Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bestia Ewelina C., wychodzi z więzienia w Lublińcu. Ale terapia nic nie dała!

Grażyna Kuźnik
Ewelina C. nie wykazała skruchy - twierdzi personel więzienia.
Ewelina C. nie wykazała skruchy - twierdzi personel więzienia. Bartłomiej Romanek
Ewelina C., bestia w spódnicy, dzisiaj wychodzi z więzienia w Lublińcu. - Wyjęła z wózka cudze niemowlę i rzuciła nim o chodnik. Jest nieprzewidywalna - mówi kryminolog prof. Brunon Hołyst. - Powinna być pod ścisłą kontrolą lub izolowana, bo popełniła wyjątkowo brutalny czyn.

Ewelina C., pierwsza kobieta objęta "ustawą o bestiach", za kilka dni wychodzi z więzienia w Lublińcu. Do domu czy do lecznicy?

Wymiar sprawiedliwości ma różne pomysły na jej przyszłość. Według nowej ustawy, dyrektorzy zakładów karnych mogą występować z wnioskami o izolację w specjalnych ośrodkach tych skazanych, którzy kończą u nich karę, ale mają zaburzenia psychiczne. A przede wszystkim, według opinii biegłych, są nadal niebezpieczni. Szef więzienia w Lublińcu uważa, że Ewelina C. powinna znaleźć się w takim miejscu. Poinformował o tym Sąd Okręgowy w Częstochowie. Sąd jednak uznał, w oparciu o badania czterech biegłych, że co prawda na wolności kobieta może być zagrożeniem, ale wystarczy jej nadzór policji oraz inna terapia psychiatryczna.

Prokuratura Okręgowa w Częstochowie ma zastrzeżenie do tej decyzji.

- W jakim właściwie ośrodku terapeutycznym Ewelina C. powinna być leczona? Sąd tego nie podał, a tak wynika z ustawy - mówi Tomasz Ozimek, rzecznik częstochowskiej Prokuratury Okręgowej.

Odwołanie od decyzji częstochowskiego sądu prokuratura skierowała właśnie do Sądu Apelacyjnego w Katowicach.

Leżał jak lalka

Sześć lat temu młoda kobieta z niemowlakiem w wózku chce sprawdzić, czy w aptece jest duża kolejka. Jest godzina 14, ulica pełna ludzi, ciepły dzień w dużym mieście. Czy dostrzegła kątem oka nadchodzące trzy kobiety, które wyglądają na babkę, matkę i córkę w ciąży? A jeśli nawet, to dlaczego miałaby poczuć niepokój? Przeciwnie. Uspokojona, bez żadnych złych przeczuć, wchodzi do apteki, wózek zostawia przed drzwiami. Śpi w nim Kubuś. Chłopczyk chowa się zdrowo, ma dopiero półtora miesiąca.

Ale zbliżająca się trójka nie jest taka zwykła. Babka i matka holują tykającą bombę; to 21-letnia Ewelina. Dziwna w dziwnej rodzinie; od jej dzieciństwa wystrojona, w dekoltach matka kradnie dla niej słodycze i ubrania. Ojciec przepadł, kobiety żyją z dnia na dzień, z rent i z czego się da. Sąd będzie później mówił o infantylizmie Eweliny; jej niedojrzałości, braku wzorców, chęci zaspokojenia kaprysów bez żadnego namysłu. Tego miała nauczyć się w domu. Ale kobiety łączą silne więzy. Matce Eweliny nawet w sądzie nie schodzi z ust beztroski, pocieszający uśmiech; raczej nie przejmuje się niczym. Jej córka jest inna, ma wiecznie zły humor.
A wtedy, na ulicy przed apteką, jeszcze bardziej, z powodu ciąży, więc matka z babcią idą z nią do fotografa. Po to, żeby nareszcie się uśmiechnęła i żeby mieć pamiątkę tego dnia.

Ewelina ma ambicje i plany, ale prawda jest taka, że wszystko w życiu ciężko jej przychodzi, oprócz tej ciąży. Idzie z brzuchem w szóstym miesiącu jak chmura gradowa. Ciemnowłosa, niebrzydka okularnica. Ma chłopaka, ale wyjechał za granicę za pracą. On też czuł, że dziewczyna staje się coraz bardziej dziwna. Zeznawał przed sądem, że na przykład obiecała mu urodzić kotka, bo dziecka przecież nie potrzebują, ale nie zastanawiał się nad tym. W nerwach mówi się różne rzeczy. A ona co; w ciąży, ledwo skończyła gimnazjum, nie ma zawodu, niczego nie ma, zła na cały świat.

Na wózek przed apteką pierwsza zwraca uwagę matka Eweliny, że bardzo ładny. Kolorowy. Nic złego nie miała na myśli, tak sobie chlapnęła. W Ewelinę jakby piorun strzelił. To były sekundy. Podbiega do wózka, wyciąga śpiącego niemowlaka i z całej siły rzuca nim o bruk. Dziecko traci przytomność, ma złamane kości czaszki, leży na betonie jak lalka, nie oddycha.

Lekarze stwierdzą potem u niego krwiaka mózgowego. Gdyby nie szybka pomoc, chłopczyk mógłby umrzeć. Dzisiaj rozwija się prawidłowo, ale musi być stale pod opieką lekarzy neurologów. Nigdy nie wiadomo, jakie ostatecznie będą skutki tak silnego uderzenia w głowę.

Ludzie nie wierzą własnym oczom, a matka i babcia Eweliny patrzą na wydarzenia jak na jakiś film. Dzieje się. Jak Ewcia wywaliła dzieciaka, jacyś ludzie ją szarpią, wyzywają od najgorszych, a ona krzyczy, że nienawidzi bachorów i będzie je zabijać. Z apteki wybiega matka dziecka, rzuca się do reanimacji, dziecko jest dla niej ważniejsze od łapania Ewci. Jedni przechodnie wzywają policję, inni pogotowie, wielkie zamieszanie, a one już się napatrzyły. Z tego wszystkiego muszą zmienić plany. Zabierają Ewkę ze sobą, z dala od tego hałasu, bo co się stało, to się nie odstanie. Nerwy jej puściły. Nie pójdą do fotografa, tylko autobusem pojadą z nią do domu. I tak właśnie robią; nikt ich nie goni. Nie myślą o tym, że odwiedzi je policja. Są zaskoczone tak niemiłą wizytą.
Wrzątek w więzieniu

Ewelinę szybko namierzono. Tłumaczy policjantom, że chciała ukraść wózek, co się przecież nie udało, więc o co chodzi? A że dziecko było w środku, to niechcący wypadło. Matka je podniosła, wszystko w porządku. Wypadek.

Ale świadkowie w sądzie mówią co innego, że chodziło o dziecko. Podbiegła, wyjęła je z wózka. Krzyczała przy tym, że pozabija bachory, była agresywna, wściekła, rzuciła tym niemowlęciem z całej siły, tylko cudem go nie zabiła. Ewelina patrzy na świadków i uśmiecha się dziwnie. Przyznaje w końcu, że wyrzuciła dzieciaka, bo była zła na swoją ciążę. Tyła i spodni nie mogła zapiąć. Ani grać w ping-ponga. Pomyślała, że przez ciążę będzie gruba i brzydka.

Dostaje sześć lat więzienia za próbę zabójstwa. Sąd bierze pod uwagę, że była w niechcianej ciąży, w stresie, że dom bez wzorców. Biegli ustalają, że nie jest chora psychicznie, tylko zaburzona. Inni specjaliści kręcą głowami. Uważają, że w ogóle nie powinna znaleźć się w więzieniu, tylko od razu w szpitalu psychiatrycznym. To próba zabójstwa dziecka kompletnie bez motywu; niepokojące. Kto aż tak nie ma hamulców, jest osobą niebezpieczną.

- Terapia przestępczyń w więzieniu, które mają za sobą podobny czyn, jest bardzo trudna i zwykle daje minimalne efekty - mówi doświadczony karnista, prof. Brunon Hołyst. - Takie kobiety są nieprzewidywalne, agresywne bez powodu. Powinny pozostawać pod ścisłym nadzorem, a często nie ma jednak innego wyjścia, jak izolacja do końca życia.

W zakładzie karnym w Lublińcu Ewelina nie zostawia po sobie dobrych wspomnień. Wpada tu łatwo w złość. Napadła na inną osadzoną, oblała ją wrzątkiem. Dostała za to jeszcze trzy miesiące więzienia. Terapia niewiele pomaga. Dyrekcja zakładu karnego jest pewna, że powinna zostać w zamkniętym ośrodku psychoterapeutycznym dla przestępców.

Matka Eweliny C. ma inne zdanie. Wierzy, że w domu lepiej Ewci się ułoży, będzie dobrze. Czeka przecież na nią córka, którą urodziła w więzieniu. Na pewno bardzo ją pokocha.

***

Bestia w spódnicy?
Sprawa Eweliny C. jest pierwszym przypadkiem, kiedy zapisy ustawy z 22 listopada 2013 r. "o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi, stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób" dotyczyły kobiety.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!