Ksiądz prałat bronił honoru Ślązaków przed nie byle kim! Przed samym ks. prałatem Henrykiem Jankowskim, zasłużonym i odważnym duszpasterzem ludzi pracy z Wybrzeża. Dźwigającym ciężar własnych orderów, pierścieni i książęcych tytułów.
Odzianym w szaty tych tytułów godne. Promującym własne trunki z przedniej księżej piwniczki. Ci, co go znali, wiedzieli dobrze, że to postać wielka i nietuzinkowa. W tamtych latach prałat z Wybrzeża rządził tam, gdzie tylko się pojawił.
A jesienią 1990 r. pojawił się w Jastrzębiu-Zdroju. W orszaku Lecha Wałęsy, kandydującego na prezydenta. To była prawdziwa świta, w której uczestniczyły persony ważne i zasłużone "dla sprawy". Ksiądz prałat Jankowski zapisał w swoim kalendarzu zadanie - msza święta Na Górce. Zamierzał z kościelnej ambony wyłożyć śląskiemu ludowi swoje racje i zastrzeżenia. Nie był przygotowany na weto. Odmowa zupełnie nie była przewidziana. Ktoś patrzący z boku mógłby stwierdzić, że między prałatami doszło do kłótni. "Żadna tam kłótnia!" - prałat Czernecki lekceważy incydent sprzed lat. - Po prostu różne charaktery z nas wylazły. Ksiądz Henryk był, jaki był, a ja do dziś łażę w butach, które chy-ba gierkowskie czasy pamiętają.
O co poszło? Wałęsa wiódł swoją kampanię w kopalni Zofiówka (Manifest Lipcowy) - a prałat Jankowski chciał się zagospodarować Na Górce. Oświadczył, że tam mszę odprawi. Wytknie Ślązakom z ambony brak honoru, bo w sierpniu 1980 r. zbyt późno poparli strajki na Wybrzeżu. Tak jakby się wówczas przyczaili i dopiero kiedy porozumienia w Szczecinie i Gdańsku były podpisane - podnieśli tchórzliwe głowy.
Stop! Żadnej mszy! - usłyszał prałat Jankowski. Parafia ma swojego gospodarza, a w naszym kościele nie ma zwyczaju, że przyjeżdża ksiądz, Bóg wie, kim by był, i z marszu za liturgię się zabiera. Ks. Czernecki mówi, że oburzył go temat kazania: Ślązacy nie mają honoru! Tu Janko-wski trafił pod zły adres. Czernecki nosi bowiem w sobie przekonanie, że strajki jastrzębskich górników miały decydujący wpływ na podpisanie porozumień na Wybrzeżu. Do tego protesty na Śląsku, a stanęło wówczas blisko 50 kopalń, zmusiły władze PRL-u do rezygnacji z użycia siły wobec stoczniowców.
To tylko jedna odsłona sporu między prałatami o brak honoru. 16 grudnia 1981 r. ks. Czernecki był w Katowicach u biskupa Herberta Bednorza, żeby opowiedzieć o pacyfikacjach jas-trzębskich kopalń, szczególnie Manifestu Lipcowego - gdzie padły pierwsze krwawe strzały stanu wojennego. Właśnie tam dowiedział się, że na Wujku trwa kolejna krwawa pacyfikacja i że są ofiary śmiertelne. Rozmawiając z ks. Jankowskim o honorze, miał to wszystko w pamięci. Świeże były jeszcze wspomnienia górniczych protestów z sierpnia 1988 r., w tym desperackiego podziemnego strajku głodowego górników Moszczenicy. Ks. Czernecki zjechał wówczas do strajkujących i wyprosił wyjazd na powierz-chnię. Te wydarzenia, w przekonaniu ks. Czerneckiego, utorowały drogę do Okrągłego Stołu.
Prałat Czernecki wspomina, że wtedy trochę go poniosło, ale pyta, czy nie poniosłoby wó-wczas wiernych w kościele Na Górce, gdyby z ambony padły - wobec jastrzębskich górników - słowa o braku honoru? W rezultacie odmowy prałat Jankowski obraził się i nie przyszedł na kolację. W tym czasie podpisywał pod kościołem swoje zdjęcia. Powodów do fochów miał więcej.
Wcześniej chciał wręczyć proboszczowi "Górki" medal wybity z okazji 25-lecia święceń kapłańskich. A ks. Czernecki był już po jubileuszu 35-lecia swoich święceń. Bez medalu, więc cudzego też nie przyjął. Nie pozwolił mu na to honor Ślązaka.
O honorze Ślązaków i o całej życiowej drodze ks. prałata Bernarda Czerneckiego niebawem będzie można przeczytać w jego wspomnieniach ubranych w wywiad-rzekę - pt. "Wiarą i węglem ciosany". To z okazji obchodzonej w połowie tego roku 60. rocznicy święceń kapłańskich, zbliżających się 85. urodzin i 35-lecia Solidarności, z którą zawsze było mu po drodze. Kiedy pytaliśmy z Markiem Kempskim, czy z takim bagażem życiowym i kapłańskim są jeszcze sprawy na ziemskim padole, które go bulwersują i wprawiają w osłupienie, odpowiedział, że owszem, życie bez przerwy go zaskakuje. Ostatnio za sprawą gospodyni na plebanii. Zapytał ją przy obiedzie, czy była już w kościele? Nie, ona do kościoła nie chodzi. W Boga wprawdzie wierzy, ale to taka wielka siła, że nie potrzebuje jej modlitwy. To skąd się pani wzięła w naszej parafii? - dopytywał zbulwersowany Czernecki. Jak to skąd, z ogłoszenia, z internetu...
Jan Dziadul,
publicysta
*Najpiękniej oświetlone miasto na święta. Które? ZOBACZ TUTAJ
*Zboczeniec z Częstochowy nieuchwytny. Goni, straszy i chce gwałcić [PORTRET PAMIĘCIOWY]
*Napad na Club 80 w Siemianowicach. Bandyci zdemolowali lokal
*Prezent na Święta Bożego Narodzenia: Najfajniejszy prezent na święta TOP 10 PREZENTÓW
*Śląsk Plus - pierwsza rejestracja za darmo. Zobacz nowy interaktywny tygodnik o Śląsku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?