Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chore dzieci mają być w domu

Katarzyna Domagała-Szymonek
Jeśli dziecko ma katar i kaszel, lepiej posłać je do lekarza niż do przedszkola czy szkoły.  Rodzice powinni o tym wiedzieć
Jeśli dziecko ma katar i kaszel, lepiej posłać je do lekarza niż do przedszkola czy szkoły. Rodzice powinni o tym wiedzieć 123RF
Rozsądni rodzice nie posyłają chorych dzieci do przedszkoli i szkół - podkreślają nauczyciele. Wystarczy, by niedoleczone dziecko kichnęło, a wirus dociera do pozostałych przedszkolaków

Nie posyłajcie chorych dzieci do szkół i przedszkoli. Tracą na tym one, ich koledzy oraz nauczyciele - na początku tygodnia na jednym z portali społe-cznościowych zaapelował anonimowo nauczyciel. Do jego apelu dołączają się pedagodzy w Śląskiem.

- Jest to problem. Dzieci bardzo szybko zarażają się od siebie - przyznaje Katarzyna Gawor, dyrektorka Miejskiego Przedszkola nr 48 w Katowicach. - Rozsądni rodzice powinni wiedzieć, że chore dziecko powinno zostać w domu - podkreśla pani dyrektor.

Z obserwacji Barbary Kańtor, dyrektorki Przedszkola nr 11 w Tychach, wynika, że w osiemdziesięciu procentach katar czy kaszel u dzieci rodzice tłumaczą alergią. - Wiemy, że nie zawsze jest to prawdą - przyznaje. Dlatego nauczyciele obserwują, czy dzieci są niedoleczone. - Jeśli uznają, że objawy choroby nie wynikają z alergii i dzieci mogą zarażać innych przedszkolaków, prosimy rodziców, by przetrzymali je w domu - dodaje. Dodatkowo, po dłuższej chorobie przedszkolaka, rodzice muszą przynieść zaświadczenie od lekarza, że dziecko jest zdrowe.

- Nie rozumiem takich rodziców, zachowują się skrajnie nieodpowiedzialnie. Robią problem swoim dzieciom, nam oraz innym rodzicom. Przecież niedoleczony uczeń może zarażać zdrowych - złości się pani Agnieszka, która pracuje w zawierciańskiej podstawówce. - Rzadko zdarza się, by początki choroby same ustąpiły - podkreśla. Nieraz była świadkiem, gdy zaniedbany katar lub kaszel zamieniały się w zapalenie oskrzeli i później w zapalenie płuc. - Wtedy i tak rodzice muszą znaleźć kogoś do opieki nad dzieckiem. Czemu nie zrobić tego wcześniej i oszczędzić biedakowi nieprzyjemności związanych z chorobą i leczeniem? - pyta.

U trzyletniego syna Katarzyny Krawieckiej z Sosnowca katar pojawił się już w pierwszych tygodniach października. Pokilku dniach doszedł kaszel. Gorączki nie było. - Wystarczył miesiąc, by Kuba złapał jakieś wirusy, poza tym nie było innych objawów choroby - mówi. - Wcześniej opiekowała się nim babcia. Dziś jej stan zdrowia na to nie pozwala. Mąż i ja pracujemy.

Nie zarabiamy kokosów, a szefowie nie tolerują zbyt częstych zwolnień z powodu choroby. Przedszkole jest dla nas jedynym rozwiązaniem, bo na nianię nas nie stać - wyjaśnia. Posyła syna nadal do przedszkola. Uważa, że nie robi źle.

- Większość dzieci biega po sali ze śpikiem po pas, wiele z nich też kaszle. Gdybym miała zwracać na to uwagę, równie dobrze mogłabym zrezygnować z przedszkola, bo dzieci zarażają się od siebie od jesieni do wiosny - podkreśla. Dodaje od razu, że na wszelki wypadek raz na dwa tygodnie chodzi do lekarza, by osłuchał dziecko. - Mówi, że oskrzela i płuca są czyste - dodaje.

Doktor Jadwiga Dyduch, żona prof. Antoniego Dyducha, wieloletniego konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie pediatrii, doskonale zna ten problem. Nie tylko z opowieści męża.

- Sama jestem mamą dwóch synów, uważam, że dzieci z katarem lepiej nie posyłać do przedszkola - podkreśla pani doktor. - Kilka kichnięć wystarczy, by zaraziły inne maluchy, ponieważ zakażenie przenosi się drogą kropelkową. Niestety, dziś rodzice postawieni są pod ścianą. Muszą pracować, by móc utrzymać rodzinę. Pracodawcy nie rozumieją, że małe dzieci często chorują. Jeśli w opiece nie pomoże babcia, panie w przedszkolu czy żłobku są jedynym rozwiązaniem, nawet gdy dziecko choruje - podsumowuje.

Gdzie są granice choroby

Doktor Małgorzata Borecka-Kopiec, pediatra z Katowic:
To, czy dziecko jest chore lub zdrowie, jest kwestią bardzo indywidualną. Dlatego nie da się wyznaczyć jednej granicy, do której można bezpiecznie posyłać dzieci do przedszkola czy szkoły. Zawsze będzie to kwestią płynną. Nie możemy też jednoznacznie założyć, że zdrowe dziecko nie ma ani kataru, ani kaszlu. Musimy pamiętać o dzieciach z alergiami. Zdaję sobie sprawę, że rodzice nadużywają tego wytłumaczenia, jednak tacy pacjenci też są. Bardzo często dzieciom uczulonym na przykład na roztocza kurzu domowego "coś wodnistego może sączyć się z nosa".

W tym przypadku widzę jedno proste rozwiązanie. Taką granicę - osobną dla każdego dziecka - powinien wyznaczać lekarz pediatra prowadzący je. On najlepiej wie, czy jego pacjent jest już zdrowy, czy nadal może zarażać. Pamiętajmy jednak, że u małych dzieci choroba rozwija się bardzo szybko i nie zawsze dotyczy tylko górnych dróg oddechowych. Może wywołać nawet zapalenie płuc. Dlatego przypominam rodzicom, że każde dziecko z przewlekłym kaszlem i katarem zawsze powinno być zbadane przez pediatrę.


*Najpiękniej oświetlone miasto na święta. Które? ZOBACZ TUTAJ
*Zboczeniec z Częstochowy nieuchwytny. Goni, straszy i chce gwałcić [PORTRET PAMIĘCIOWY]
*Napad na Club 80 w Siemianowicach. Bandyci zdemolowali lokal
*Prezent na Święta Bożego Narodzenia: Najfajniejszy prezent na święta TOP 10 PREZENTÓW
*Śląsk Plus - pierwsza rejestracja za darmo. Zobacz nowy interaktywny tygodnik o Śląsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!