Kobieta mogła za karę trafić do koszar, mężczyzna zostać rozebrany na ulicy, a jubiler oskarżony o podburzanie do buntu. Moda na nią wraca, gdy wymaga tego nastrój społeczny. Kiedy mężowie, bracia i synowie poszli na wojnę, żony, siostry i matki walczyły... biżuterią patriotyczną.
Najcenniejszy eksponat ze zbioru biżuterii patriotycznej Wielkopolskiego Muzeum Wojskowego w Poznaniu świadczy jednak nie o miłości do kraju, a do... kobiety.
- Ta bransoleta jest jednym z ciekawszych eksponatów w naszej kolekcji biżuterii patriotycznej, to jest zabytek klasy zero. Nie widziałam, ani nie słyszałam o jej odpowiedniku - opowiada Alina Sokołowska, kustosz w Wielkopolskim Muzeum Wojskowym, o bransolecie z XIX wieku.
Kapitan Antoni Izydor Topiński należący do Trzeciego Pułku Jazdy Ułanów został odznaczony Krzyżem Kawalerskiego Orderu Wojskowego Księstwa Warszawskiego za udział w kampanii w 1809 roku. Wyszedł z wojska, osiadł gdzieś na Mazowszu, miał syna, ale jego pierwsza żona zmarła. Prawdopodobnie brał udział w powstaniu listopadowym 1830/31, a po jego upadku znalazł się w Wielkopolsce. - Tu poznał dużo od siebie młodszą, bardzo urodziwą Franciszkę z domu Objezierskich, którą nazywał pieszczotliwie Fanny. Ożenił się z nią i z tej wielkiej miłości ofiarował jej najcenniejszą rzecz, która była ukoronowaniem jego służby wojskowej, Krzyż Kawalerski - opowiada Alina Sokołowska.
Pokryty czarną emalią krzyż z napisem "VIR" "TUTI" "MILI" "TARI" oprawiono w bransoletkę, którą kpt. Topiński podarował swojej Fanny. Ozdoba przechodziła później z rąk do rąk w rodzinie Topińskich, aż ostatnia z rodziny przekazała ją do muzeum. - Niestety, nie mamy informacji, gdzie została wykonana. Prawdopodobnie w jakimś zakładzie jubilerskim w Poznaniu - mówi A. Sokołowska i wyjaśnia: - Teraz sygnatury bite są na wszystkim, ale w tamtych czasach oznaczano tylko większe przedmioty np. patery. Wystawa biżuterii patriotycznej w muzeum to bogaty zbiór ozdób z okresu od początku XIX wieku do czasów współczesnych. Są wśród nich spinki do mankietów czy kołnierzy, pierścienie, szpilki do krawatów, broszki, krzyżyki. Zdobią je herby Polski z różnych okresów, orły oraz hasła. Jedno z nich głosi: "Niech Was Bracia nasza śmierć nie odstrasza", inne "Boże Zbaw Polskę".
Pracownicy muzeum oglądali przez lupę każdy przedmiot, próbując dociec, jaka jest jego historia, jednak w wielu przypadkach jest to niemożliwe. Wewnątrz srebrnej papierośnicy zdobionej miniaturowymi znaczkami nawiązującymi do czasów Piłsudskiego i Hallera znajduje się napis "Zosia, 6.08.22". Kim była Zosia? Komu ofiarowała papierośnicę? - Nigdy się nie dowiemy. W latach trzydziestych powstał Fundusz Obrony Narodowej, do którego oddawano srebro i złoto na rzecz kraju - wyjaśnia kustosz. - To, co cudem nie zostało przetopione wzbogaciło m.in. nasze muzeum. Niestety nie jesteśmy w stanie teraz poznać ich historii. Najczęściej moda na biżuterię patriotyczną przychodziła, gdy domagał się tego nastrój społeczny, np. po manifestacjach warszawskich 1861 roku - dodaje.
Do śmierci cara Mikołaja I na terenie zaboru rosyjskiego obowiązywał stan wojenny ze wszystkim obostrzeniami. Panowanie jego następcy, cara Aleksandra II przyniosło więcej swobody. Organizowano nabożeństwa i pochody, po raz pierwszy na ulicach Warszawy zaśpiewano "Jeszcze Polska nie zginęła". Towarzyszyła temu moda na biżuterię patriotyczną, noszenie drobiazgów z symbolami narodowymi.
- Kiedy jedna z manifestacji została spacyfikowana ogłoszono żałobę narodową. Emblematy rozlały się po całym kraju, również na inne zabory - wyjaśnia kustosz. - To były popularne prezenty, wykonywano je z jak najtańszego materiału, aby można było rozdawać je za darmo. Wykorzystywano srebro najniższej próby - dodaje.
Ozdoby z tego okresu nazywa się "czarną biżuterią" ze względu na żałobę narodową ogłoszoną po manifestacjach warszawskich. Poza biżuterią patriotyczną kobiety nosiły długie czarne suknie oraz czarne welony, a mężczyźni ubiory narodowe stylizowane na strojach szlacheckich.
- Z czasem zakazano żałoby. Dochodziło do sytuacji, kiedy policjanci rozbierali delikwenta na ulicy, a kobietom groziło wywiezienie do koszar. W tamtych czasach to była niewyobrażalnie straszna kara - mówi Alina Sokołowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?