Przepis, na podstawie którego straż miejska będzie mogła karać straganiarzy mandatami, a nawet konfiskować im towar, wejdzie w życie po ogłoszeniu w Dzienniku Urzędowym Województwa Śląskiego. Jeśli jednak myślicie, że handlarze zniknęli ze Śródmieścia, jesteście w błędzie.
Sabina Sawioła sprzedaje czapki, rękawiczki i szale na skrzyżowaniu al. Korfantego i Katowickiej. Jej sklep to kilka stolików ustawionych na chodniku i niebieski namiot, obok ruchliwe skrzyżowanie, a kilkaset metrów dalej miejskie targowisko.
- Strażnicy? Nękają co jakiś czas. Ja tu tylko pracuję, jestem przywożona i odwożona. Innej pracy nie dostanę, bo jestem chora - opowiada. Ale mandat dostanie nie szef, a pani Sabina. - Już dostawałam, różnie, 20 albo 50 zł - mówi.
Jeszcze latem ubiegłego roku centrum dzikiego handlu w Katowicach był plac Szewczyka. Można tu było dostać wszystko, od baterii, przez warzywa, po bieliznę - wyłożone na tekturowych kartonach albo turystycznym stole. Gdy plac został ogrodzony, handlarze musieli się wynieść. I wynieśli... Jedni do przejścia pod torami kolejowymi między Mielęckiego a Wojewódzką, inni pod wiadukt przy kinoteatrze Rialto. A pan Artur niedaleko pl. Szewczyka, na ulicę Stawową. Nowe prawo?
- Boję się, oczywiście. Ale nie zawsze strażnicy wlepiają mandaty, czasami da się z nimi pogadać. Każą się zebrać i tyle - twierdzi. Współp. KAM
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?