Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

KWK Kazimierz-Juliusz: Chcemy fedrować. Dziecko nie zrozumie, że tata nie ma za co żyć

Tomasz Szymczyk
Górnicy kopalni Kazimierz-Juliusz
Górnicy kopalni Kazimierz-Juliusz Maciej Gapiński
Kopalnia Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu to ostatni czynny zakład górniczy w Zagłębiu Dąbrowskim. Ma być zlikwidowany, ale z decyzją tą nie zgadzają się górnicy. Opowiedzieli nam, dlaczego zdecydowali się na protest.

Kopalnię najlepiej oglądać z kładki przy stacji kolejowej w Kazimierzu Górniczym. Dokładnie widać stąd trzy szyby i resztę kopalnianych zabudowań. Na pierwszy rzut oka niewiele się tu dzieje. Tylko czasem spalinowa lokomotywa przeciągnie po torach kilka wagonów. Ale ten spokój to tylko pozory. Tak gorącej atmosfery na Kazimierzu-Juliuszu nie było dawno. Widmo likwidacji to jednak tylko część problemów pracujących tutaj górników. Do tej pory dostali tylko połowę wynagrodzeń za sierpień. Wrześniowych jeszcze nie widzieli. A trzeba przecież jeść, opłacić rachunki i wysłać dziecko do szkoły. Za co?

CZYTAJ KONIECZNIE:
KOPALNIA KAZIMIERZ-JULIUSZ URATOWANA PO 4 DNIACH PODZIEMNEGO PROTESTU i 11 GODZINACH NEGOCJACJI

Jakość węgla z Kazimierza chwalą wszyscy. Zasoby, co prawda, są na ukończeniu, ale kopalnia mogłaby działać jeszcze przez kilkanaście miesięcy. Przez kilka ostatnich lat załogę mamiono obietnicami wydobycia węgla z zamkniętej kopalni Jan Kanty w Jaworznie, ale gdy przyszło co do czego, okazało się, że na tę inwestycję pieniędzy nie będzie.

Rok do emerytury

Paweł Widyna na kopalni pracuje od trzydziestu lat. Od dwudziestu pięciu lat na dole. Został mu rok do emerytury. Razem ze 164 innymi górnikami od środy pozostaje na głębokości 390 metrów pod ziemią. Jak mówi, taki rodzaj protestu nie był plano-wany.

- Gdy mieliśmy wyjeżdżać, spojrzeliśmy po sobie i stwierdziliśmy, że nie chcemy wracać do domu i pokazywać się rodzinom. Każdy ma rachunki do zapłacenia, ale wolę nie widzieć tego, że nie mogę spojrzeć dzieciom w oczy - opowiada. - Górnicy to jedna rodzina. Jak wojsko - podkreśla.

- Wziąłem kredyt i co teraz? Mam jechać do banku i tłumaczyć, że kopalnia nie przelała mi pieniędzy? Przecież bank zawarł umowę ze mną, a nie z kopalnią - opowiada inny z górników.

Oprócz wypłat, zaległości są również w barbórkach i czternastkach, ale to tylko wierzchołek góry lodowej.

Gdzie są nasze pieniądze?

- Pieniądze na czynsze były odliczane z wypłat, tak samo z kasą zapomogową, z ubezpieczeniem, ze wszystkim. Pieniądze za mieszkania nie wpływały jednak na konta mieszkaniowe. Wypisałem się z kasy zapomogowo-pożyczkowej, skoro i tak nie wypłacają. Nie jestem w stanie nawet odzyskać swoich pieniędzy, które odkładałem przez sześć lat - mówi jeden z górników.

Tą sytuacją zdenerwowani są również górniczy emeryci. - Przez czterdzieści lat płaciłem na kasę pośmiertną. Miały być z niej wypłacane pieniądze za śmierć ojca, matki, teściów czy rodzeństwa. Niedawno zmarła mi matka. Pani w kasie powiedziała, że gdybym to ja zmarł, rodzina dostałaby pieniądze, ale okazało się, że zmieniono zasady. Poszedłem do związków, ale dowiedziałem się tylko, że pieniędzy nie ma, bo zajął je komornik - żali się górniczy emeryt.

Jak spojrzeć dziecku w oczy?

- Koledzy są na dole. Widziałem ich rano. Jestem sygnalistą. Widziałem łzy w ich oczach. Czekają na kogoś, kto przyjdzie i powie im, kiedy dostaną należne im pieniądze - mówił w środę Szymon Siwek, górnik Kazimierza-Juliusza od sześciu lat.
- Nie potrzebujemy współczucia od ludzi. Potrzebujemy wsparcia od ludzi ze śląskich kopalń. Niech sobie zdają sprawę, że na nich też przyjdzie czas. Ciężko jest spojrzeć dziecku w oczy. Żona zrozumie, ale dziecko już nie, a dzieci nie są przecież niczemu winne - dodaje łamiącym się głosem.

Kiedy pan Mariusz (imię zmienione) na początku tego roku podejmował pracę na ostatniej sosnowieckiej kopalni, zapewniano go, że zakład będzie funkcjonował jeszcze minimum dwadzieścia lat. Teraz nie rozumie, dlaczego go oszukano, bo na kopalni jak na razie nie przepracował nawet roku...

- Na zatrudnienie czekałem od 2012 roku, ale przyjęcia były wstrzymane ze względu na niepewną sytuację kopalni oraz małą liczbę osób odchodzących na emerytury górnicze. Dlatego moje pierwsze pytanie na rozmowie kwalifikacyjnej brzmiało: czy dostając pracę i starannie ją wykonując mogę być jej pewny na długi czas, gdyż w poprzedniej pracy taką pewność miałem. Odpowiedź brzmiała, że oczywiście, że kopalnia będzie funkcjonowała minimum dwadzieścia lat, chociażby ze względu na pokłady węgla w Jaworznie. Bardzo chciałem tej pracy, ze względu na stabilność i na więzy rodzinne, bo swoje zdrowie narażali tu wcześniej moi dziadkowie oraz ojciec, którzy są emerytami z kopalni Kazimierz-Juliusz. Mówili mi: jak się nie boisz, to idź, ta kopalnia jest już zamykana od lat i na pewno jeszcze będzie funkcjonować. I co dzisiaj mamy? - pyta teraz z żalem.

Sami budowaliśmy mieszkania

Największym problemem górników jest dzisiaj chyba jednak przyszłość mieszkań, w których mieszkają. Kopalnia ma ponad 1800 lokali w Kazimierzu Górniczym, Ostrowach Górniczych, Maczkach i na Juliuszu. W tej ostatniej dzielnicy od kilku lat działa już komitet obrony mieszkańców. Przewodniczy mu Zdzisław Staszowski. - Mieliśmy odtrącane z wypłaty na Fundusz Budownictwa Społecznego, a oprócz tego po godzinach pracy woziliśmy różne materiały na budowę. Teraz kopalnia się z nami nie liczy - mówi i wylicza, że zakład rocznie na wszystkie remonty wydaje 300 tysięcy złotych. - Co to jest? - pyta. Naszej rozmowie przysłuchują się mieszkańcy osiedla - w większości również górnicy. Bez pieniędzy i z obawami o przyszłość mieszkań. - Znam pięć osób, które zwolniły się z kopalni, przeszły badania w Holdingu i dzisiaj są bez pracy. Mnie zaproponowali umowę na pięć miesięcy. To niepoważne. Pracuję na kopalni od osiemnastego roku życia, to już około dwudziestu lat, a teraz nie mamy pieniędzy, żeby kupić pampersy dla dziecka - opowiada mężczyzna.

- Mówi się, że KHW daje nam pracę, a my jej nie chcemy. To nie tak. Chcemy, by ta kopalnia fedrowała jak najdłużej, a jeśli mamy już przejść pod kopalnie KHW, to chcemy, by Holding - jako nasz stuprocentowy właściciel - zapłacił nam za naszą ciężką i niebezpieczną pracę za rok 2014. Jestem pewien, że nie odpuścimy, jesteśmy zdesperowani, bo to da się zauważyć chociażby w tym, że każdy zjeżdża na dół i daje tam z siebie wszystko nawet za darmo. Niedługo ludzie wybuchną, bo ile można trzymać to w sobie - mówi Mariusz.

Rozmawialiśmy w środę rano. Niedługo potem pojawiła się informacja o pierwszych górnikach, którzy nie wyjechali na powierzchnię...


*Oceniamy prezydentów miast. Wielki plebiscyt DZ [GŁOSUJ NA TAK LUB NIE]
*QUIZ DZ: Czy znasz polskie komedie. Cytaty z kultowych filmów. Sprawdź się
*Miss siatkówki. Jak cheerleaderki zagrzewają siatkarzy do walki w mistrzostwach świata [ZDJĘCIA]
*Kto ma zagrać na meczu otwarcia stadionu Górnika Zabrze? ZAGŁOSUJ

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: KWK Kazimierz-Juliusz: Chcemy fedrować. Dziecko nie zrozumie, że tata nie ma za co żyć - Dziennik Zachodni