Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawód: kucharz. Jeśli wybrałeś taki, to masz przyszłość [ZDJĘCIA]

Monika Krężel
Szkoła gastronomiczna w Chorzowie
Szkoła gastronomiczna w Chorzowie Arek Gola
Uczą się pod okiem Kurta Schellera, praktykują u Modesta Amaro i zwyciężają w ogólnopolskich konkursach. A na co dzień cierpliwie obierają, kroją, siekają, wykrawają, przyprawiają, smażą, gotują, pieką, smakują i śledzą kulinarne nowinki. Kto? Uczniowie szkół gastronomicznych z naszego regionu. Nie martwią się o przyszłość i o pracę.

W czasach, gdy licea i technika walczą z niżem demograficznym, szkoły gastronomiczne jakoś sobie radzą. - Odkąd weszła moda na gotowanie, my odczuwamy jej pozytywne skutki - przyznaje Wacław Piska, dyrektor Zespołu Szkół Gastronomiczno-Usługowych w Chorzowie. - Przecież cały czas mamy reklamę w telewizji - dodaje.
Trudno nie natknąć się - i to przynajmniej raz dziennie - na jakiś program kulinarny w telewizji. Masterchefy, top chefy, piekielne kuchnie, kuchenne rewolucje, gotowanie amatorów i zawodowców - to wszystko wcisnęło się już jakiś czas temu na stałe do telewizyjnych ramówek. I zrobiło przynajmniej dwie pożyteczne rzeczy - zwróciło uwagę na to, że gotowanie może być pasją i sztuką, a do tego... napędziło szkołom gastronomicznym kandydatów.

Katarzyna Solis, nauczycielka przedmiotów gastronomicznych i hotelarskich w Zespole Szkół Ekonomiczno-Usługowych w Rybniku ma absolwentów, którzy startowali w konkursach kulinarnych u najlepszych polskich kucharzy. Karolina Węgrzyn i Karol Karpiak zwyciężyli w konkursie "Zgotuj Sobie Sukces", gdzie przewodniczącym jury był Kurt Scheller. Przygotowali przystawkę z węgla oliwnego z piklowanymi warzywami i rybą przygotowaną techniką sous-vide, doprawioną odrobiną szlachetnego szafranu. A jako danie główne - polędwiczkę obtoczoną orzechami laskowymi, pestkami dyni, parmezanu i bazylii, podanej z kaszotto (kasza z szalotką) i podlanej białym winem. W ciągu półtorej godziny musieli ugotować i podać po siedem porcji przystawek i dań.
Karol Karpiak właśnie wybiera się na olimpiadę kulinarną do Luksemburga, gdyż zakwalifikował się do ścisłej kadry. Trzymamy kciuki!
- Teraz mam głównie pierwsze klasy i już wyłowiłam kilka perełek. Będziemy szlifować warsztat - cieszy się Katarzyna Solis. - To prawdziwa przyjemność uczyć młodzież, która ma pasję. W naszej szkole prowadzę zajęcia "ABC gastronomii dla każdego", które kończą się wieczorami. Uczniowie przez kilka godzin gotują na nich, a na końcu martwią się, że ten czas tak szybko minął, bo jeszcze by trochę zostali - dodaje.
Na porządku dziennym jest komentowanie programów telewizyjnych w szkole. - Zawsze pytają mnie, czy widziałam konkretny odcinek, oceniają kucharzy, wyłapują ich błędy, jak niezwiązane włosy czy pomalowane paznokcie. I za każdym razem nieustannie dziwią się, kto wpuścił panią Magdę Gessler z takimi włosami do kuchni! - śmieje się Katarzyna Solis.

Byli uczniowie Jadwigi Wątroby, nauczycielki przedmiotów zawodowych w Zespole Szkół Gastronomiczno-Usługowych w Chorzowie przez kilka lat pracowali u Modesta Amaro.
- I choć pracują dziś w renomowanych restauracjach, to ciągle o nas pamiętają. Gdy przyjeżdżają do Chorzowa, to zawsze do nas wpadają, żeby zrobić warsztaty z naszymi uczniami. Pokazywali kuchnię molekularną i to, w jaki sposób można sklejać transglutaminazą potrawy. Ostatnio skleiliśmy tak królika z kaczką - opowiada Jadwiga Wątroba. Prywatnie najbardziej lubi oglądać program Top Chef, bo tam występują zawodowcy.
Jednym z jej absolwentów jest 25-letni dziś Jarosław Śliwka, który chodził najpierw do technikum... elektronicznego. - Ale to była pomyłka - mówi Jarek. - W końcu poszedłem za swoją pasją i głosem serca, bo to jest nasza rodzinna tradycja. Mama była szefową kuchni w ośrodkach wypoczynkowych w Wiśle, babcia pracowała w gospodzie - dodaje.
I w czasie nauki w szkole, i potem miał szczęście. Pierwsze praktyki odbył w restauracji Hotelu "Monopol" w Katowicach, potem trafił do pewnej restauracji w Anglii, która dziś już może się pochwalić jedną gwiazdką Michelina. Przez pięć miesięcy pracował na Krecie w pięciogwiazdkowym hotelu, a dziś jest zastępcą szefa kuchni w czterogwiazdkowym hotelu "Rezydencja" w Piekarach Śl. Od czasu do czasu przychodzi do swojej starej szkoły, żeby pogotować z uczniami. - Pokazuję im różne triki, bo kuchnia to nie tylko lepienie pierogów i gotowanie żuru, choć oczywiście solidne podstawy trzeba mieć. A potem, nawet się człowiek nie zorientuje, gdy sam zaczyna tworzyć piękne rzeczy - uśmiecha się Jarek.

Na zajęciach u Jadwigi Wątroby można nauczyć się nie tylko kuchni regionalnej, ale i czeskiej, słowackiej, włoskiej, francuskiej, rosyjskiej, itd. Nie trzeba nawet pytać o jej pracownię, bo zapach z kuchni roznosi się już na dziedzińcu szkoły. Uczniowie właśnie skończyli gotować. Zrobili żurek śląski, jaskółcze gniazda, babkę ziemniaczaną, modrą kapustę z boczkiem, zielone masło czosnkowe, a na deser szpajzę cytrynową.
- Przerabiamy akurat kuchnie regionalne, kuchnie małych ojczyzn - mówi Jadwiga Wątroba. - W programie jest kuchnia śląska, kaszubska, góralska, podlaska, kresowa czy żydowska. Uczniowie potrafią gotować, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Na zajęcia z technologii gastronomicznej każdy uczeń składa się co miesiąc po 20 - 25 zł. Za te pieniądze kupuje się produkty, a potem wyczarowuje z nich dania. - Dla chętnych mam też dodatkowe zajęcia, tam przygotowujemy się m.in. do konkursów - mówi Jadwiga Wątroba.

O tym, ze zawód kucharza zrobił się ostatnio bardzo medialny, świetnie wiedzą kandydaci do szkół gastronomicznych. Ale na wybór przyszłości wpływ miały też ich rodziny. - Od zawsze pomagałem mamie w kuchni i ona nakłoniła mnie, żebym wybrał taka szkołę - mówi Szymon Konieczyński, uczeń trzeciej klasy chorzowskiej szkoły. Będzie technikiem żywienia i usług gastronomicznych. - Nie żałuję wyboru, bo tu bardzo dużo się nauczyłem. W tym zawodzie trzeba włączyć kreatywne myślenie, umieć połączyć składniki i to wszystko jeszcze elegancko podać - tłumaczy. Pewnie, że ogląda programy kulinarne. - Czerpię z nich pomysły na obiady. W domu też gotuję - mówi Szymon.
Jego koleżanka, Laura Dworniczak wybrała zawód za namową brata, kuzyna i kuzynki, którzy też chodzili do szkoły gastronomicznej. - Ja też nie żałuję, choć tu świetnie można poznać wady i zalety tego zawodu. Ta branża pracuje w święta czy weekendy na najwyższych obrotach. My, uczniowie też już pracujemy, dorabiamy sobie w restauracjach i widzimy jak to jest - podkreśla Laura. - Ale w zamian można się nauczyć tylu rzeczy, tak się rozwinąć. I dzięki temu nie musimy podawać rodzinie na obiad nudnego, banalnego kotleta schabowego - uśmiecha się.

Uczniowie szkół gastronomicznych, często zanim skończą naukę, mają już propozycje etatowej pracy. Co więcej, zdobywają ją sobie podczas zagranicznych praktyk. Dominik Klimoszek i Daniel Pytel byli na miesięcznej praktyce w Wielkiej Brytanii. - Nie tylko gotowałem, ale i podszkoliłem język, nie wstydziłem się pytać po angielsku, jeśli czegoś nie wiedziałem - mówi Dominik. - Szef zaprosił mnie do tej restauracji, żebym popracował tam w wakacje i nawet wtedy, gdy skończę szkołę - dodaje. Jego kolega Daniel ma identyczne wspomnienia. - Pracowałem w czterogwiazdkowym hotelu z restauracją, przygotowywałem zakąski, dania główne, kanapki, desery. Mają tam dużo wyższy standard, choć o porządek na kuchni nie dbają, tak jak u nas - zauważył Daniel Pytel. - Też dostałem propozycję pracy w wakacje, poprosiłem szefa o referencje. Każdy z nas otrzymał też specjalny certyfikat, tzw. Europass, który jest przepustką na europejskim rynku pracy - cieszy się.
Martyna Marcol, która ma 21 lat i jest zastępcą szefa kuchni restauracji "Europa" w Rybniku-Orzepowicach przyznaje, że temat kuchni jest otwarty, bo cały czas trzeba się uczyć, czytać gazety gastronomiczne, śledzić nowinki w internecie. - Nie ma czegoś takiego, że nauczę się raz i koniec - tłumaczy Martyna. - Trzeba się kształcić, żeby stworzyć coś nowego. I przyszykować na ciężką pracę, niekiedy na 12 godzin dziennie - dodaje.
- Jeśli kucharz jest dobry, ma solidne podstawy, to zawsze znajdzie pracę - uważa Katarzyna Solis. - Dużo ludzi w ogóle lubi gotować, a na pewno lubi jeść, dlatego do szkół gastronomicznych przychodzi wiele osób zainteresowanych gotowaniem.
Gabriela Ojciec, nauczycielka języka polskiego w Zespole Szkół Gastronomiczno-Usługowych w Chorzowie, od lat obserwuje, jak zmieniają się kandydaci do szkoły. Przyznaje, że telewizja pomaga w naborze. - Te programy kulinarne pokazały, że po takich szkołach można odnieść sukces, także finansowy - podkreśla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!