Sosnowiec: górnicy z Kazimierza-Juliusza założyli Komitet Obrony Kopalni. Nie ufają związkom [FOTO]

Napięta atmosfera w kopalni Kazimierz-Juliusz trwa od kilku tygodni. Niezadowolenie najpierw wywołała decyzja Katowickiego Holdingu Węglowego - właściciela spółki, w ramach której działa kopalnia - o jej likwidacji, a potem informacja, że z końcem września ma ona zakończyć wydobycie.

KHW zapewnił, że wszyscy pracownicy likwidowanej kopalni znajdą pracę w kopalniach holdingu. W przypadku, gdy nie będzie możliwe zatrudnienie na tym samym miejscu pracy, Holding zapewni przebranżowienie.

Kością niezgody stało się jednak wybranie m.in. zaległych urlopów oraz wypłata barbórek. Ostatecznie do porozumienia jednak nie doszło.

W czwartek na placu przed dyrekcją kopalni odbył się wiec zwołany przez Komitet Obrony Kopalni, który zapowiedział walkę o zmianę decyzji w sprawie likwidacji "Kazimierza-Juliusza". Jak mówi jego szef, Krzysztof Donda, Komitet powstał, bo górnicy stracili zaufanie do działających w zakładzie do tej pory organizacji związkowych.

- Straciliśmy zaufanie dlatego, że związki zawodowe proponują nam przeniesienia, a nie chcą bronić kopalni. Moje zdanie jest takie, że trzeba wydobyć ten węgiel, który tu jest. Kopalnia sama się pomału wygasi, ludzie w tym czasie przejdą na emerytury i w godny, gospodarski sposób zostanie zlikwidowana, a nie zalać, zniszczyć i zostawić w ruinie - mówi Krzysztof Donda. - Podejrzewamy, że Holding chce w ten sposób coś ugrać. Są plany naprawcze, są plany do wydobycia, więc jaki jest cel zamknięcia tej kopalni? Przez wiele lat mówiono nam o złożu z "Jana Kantego", a teraz zostaliśmy bez niczego. Chcemy bronić kopalni jak najdłużej. Jak się nie da, to chcemy, żeby została zlikwidowana w normalny, ludzki sposób a nie z dnia na dzień. Są przygotowane chodniki do wydobycia a nas się zamyka z węglem - dodaje.

Oliwy do ognia dodał fakt, że w czwartek na kontach pracowników nie było jeszcze wypłat za sierpień. Podczas trwania wiecu pojawiła się informacja, że pieniądze dotarły na konta, ale tylko w połowie kwot.

- Nie wiem, czy to nie jest celowa zagrywka holdingu i postawienie nas pod ścianą. Holdingowi chodzi chyba o to, żeby jak najszybciej pozbyć się ludzi z zakładu pracy, a z zakładem pracy zrobić co chcą. Inwestycje były robione na sortowni. Były zakuwane jakieś nowe tory, węgiel jest złożony chyba nie w tym celu, żeby go składować, ale żeby go dalej przerabiać - mówi Krzysztof Donda. Jak dodaje, nie ma na razie na kopalni groźby strajku. - Ludzie są zdeterminowani, ale strajk to ostateczność. Gdy będziemy strajkować, powiedzą nam, że to gwóźdź do trumny i nas zamkną. Musimy tak wszystko organizować, żeby wydobycie szło, a jednocześnie walczyć o swoje - podkreśla.

W przypadku, gdy do piątku wypłaty w całości nie trafią na konta, górnicy z Komitetu Obrony Kopalni zamierzają jechać protestować pod siedzibę Katowickiego Holdingu Węglowego w Katowicach.

To, że atmosfera na Kazimierzu-Juliuszu jest straszna, podkreślają również zwykli górnicy. - Cztery firmy chcą otwierać kopalnie wokół, więc dlaczego nasza ma zostać zlikwidowana - pyta Grzegorz Churas. - Pracuję na kopalni 24 lata jako ratownik i mam się teraz zwolnić i przyjąć tam na nowych warunkach. 70 procent załogi w ciągu trzech lat mogłoby odejść na emerytury. Moim zdaniem ta likwidacja to skok na kasę - dodał.

*Superbudowa kadencji 2010-2014. Co się zmieniło w naszych miastach. [PLEBISCYT]. Głosuj, lub zgłoś kandydata
*Kto ma zagrać na meczu otwarcia stadionu Górnika Zabrze? ZAGŁOSUJ
*Motocykle 125 cm3 na prawo jazdy kat. B WYBIERZ NAJLEPSZY
*Nasz elementarz za darmo [ZOBACZ WSZYSTKIE CZĘŚCI PODRĘCZNIKA]​