Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jastrzębie-Zdrój: 74-latek chciał zginąć w płonącym aucie...

Katarzyna Spyrka
Jastrzębianin oblał swoje renault megane benzyną, podpalił, wsiadł do środka i ruszył ul. Łowicką. Tylko cudem go uratowano.

Człowiek w płonącym samochodzie, scenariusz jak z horroru rozegrał się w centrum Jastrzębia. W środku pojazdu znajdował się 74-latek. Jak ustalili policjanci, zdesperowany mężczyzna w wieku 74 lat chciał targnąć się na swoje życie. Oblał wnętrze swojego renaulta megane benzyną, a następnie wsiadł do płonącego auta i ruszył w stronę ulicy Łowickiej!

- Z powodu rozprzestrzeniającego się dymu oraz ognia, kierowca stracił orientację i wjechał na chodnik - wyjaśnia Magdalena Szust, rzeczniczka jastrzębskiej policji.

Przechodnie zawiadomili strażaków i policję, którzy pojawili się błyskawicznie na miejscu. Gdy gasili pożar, przytomny 74-latek jeszcze siedział w środku auta! Cudem uszedł z życiem. Przytomnego 74-latka z obrażeniami głowy, ręki i klatki piersiowej pogotowie ratunkowe przewiozło do szpitala. - W rozmowie z policjantami 74-latek przyznał, że podpalił auto, bo chciał odebrać sobie życie. Nie wiadomo jednak, co skłoniło go do tak desperackiego kroku - wyjaśnia pani rzecznik.

Desperaci coraz częściej wybierają drastyczne metody odebrania sobie życia. W samym Jastrzębiu-Zdroju podobna sytuacja miała miejsce już w lutym ubiegłego roku. Wtedy, 45-latek chciał wysadzić się w powietrze. W swoim samochodzie umieścił butle z gazem i prawdopodobnie zapalił. Eksplozja zniszczyła kilka zaparkowanych obok jego pojazdu aut i postawiła na nogi szkołę położoną tuż obok parkingu. W środku przebywało 400 dzieci. Mężczyzna chciał się zabić i nie pomyślał, że przy okazji może zabić też innych. - 45-latek wyszedł z wypadku cało, a wkrótce został skazany za spowodowanie bezpośredniej katastrofy - usłyszeliśmy w jastrzębskiej prokuraturze.

Nie wszyscy desperaci mają jednak tyle szczęścia. 45-latek z Rybnika, który oblał się benzyną i podpalił w sklepie, w którym pracowała jego żona, zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Dlaczego to zrobił? Bo żona chciała od niego odejść.

Nie wiadomo też, co doprowadziło do śmierci 33-latka z Bełsznicy, którego zwęglone zwłoki znaleziono pod koniec maja w spalonym doszczętnie samochodzie w lesie. Śledczy wykluczyli, żeby wpływ na jego śmierć miały osoby trzecie. Najbardziej prawdopodobną wersją był nieszczęśliwy wypadek lub samobójstwo. Podobno 33-latek miał długi i problemy z narkotykami.

Dlaczego desperaci szukają coraz bardziej makabrycznych sposobów na odebranie sobie życia?

- Jest to zwykle dramatyczne wołanie o pomoc. Popełnienie samobójstwa z takim dodatkowym krzykiem człowieka, który nie znalazł żadnego wsparcia w swoim otoczeniu i trochę też oskarża je o to, że przyczyniło się do tej sytuacji. Dzieje się to na zasadzie: jestem sam, nie umiem znaleźć rozwiązania dla swoich problemów, więc zobaczcie, do czego to doprowadziło - wyjaśnia dr Teresa Sikora z Zakładu Psychologii Zdrowia i Jakości Życia Uniwersytetu Śląskiego.
(współ.: b. wojsa)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!