Sugerował, że jeśli pojedzie do Holandii i będzie chciała zabrać syna, to - w świetle tamtejszego prawa - może być uznana za... porywaczkę własnego dziecka! Ale i tak pojechała. Chciała wiedzieć, co się dzieje z synem w obcym kraju.

Zwróciła się o pomoc do biura detektywa Rutkowskiego. Zainkasowało 14 tys. złotych za wyjazd dwóch osób, ale prawie niczego nie załatwiło. Króciutkie spotkanie matki z synem odbyło się w asyście holenderskiej policji, którą wezwał jej mąż.

- Wyglądało to tak, jakbym to ja była przestępcą i zagrażała w czymś swojemu dziecku - wspomina. - Widziałam syna przez 5 minut. Był zdziwiony, że nagle się pojawiłam. Ale szybko zjawiła się też jakaś obca mi kobieta, która kazała mi się stamtąd wynosić. Prawdopodobnie to ona jest powodem mojego dramatu. Straciłam nie tylko męża, ale także dziecko, za którym tęsknię i wypłakuję oczy - mówi zrozpaczona i dodaje: - Podobno Tobiasz chodzi tam do szkoły, ale przecież on nie zna języka - ani angielskiego, ani tym bardziej niderlandzkiego. Nie jest przygotowany do życia poza granicami Polski. Przebywa sam między obcymi ludźmi!
To było w lutym tego roku. Po powrocie do kraju Katarzyna Jaros zaczęła działać - by odzyskać syna. Wciąż bez żadnego efektu.

Bezduszna machina prawna

Przede mną leży plik kserokopii dokumentów: "Potwierdzenie przyjęcia zawiadomienia o zaginięciu osoby" - z Komendy Miejskiej Policji w Jastrzębiu-Zdroju, zaświadczenie z Urzędu Miasta potwierdzające stałe zameldowanie dziecka pod adresem matki, zaświadczenie ze Szkoły Podstawowej nr 19 im. J. Tuwima, że dziecko jest uczniem klasy I "b". SP zwróciła się zresztą do matki z pytaniem, czemu dziecko nie chodzi do szkoły.

Jest też zaświadczenie z Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych ITAKA, formularz wniosku skierowanego do holenderskich władz - o sprowadzenie do Polski małoletniego Tobiasza Jarosa - w trybie Konwencji Haskiej - a także odpowiedź z Departamentu Współpracy Międzynarodowej i Praw Człowieka Ministerstwa Sprawiedliwości RP - o skierowaniu tego wniosku do Holandii.

Sprawa dwukrotnie trafiła do Sądu Rejonowego w Jastrzębiu-Zdroju i dwukrotnie została umorzona, także z prywatnego aktu oskarżenia.

- Zawiadomienie obejmowało m.in. zarzut posłużenia się spreparowanym dokumentem w postaci zgody matki na wyjazd dziecka za granicę - mówi adwokat Sławomir Zaremba, który obecnie reprezentuje interesy matki. - Przecież Marcin Jaros wykorzystał podstępnie kartę podpisaną kiedyś przez jego żonę in blanco w zupełnie innym celu. Prokuratura nie wykazała się wnikliwością w analizie powyższego i umorzyła postępowanie, nie dopatrując się znamion przestępstwa. Następnie sąd uchylił postanowienie i prokurator, w wyniku dalszego postępowania, kolejny raz wydał postanowienie o umorzeniu.

Katarzyna Jaros złożyła w Ministerstwie Sprawiedliwości RP wniosek - w trybie Konwencji Haskiej - o sprowadzenie syna do Polski już w listopadzie 2013 roku. - Ale jedyną pomocą, jaką otrzymała z ministerstwa, były dane kontaktowe do polskojęzycznego prawnika pracującego w kancelarii adwokackiej w Holandii oraz rada, aby zatrudniła sobie tamtejszego adwokata. Czy obywatel naszego państwa może liczyć na jakąkolwiek ochronę ze strony jego organów - mówi mecenas Sławomir Zaremba.
W kwietniu 2014 r. K. Jaros zleciła mu prowadzenie sprawy o rozwód przeciwko Marcinowi Jarosowi. - W wyniku wniesionego przeze mnie 30 kwietnia br. pozwu, sprawa toczy się przed Sądem Okręgowym w Gliwicach - Ośrodku Zamiejscowym w Rybniku. 11 sierpnia br. odbyła się pierwsza rozprawa - dodaje mecenas. W dniu ukazania się tego materiału adwokat Sławomir Zaremba udał się wraz z Katarzyną Jaros do Hagi, by przed tamtejszym sądem kontynuować starania o powrót Tobiasza do kraju.

***

Konwencja Haska - jej celem jest przeciwdziałanie negatywnym sku-tkom międzynarodowego uprowadzania lub zatrzymywania dzieci (preambuła, art. 1 lit. a). Postępowanie wszczęte na podstawie przepisów Konwencji ma doprowadzić do przywrócenia stanu faktycznego i prawnego, jaki istniał przed bezprawnym uprowadzeniem lub zatrzymaniem dziecka. Osoba zainteresowana może domagać się powrotu dziecka, które:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!