Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory samorządowe 2014: Raz przegrać to żadna sztuka

Marcin Zasada
"Być zwyciężonym i nie ulec - to zwycięstwo", "człowiek nie jest stworzony do klęski", "porażka uczy bardziej niż zwycięstwo" - w internecie znajdziemy dziesiątki podobnych bon motów i każdy mógłby posłużyć jako motto dla wyborczych aspiracji byłych prezydentów miast, którzy w listopadzie powalczą o odzyskanie władzy. Po czterech albo nawet ośmiu latach.

Czy raz odrzucony przez wyborców polityk ma prawo liczyć, że w kolejnej próbie mieszkańcy jego miasta potraktują go łaskawie podczas głosowania?

"Ten stary nie był taki zły"

Gdybym na to nie liczył, tobym nie startował - mówi Marek Kopel, były prezydent Chorzowa.

Kiedyś był rekordzistą. Gdy po raz pierwszy obejmował urząd, żyła jeszcze Marlena Dietrich, a polska motoryzacja z dumą prezentowała poloneza caro. Kopel nieprzerwanie rządził od 1991 roku. Przed czterema laty sensacyjnie przegrał z Andrzejem Kotalą. W listopadzie chce wrócić. Zapewne mądrzejszy o doświadczenia z ostatnich wyborów.

- Moje pomysły na Chorzów odpowiadały mieszkańcom przez 5 kadencji. Porażka była, ale pamiętam, jakie poparcie dostałem. Dziś chorzowianie też są mądrzejsi: prezydent Kotala nie zrealizował praktycznie ani jednej obietnicy wyborczej - podkreśla Kopel.
Nie wszyscy byli prezydenci dotknięci wielkim przemeblowaniem w samorządach w 2010 roku (władzę nieoczekiwanie straciło wtedy co najmniej kilku urzędujących od lat prezydentów) są równie zdeterminowani.

Radosław Baran (8 lat rządzenia Będzinem, przegrana z Łukaszem Komoniewskim) mówi nam: "Nie, nie startuję".

Andrzej Stania, prezydent Rudy Śląskiej w latach 2000-2010, twierdzi: "Ustępuję miejsca młodym, startuję tylko na radnego".

To samo mówi Kazimierz Szczerba, były burmistrz Tarnowskich Gór (2002-2006): "Już wystarczy, są młodsi".

Za to na przykład Marek Mrozowski (burmistrz Czeladzi w latach 2002-2010) wciąż czuje się młody. Kandyduje.

- Ja zrezygnowałem, ale takie powroty się zdarzają - podkreśla Stania. - Wszystko jest możliwe w lokalnej polityce. Okazuje się, że wyborcy wcale tak źle nie wspominają byłego prezydenta, zaś po kadencji jego następcy przychodzi refleksja, że ten stary wcale nie był taki zły.

Tak samo w Bytomiu. Gdyby nie wycofanie się ze startu Janusza Paczochy, z Damianem Bartylą rywalizowałaby cała parada byłych prezydentów. W listopadzie na listach zobaczymy Piotra Koja (rządził od 2006 do 2012 roku, w którym odwołano go w referendum) oraz Krzysztofa Wójcika (1998-2006).

Bytom: parada prezydencka

Gdyby nie ostatnie dwa lata złych rządów prezydenta Bartyli, Wójcik pewnie nie zdecydowałby się na start. Miastu grozi finansowa zapaść. Jeszcze trochę, a za długi Koja i Bartyli zapłacimy wszyscy - tłumaczy Jan Kazimierz Czubak, jeden z liderów bytomskiego SLD, którego kandydatem jest znów Krzysztof Wójcik.

Co na to konkurencja? Jacek Brzezinka z PO nie daje większych szans na powrót do władzy ani Wójcikowi, ani tym bardziej Kojowi.
- Przy takim poparciu dla SLD, które ma dziś jednego radnego, to raczej próba powolnego odbudowania swojej pozycji w bytomskim samorządzie - uważa Brzezinka, poseł i kandydat PO w Bytomiu.

Dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, przypomina, że tak jak ludzie idealizują wspomnienia, tak po latach zapominają, czemu właściwie podziękowali swojemu prezydentowi w poprzednich wyborach. Więc "ci wracający" mają szansę?
- Jeśli wyborcy dodatkowo są rozczarowani obecnym prezydentem, ten poprzedni może, przynajmniej pozornie, odzyskać ich zaufanie. Tym bardziej, jeśli w mieście brakuje innej, rozsądnej alternatywy - tłumaczy politolog.

Jak znaleźć sposób na tych, którzy jeszcze nie przegrali?

Zupełnie odwrotna sytuacja jest w takich miastach, jak Sosnowiec, Tychy, Bielsko-Biała czy Gliwice, gdzie nowe postacie będą starały się przerwać multikadencyjną przygodę z samorządem rządzących od lat prezydentów.

a W Sosnowcu Kazimierz Górski urzęduje już od 12 lat. Dotychczas skutecznie odpierał szarże konkurencji.
W tym roku jego najpoważniejszym konkurentem będzie zapewne wicemarszałek województwa Arkadiusz Chęciński z PO.
- Uważam, że po tylu latach na stanowisku u każdego wyczerpałyby się możliwości skutecznego zarządzania miastem - mówi Chęciński. - Miasto potrzebuje świeżego spojrzenia, bo widać, że pomysły na Sosnowiec prezydentowi Górskiemu skończyły się już jakiś czas temu.

a Powiew świeżości do Gliwic chciałby wnieść też poseł PO, Borys Budka. Zygmunt Frankiewicz sprawuje tam władzę nieprzerwanie od 21 lat.

- Doceniam dorobek prezydenta Frankiewicza, ale jestem przekonany, że mieszkańcy Gliwic zasługują na nową, dobrą alternatywę - przekonuje Budka. MZ


*Oceniamy prezydentów miast. Wielki plebiscyt DZ [GŁOSUJ NA TAK LUB NIE]
*Superbudowa kadencji 2010-2014. Co się zmieniło w naszych miastach. [PLEBISCYT]. Głosuj, lub zgłoś kandydata
*Miss siatkówki. Jak cheerleaderki zagrzewają siatkarzy do walki w mistrzostwach świata [ZDJĘCIA]
*Kto ma zagrać na meczu otwarcia stadionu Górnika Zabrze? ZAGŁOSUJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!