Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O czystej Wiśle w Beskidach można tylko pomarzyć

Michał Wroński
Józef Makal
W Beskidach tylko wysoko u źródeł jest czysto. Im dalej, tym w rzece bardziej niebezpiecznie. Winne farmaceutyki, ale i rakotwórcze związki, które "funduje" nam rozwijająca się motoryzacja

Z serca Beskidów płynie do nas... Tak mogłaby się zaczynać reklama wody mineralnej. Niestety, dalej już tak optymistycznie nie będzie. Bo jeśli przyjrzeć się temu, co płynie do nas z serca Beskidów, to pragnienie mija, jak ręką odjął.

Ścieki już tak groźne nie są, mamy za to nowy problem

Jeszcze niedawno największym zagrożeniem dla jakości wody były ścieki pochodzące z zakładów przemysłowych oraz gospodarstw domowych. Finansowana w dużej mierze z unijnych pieniędzy rozbudowa kanalizacji oraz zwiększanie się liczby oczyszczalni sprawiły jednak, że te zanieczyszczenia udało się w wielu miejscach zdecydowanie ograniczyć. Tyle że w miejsce jednego kłopotu pojawił się już następny.

- Dziś do wody coraz częściej trafiają leki, zwłaszcza antybiotyki, ale również rakotwórczy benzoalfapiren i inne wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne - wylicza dr Jerzy Kopyczok, zastępca wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska w Katowicach. To właśnie ta instytucja zwróciła uwagę na niepokojące sygnały, nadchodzące ze stacji pomiarowych rozlokowanych przy rzekach województwa śląskiego.

Już wcześniej zresztą to samo zauważyli naukowcy. Dr hab. Mieczysław Sajewicz z Instytutu Chemii Uniwersytetu Śląskiego prowadził kilka lat temu badania na Wiśle w jej górnym biegu oraz na jej dopływach. Wtedy odkrył, że w górskiej wodzie roi się od farmaceutyków.

- Leki przeciwbólowe, antybiotyki, a także środki hormonalne. Wszystkie dopływy wnosiły do Wisły taki właśnie "ładunek" - potwierdza w rozmowie z DZ Mieczysław Sajewicz.

Staliśmy się lekomanami. I to widać... w rzekach

Skąd w górskich potokach wszystkie te "cuda"? Odpowiedź nasuwa się sama, jeśli wziąć pod uwagę dane IMS Health, międzynarodowej organizacji monitorującej rynek farmaceutyczny. Z jej szacunków wynika, że jesteśmy prawdziwymi lekomanami.

Tylko w ubiegłym roku kupiliśmy około 1,2 mld opakowań różnego rodzaju leków (najwięcej wśród nich było środków przeciwbólowych), co daje nam w tej osobliwej kategorii czwarte miejsce w Europie. Choć z ich zażywaniem jesteśmy już nieco ostrożniejsi (chociaż statystycznie w ubiegłym roku każdy z nas przyjął ok. tysiąca dawek leków), to i tak - wcześniej czy później - w takiej czy innej formie specyfiki te trafiają do kanalizacji, a następnie do rzek.

- Oczyszczalnie ścieków sobie z tym nie radzą, bo one są przystosowane do eliminowania określonych substancji.
A farmaceutyków nie ma na tej liście. Stąd tak naprawdę nie ma nawet dla nich czegoś takiego jak dopuszczalna norma - wyjaśnia dr hab. Sajewicz. Płynącej rzekami "apteki" nie dostrzegają również wodociągi.

- Ani w naszych stacjach uzdatniania wody, ani w naszym laboratorium nie odnotowaliśmy takich związków - zapewnia Piotr Biernat, rzecznik Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów, które dostarcza mieszkańcom woj. śląskiego wodę m.in. pochodzącą ze zbiornika w Goczałkowicach. Albo zatem płynące Wisłą farmaceutyki nagle tam zniknęły, albo...

Samochody trują nie tylko powietrze, ale i wodę

Na szczęście do naszych kranów nie docierają rakotwórcze związki WWA, które tak bardzo zaniepokoiły katowicki inspektorat ochrony środowiska. - One są łatwo usuwalne na etapie filtracji, więc nie mają żadnego wpływu na jakość wody pitnej - uspokaja dr inż. Franciszek Pistelok z zabrzańskiego Instytutu Podstaw Inżynierii Środowiska Polskiej Akademii Nauk.
No dobrze, ale skąd w ogóle wzięły się w górnym biegu takich rzek jak Wisła, Warta, czy Liswarta, i to w takich stężeniach, że pod tym względem uczyniły te wody praktycznie pozaklasowymi?

- Jaka jakość powietrza, taka woda - krótko odpowiada Jerzy Kopyczok. - Za te zanieczyszczenia odpowiedzialna jest głównie niska emisja i samochody: emitowane przez nie pyły, sadze, węglowodory aromatyczne, ale też wypłukiwany asfalt, sypana zimą na drogi sól, czy nawet ścierane intensywnie opony - tłumaczy Kopyczok. Jak dodaje, wszystko to spływa do gruntu i wody.

Choć nie przez kran, to i tak mogą trafić nam do kuchni

Choć przez stacje uzdatniania związki WWA nie przejdą, to nie jest powiedziane, że inną drogą nie dotrą do naszej kuchni. Przede wszystkim odkładają się one w zbiornikach wodnych, oddziałując na tamtejszą florę i faunę (a nasz ulubiony bożonarodzeniowy karp zwykł żerować przy dnie, gdzie właśnie akumulują się wszelkie przynoszone przez wodę substancje).

Na ile można tu mówić o jakimś faktycznym zagrożeniu? Nie wiadomo. Nikt tego jeszcze nie przebadał. Nie wiadomo też, czy ryzykowna może być kąpiel w zanieczyszczonym takimi związkami akwenie. Wiadomo natomiast, że niesione przez wodę niebezpieczne związki trafiają na pola jako nawóz. W takiej roli są bowiem wykorzystywane osady z oczyszczalni ścieków komunalnych (tylko w woj. śląskim powstaje ich ok. 200 tysięcy ton rocznie).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!