Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekspresówka z Bielska do Buczkowic w środę? [ZDJĘCIA]

Jacek Drost
Jak otworzą drogę, to skończą się korki. Z drugiej strony nie będzie gdzie jeździć na rolkach - mówi Weronika Lepianka
Jak otworzą drogę, to skończą się korki. Z drugiej strony nie będzie gdzie jeździć na rolkach - mówi Weronika Lepianka Jacek Drost
Cudu nie było. Odcinek drogi ekspresowej S-69 z Bielska-Białej do Buczkowic nie został otwarty. Kolejny termin: najbliższa środa.

Jęk zawodu rozległ się wśród kierowców, którzy z niecierpliwością czekają na otwarcie drogi ekspresowej S-69 z Bielska-Białej do Żywca. Z nieoficjalnych informacji wynikało, że kilkukilometrowy odcinek do Buczkowic zostanie otwarty na 1 listopada.

- Najpierw pojawiły się pogłoski, że puszczą ruch w piątek o 15.00, później, że o 17.00. Emocje rosły z minuty na minutę - cały czas trwały odbiory techniczne, bo droga jest już praktycznie gotowa i zanosiło się, że faktycznie na Wszystkich Świętych pojedziemy nową ekspresówką. Niestety, tak się nie stało - wzdycha bielszczanin Marek Kłos.

Droga powinna być gotowa w listopadzie... 2012 r. Ale konsorcjum, którego liderem był Polimex Mostostal, nie zrobiło jej na czas. W lipcu katowicki oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wyłonił nowego wykonawcę - krakowską spółkę Mota Engil.

Odkąd Mota weszła na budowę, nawet najwięksi sceptycy przyznają, że prace ruszyły z kopyta. Umowa z Motą zakłada bowiem, że firma w ciągu czterech miesięcy zrobi odcinek S-69 do Buczkowic, a pozostałą część do Żywca w ciągu dziewięciu miesięcy (odliczając okresy ziomowe). I praktycznie odcinek do Buczkowic został zrobiony w terminie, ale droga nie została dopuszczona do ruchu. Nieoficjalnie mówi się, że ruch zostanie puszczony w najbliższą środę.

Z jednej strony kierowcy czekają na drogę, z drugiej mieszkańcy skarżą się, że inwestycja ma także swoje ciemne strony. Na przykład w rejonie węzła Wilkowice ludzie narzekają na zbyt dużą liczbę ekranów dźwiękochłonnych.

- Będziemy żyli jak w getcie, porośnięci mchem - irytuje się Anna Kozłowska-Maciaszek z ul. Do Lasku. I dodaje: - Za dużo tych ekranów. Przez nie nie tylko będziemy mieli utrudnione dojście do domu, ale także nic nie będziemy widzieć. Cztery słupy mogliby zlikwidować, a na dwóch dać przezroczyste ekrany. Obecne rozwiązanie to marnotrawstwo. Nikt z nami tego nie konsultował. Interweniujemy w Generalnej, ale w kółko odpowiada, że tak jest w projekcie.

Wilkowicki radny Marcin Stawinoga przyznaje, że temat ekranów był poruszany na sesji Rady Gminy. - Wszystko rozbiło się o to, że koszt zmiany projektu jest wyższy niż demontaż ekranów czy inne rozwiązania - mówi radny.
Marek Prusak, p.o. specjalista ds. komunikacji społecznej w katowickiej GDDKiA twierdzi, że ekrany zostały zaprojektowane na podstawie raportów oddziaływania inwestycji na środowisko. Kiedy starali się o zezwolenie na realizację inwestycji drogowej (ZRID), mieszkańcy mieli możliwość wniesienia swoich uwag.

- Bez zmiany ZRID nie ma możliwości zmiany lokalizacji ekranów akustycznych - wyjaśnia Prusak i dodaje, że nie mogą zmienić lub zlikwidować ekranów, bo rozbieżność między tym, co w projekcie, a tym, co w rzeczywistości, mogłaby się dla GDDKiA skończyć tym, że Generalna nie dostałaby pozwolenia na użytkowanie drogi lub cofnięte zostałoby unijne dofinansowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!