Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Plura: Zbudujmy śląski dom!

Marek Plura
Nie udało się… stworzyć wspólnego frontu organizacji śląskich, które w jesiennych wyborach samorządowych mogłyby skutecznie wprowadzić regionalistów do rad miast, gmin i do sejmiku wojewódzkiego. Tam byli by oni prawdziwymi, niezależnymi od władz centralnych, recenzentami polityków działających na Śląsku w ramach partii ogólnopolskich.

Z „Warszawy” nie zawsze widać pomysły najlepsze dla rozwiązań lokalnych. Często trudno też z centralnego punktu widzenia docenić wagę regionalnej specyfiki i zrozumieć jej tożsamość. Sam przez wiele lat doświadczałem tego jako Poseł na Sejm próbujący wesprzeć naszą śląską mowę poprzez ustawowe nadanie jej statusu języka regionalnego, tak jak ustanowiono to z dialektem kaszubskim. Dobre pomysły regionalistów i ich sukcesy wyborcze zawsze zapalają też w dużych ogólnopolskich partiach „zielone światło” dla działaczy autentycznie związanych ze swoim regionem. Im więcej byłoby takich śląskich głosów po obu stronach politycznej barykady – zarówno wśród regionalistów jak i wśród innych radnych, tym łatwiej byłoby o wspólny – śląski – język, o współpracę dla naszej małej ojczyzny i o obronę praw jej mieszkańców.

Jednak nic straconego… mimo, iż Związek Górnośląski i Ruch Autonomii Śląska nie porozumiały się co do wyborczej współpracy, to jednak znaczącą wartością dla nas Ślązaków jest fakt, iż w czasie debat wykazano, że te najstarsze i największe regionalistyczne organizacje nie są sobie ani wrogie, ani przeciwstawne. One się doskonale uzupełniają. Można, a nawet warto być członkiem ZG i pielęgnować jego wartości, a jednocześnie angażować się politycznie w RAŚu w celu wprowadzania tych wartości w nasze śląskie życie samorządowe. Pięknym tego przykładem jest Pan Joachim Otte wieloletni Prezes Związku Górnośląskiego kandydujący do Sejmiku Śląskiego z listy Ruchu Autonomii Śląska. W jego osobie widać, że można być jednocześnie i „korfanciorzem” i autonomistą. Dyć to Korfanty był ojcem autonomii Śląska, a Śląscy Powstańcy ją wywalczyli, bo autonomia to nie separatyzm, to nie odłączanie Śląska od ojczyzny, ale dbanie o polski Śląsk właśnie. A kto tymu nie rozumi tyn je ciymny choćby tabaka we rogu! Jestem przekonany, że Adalbert Wojciech Korfanty, mówiąc dzisiejszym językiem sam używałby hasła: „Śląsk syty - Polska cała.”
Na szczęście członków Związku Górnośląskiego nie brakuje też w innych formacjach politycznych, nawet często sobie przeciwstawnych. Na przykład ja jestem członkiem PO, a Pani Poseł Maria Nowak PiS, jednak w śląskich sprawach dycki PORADZYMY sie dogodać – bo mówimy wspólnym językiem naszych śląskich wartości, którymi są: szacunek do rodziny, wiary, pracy i uczciwości, a także umiłowanie śląskiej tożsamości i tradycji. Nasz Związek Górnośląski – jak się okazało – do „robienia” polityki się już nie nadaje. No i dobrze! On powinien być krynicą tych wartości i je pielęgnować, bo robi to doskonale od 25 lat. Dlatego bardzo się raduję z otwarcia Domu Śląskiego w siedzibie Związku. Jest to miejsce spotkań dla wszystkich regionalistycznych organizacji śląskich, jak i dla osób niezrzeszonych, gdzie tak po naszymu – bez haje, bydymy godać, jak zbudować edukację regionalną, jak dbać o język śląski, jak chronić nasze zabytki i rozwijać naszą kulturę. Jednym słowem: jak na Śląsku, wspólnymi siłami zadbać o to, czego Polska Ślązakom nie chce dać ustawowo. Miejsce to – piękna zabytkowa willa przy ul. Stalmacha w Katowicach ma ku temu szczególne predyspozycje, o to tu właśnie debatuje Rada Górnośląska. Wchodzące w jej skład organizacje pozarządowe, jak i wywodzący się z nich radni mogą już teraz, w dzisiejszym stanie prawnym realizować wiele pro śląskich inicjatyw. Wierzę, że ich sercem stanie się właśnie Śląski Dom, dom wszystkich Ślązaków, taki jakie mają i inne grupy etniczne w naszym kraju i w Unii Europejskiej.

Żałuję tylko jednego, że nie mogę uczestniczyć w jego otwarciu, ponieważ w tym czasie obowiązki poselskie kierują mnie na posiedzenie Parlamentu Europejskiego do Strasburga. To miasto jest stolicą pokoju na naszym kontynencie. Setki lat walczyły o nie, jak i o całą Alzację, Francja z Niemcami. Jedno pokolenie Alzatczyków było karane przez Francję za mówienie po niemiecku, a już następne Niemcy karały za mówienie po francusku, i tak historia okrutnie się powtarzała… a przecież każde z tych pokoleń mówiło i żyło po alzacku, czerpiąc nieco z Francji, nieco z Niemiec, ale przede wszystkim ze swej regionalnej, etnicznej tożsamości. Dziś w dobie Unii Europejskiej Alzacja może być i jest naprawdę sobą. Sami Alzatczycy w ostatnich latach coraz częściej uważają się za odrębny naród, mniejszość z nich uznaje się za Francuzów, zaś najmniej liczna grupa - za Niemców. Wioski i miasteczka pięknieją dzięki wspólnej dbałości całego społeczeństwa o lokalny alzacki styl. Regionalna kuchnia i autentyzm tradycji to fundament turystycznego biznesu. To, że Alzatczycy czuja się u siebie widać po podwójnych nazwach miejscowości, a czując się u siebie dbają o swoje, o swój hajmat. Nie chcą przyłączać Alzacji do Niemiec, choć ich o to oskarżano, chcą by Alzacja była najpiękniejszym regionem Francji, bo to ojczyzna, w której mają swój dom, tak jak my mamy go na Śląsku, czyli w Polsce i w Czechach. Alzacki przykład jasno pokazuje, że akceptacja dla regionalizmu jest fundamentem pokoju w Europie, gdyż idealnie łagodzi waśnie międzypaństwowe i wewnętrzne napięcia, a mieszkańcom regionów pozwala na lepsze życie i scala ich z państwem, w którym żyją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!