Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pańczyk-Pozdziej: Ślązacy, obudźcie się!

Maria Pańczyk-Pozdziej
Maria Pańczyk-Pozdziej
Maria Pańczyk-Pozdziej arc.
Przeczytałam głos w debacie red. Piotra Semki i mną zatrzęsło. No bo czy to nie wstyd, że warszawiak ujmuje się za nami Ślązakami, że broni naszych, czyli większości racji, że artykułuje bezsporne fakty, iż RAŚ i jego poplecznicy to margines populacji, która nie ma prawa zawłaszczać śląskości tylko dla siebie. Co się z nami stało? Czy tak zobojętnieliśmy na wszystko, co pod pretekstem ratunku dla Śląska i Ślązaków próbuje się nam wmówić?

Czy ogłuchliśmy, odebrało nam zdolność myślenia i mówienia? Chciałoby się powiedzieć: Obudźcie się Ślązacy, ci gorsi, bo tak się o nas mówi, ci, co to śląskość traktują w kategoriach etnicznych, którzy nie plują, nie wyszydzają i nie odsądzają od czci i wiary tych, którym zamarzyło się żyć na Śląsku, w Polsce.

CZYTAJ KONIECZNIE GFELIETON PIOTRA SEMKI I SKOMENTUJ:
SEMKA: AUTONOMIŚCI LANSUJĄ NOWĄ WIZJĘ HISTORII, ALE TO GŁOŚNY MARGINES

Przecież jest nas nie 140 tys., a kilka milionów, przecież mówimy po polsku, czasem też go-domy po śląsku, ale nie godka jest wyznacznikiem naszej ślą-skości. Ani miejsce urodzenia, ani metryka, ani nasi ojcowie, tylko deklaracja. Jestem Francuzem, Hiszpanem, Polakiem czy wreszcie Ślązakiem, bo tak chcę, bo taka jest moja wola. I akceptujemy fakt, że 140 tys. ludzi na Śląsku, tylko 140 tys., podpisało się pod apelem przyznania im statusu narodowości. Inna rzecz, jakich użyto forteli, by co poniektórych do tejże deklaracji przymusić. Zapytałam starszą panią w Chełmie Śl., dlaczego złożyła swój podpis na podsuniętej jej kartce, odpowiedziała: "Pedzieli, że jak się nie podpisza, to nos stąd wykurzą". A inna dodała, że za uczes-tnictwo w Marszu Autonomii dostała 50 zł.

FELIETON PIOTRA SEMKI KOMENTUJĄ TAKŻE:
* GORZELIK: POLSKA SEPARUJE SIĘ OD ŚLĄSKA
* MAREK PLURA: MITY PANA SEMKI
* ZBIGNIEW WIDERA: RAŚ TO OSTRZEŻENIE

Wiele osób pisze do mnie i dzwoni, dlaczego nie piętnuję tych, co mącą, co przywłaszczają śląskość dla siebie. Kilka lat temu pisałam, także na łamach tej gazety, że kij włożony w mrowisko na pewno je zniszczy, a na efekty nie będziemy musieli długo czekać. I miałam rację, a wszelkiej maści naprawiacze świata, a zwłaszcza Śląska, kpili ze mnie i pogardliwie nazywali Pańczycką, odszczepieńcem i poltoniem.

Z uporem maniaka robi to po dziś dzień niejaki Dariusz Dyrda, mieniący się być naczelnym "Śląskiego Cajtunga", gazetki, której tytuł pisany jest niemiecką czcionką, a reklamującej się jako czasopismo nie tylko dla tych, którzy deklarują narodowość śląską. Otóż w tejże gazetce nawet ci, którzy deklarują śląskość, ale mają na nią inną niż Dyrda definicję i spojrzenie, są opluwani i obrażani. Nie oszczędza się w niej nikogo - ani prezydenta Bronisława Komorowskiego, ani arcybiskupa Wiktora Skworca, ani premiera Jerzego Buzka, ani prof. Jana Miodka, ani marszałka Mirosława Sekuły, ani sędziego Józefa Musioła, ani dziennikarzy, takich jak Teresa Semik, którzy mają odwagę pisać, że Śląsk jest nie tylko żółto-niebieski.

Otóż ten, mieniący się być dziennikarzem pismak ma czelność, krytykując moje widzenie Śląska, pojawiać się na mojej imprezie "Po naszymu, czyli po śląsku" w Zabrzu i sprzedawać swoje, pożal się Boże gadżety, np. koszulki z napisem "Oberschlesien". Bez pytania o zgodę. To jest ta śląska prawość, uczciwość i umiłowanie niekrupniokowej tradycji. I pewnie znów Dyrda wkrótce wypisze na mój temat swoje dyrdymały. I będzie mi prostował kręgosłup. Zastanawiające jest, kto finansuje działalność tego zeitunga, bo przecież handel gadżetami na pewno nie rekompensuje kosztów wydawania gazety.
I ma rację red. Semka, że życzliwych RAŚ-owi socjologów, politologów, dziennikarzy i naukowców na Śląsku nie brakuje. Wystarczy porozmawiać z językoznawcami, którzy prywatnie nie widzą możliwości stworzenia języka śląskiego, ale żeby o tym pisać i przekonywać naukowo to już inna sprawa. Odważnych brak. Ci, którzy takie próby tu, na Śląsku podjęli, zostali uznani za odszczepieńców i zdrajców. Mogą coś o tym powiedzieć profesorowie: Dorota Simonides, Franciszek Marek, Helena Synowiec, Jan Miodek czy dr Bożena Cząstka-Szymon. A tym ogólnopolskim jak: Bralczyk, Markowski, Pisarek w podobnych okolicznościach przypisuje się określenie "warszawka", co dyskryminuje ich kompetencje w sprawie śląskości, a osobliwie w sprawie języka.

CZYTAJ KONIECZNIE GFELIETON PIOTRA SEMKI I SKOMENTUJ:
SEMKA: AUTONOMIŚCI LANSUJĄ NOWĄ WIZJĘ HISTORII, ALE TO GŁOŚNY MARGINES

Gdy w 2010 r. zorganizowałam w Senacie konferencję naukową "W kręgu śląskiej kultury, tradycji i dialektu", na którą zaprosiłam językoznawców, samorządowców i parlamentarzystów, Kazimierz Kutz, który na niej nie był, napisał w "Gazecie Wyborczej": "Na tej konferencji mieliśmy do czynienia z czymś w rodzaju półokupacyjnego myślenia przeniesionego z II RP, która nie traktowała Górnego Śląska jak regionu dobrowolnie - czynem zbrojnym - przyłączającego się do Polski, a ziemi podbitej. Narodziła się wtedy filozofia polskiego apartheidu". Tyle cytat. A wszystko dlatego, że znakomici językoznawcy z całej Polski mówili o różnych sprawach, także o swoich obawach dotyczących kodyfikacji śląszczyzny. I mówią to dziś tylko mniej odważnie, czasami zasłaniając się brakiem kompetencji. Dlaczego? Bo się boją bezwzględności adwersarzy, obśmiania i ostracyzmu.

A także dziennikarzy. Także tych z "Dziennika Zachodniego". Życzliwość, z jaką spotyka się RAŚ na łamach gazety, zauważają nawet najmniej politycznie wyrobieni czytelnicy. Nie ma dnia, by sprawy tegoż Ruchu nie były przedmiotem rozważań w DZ.

Zastanawiam się czasami, o czym pisaliby niektórzy koledzy po piórze, gdyby nagle RAŚ przestał istnieć. No, ale to nie moje zmartwienie. Mam inne. Jak wytłumaczyć moim słuchaczom, czytelnikom i wyborcom, dlaczego my, Ślązacy, jesteśmy tacy zachowawczy, tacy nieskorzy do obrony własnych przekonań, pojmowania śląskości. Dlaczego dajemy sobie wmówić, że krzykliwa mniejszość ma rację. I dlaczego jest tak wpływowa i tak łatwo nami manipuluje. Sama sobie zadaję pytanie, dlaczego ja, która od ćwierćwiecza walczę o godny status dla śląszczyzny, pozwalam na to, by mnie byle kto postponował i przypisywał grzechy, których nie popełniam.

FELIETON PIOTRA SEMKI KOMENTUJĄ TAKŻE:
* MAREK PLURA: MITY PANA SEMKI
* ZBIGNIEW WIDERA: RAŚ TO OSTRZEŻENIE

Bo nie może być grzechem to, iż staram się ratować różnorodność naszej mowy i to, że propaguję ją zarówno przez konkurs "Po naszymu, czyli po śląsku", jak i przez radiową publicystykę, organizację przeróżnych konferencji, sympozjów i spotkań.
I posłużę się w tym miejscu argumentem zaczerpniętym z wywiadu red. Teresy Semik z prof. Janem Miodkiem w DZ z 25 marca 2011 r.: "Oczekiwanie ode mnie, że ja powiem: »Tak, śląszczyzna nadaje się do kodyfikacji w piśmie« jest takim samym zadaniem, jakie by postawiono matematykowi żądając udowodnienia, że czasem dwa razy dwa jest pięć. Nie udowodnię".

A ja na koniec zaapeluję jeszcze raz - obudźcie się Ślązacy, nikt nam śląskości nie zabierze, ale - parafrazując - nie jest ona dana raz na zawsze. Łatwo ją bowiem nie tylko odrzeć z historycznych wartości i charyzmy, ale po prostu zniszczyć. Trzeba zatem o jej kształt, wymiar, jej pozycję zabiegać na co dzień. Nikt za nas tego nie zrobi, zwłaszcza ci, którzy widzą w niej wyłącznie polityczny profit.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!