Składowi orzekającemu przewodniczy teraz sędzia Małgorzata Buchacz.
Początek rozprawy nieco się skomplikował, bo nie stawił się obrońca z wyboru Jerzego G., mecenas Robert Dopierała. Jest chory i pisemnie powiadomił sąd, że wnosi o odroczenie rozprawy.
Tego samego domaga się także oskarżony były samorządowiec. – Adwokat był od początku rozpoznawania mojej sprawy i chcę, żeby i teraz był na sali – dodał Jerzy G.
Sprzeciwił się prokurator, bo oskarżony ma drugiego obrońcę, uczestniczy w rozprawie, więc jest właściwie reprezentowany.
Były prezydent domaga się też elektronicznej rejestracji przebiegu procesu. Uzasadnił to tym, że sprawa jest skomplikowana, występuje w niej wielu świadków i łatwo o przekłamania. Znaczenie ma też kontekst wypowiadanych kwestii, a tego nie da się udokumentować w pisemnych protokołach, stąd potrzeba ich nagrywania – dodał w piśmie do sądu.
Sąd naradza się nad wnioskami.
AKTUALIZACJA GODZ. 11:38:
Sąd zgodził się, by rozprawy były nagrywana, ale odrzucił wniosek Roberta Dopierały, obrońcy Jerzego G. i otworzył przewód sądowy. Głos zabrał prokurator. Oskarżył byłego prezydenta i trzech jego wspólników o zabójstwo Lecha Frydrychowskiego, któremu Jerzy G. winien był z odsetkami ponad 800 tys. zł.
- Działali wspólnie i w porozumieniu, z góry powzięli zamiar zabicia – mówił prokurator. Ciało ofiary, pobite i z podciętym gardłem, odnaleziono już dzień po zabójstwie, 18 sierpnia 2008 roku w lesie w Wymysłowie koło Będzina.
Mariusz F., 35-letni oskarżony, ojciec czwórki dzieci, odmówił składania wyjaśnień przed sądem i zapowiedział, że nie będzie odpowiadał na żadne pytania. Sędzia Buchacz odczytuje jego zeznania złożone w śledztwie.
– Ten koleś, co nie żyje, podobno straszył tego pana, co był jakimś prezydentem – wyjaśniał w śledztwie. – Prosił, żeby tego pana, co nie żyje, skrępować i rzucić do stodoły. To był głupi pomysł.
Ostatecznie Jerzy G. sam zwabił Frydrychowskiego do lasu. Byli tam już pozostali sprawcy. – Gdy podeszli do nas, wskoczyliśmy na tego młodszego mężczyznę i go powiązaliśmy - wyjaśniał dalej Mariusz F. - To znaczy Rafał go potrącił, a ja podciąłem mu nogi. Potem ten prezydent powiedział, żeby dać mu telefon tego związanego i z tym związanym, leżącym na brzuchu, został w lesie. My odeszliśmy szybkim krokiem. Za to miały być pieniądze. Dostałem 1000 zł. O tym, że ten młody pan nie żyje, dowiedziałem się w więzieniu. Myślę, że tego człowieka zabił ten prezydencik.
Przed sądem oskarżony podtrzymuje swoje wyjaśnienia ze śledztwa. Według jego wersji Lech Frydrychowski żył, gdy zostawiali go z byłem prezydentem Zabrza. Zapewniał, że zanim odeszli z miejsca zdarzenia nikt ofiary nie bił.
*Kto ma zagrać na meczu otwarcia stadionu Górnika Zabrze? ZAGŁOSUJ
*Motocykle 125 cm3 na prawo jazdy kat. B WYBIERZ NAJLEPSZY
*Wybory w Rybniku 2014: Kogo popierasz? Kto wygra? Rozwiąż quiz wyborczy
*Nasz elementarz za darmo ZOBACZ WSZYSTKIE CZĘŚCI PODRĘCZNIKA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?