Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Frąckowiak: Zawsze będę się czuć łodzianinem!

Anna Gronczewska
Marek Frąckowiak
Marek Frąckowiak Marcin Wasilewski
Z Markiem Frąckowiakiem, znanym polskim aktorem, rozmawia Anna Gronczewska

Niedawno odwiedził Pan rodzinne miasto, bo miał zdjęcia do serialu "Komisarz Alex". Jakie wrażenie zrobiła na Panu Łódź?
Pochodziłem po bliskich mi miejscach. Zajrzałem do III LO, które nic się nie zmieniło. Niestety, nie dotarłem już na Widzew, gdzie chodziłem do XXIII LO. Zobaczyłem między innymi kościół świętego Krzyża, czyli moją dawną parafię. Popatrzyłem na pocztę, która wydawała mi się kiedyś taka wielka. Mam do Łodzi wielki sentyment. Szkoda tylko, że smutna zrobiła się trochę ulica Piotrkowska. Kiedyś miała radośniejszy okres. Grand Hotel tak przysiadł...

A stojąca naprzeciw Grand Hotelu kamienica, w której się Pan wychował, bardzo się zmieniła?
Ma dalej dwa podwórka. Ale generalnie po tym spacerze po mieście posmutniałem. Nie ma w Łodzi wielu rzeczy, które pamiętam z czasów dzieciństwa, młodości. Jak choćby szewca Romejki, który miał zakład w mojej kamienicy. Nie ma już "Honoratki". Do dziś pamiętam numer telefonu do tej kawiarni przy ulicy Moniuszki - 218-03!

Bywał Pan często w "Honoratce"?
Oczywiście! To był taki przedsionek mojego mieszkania. To w tej kawiarni się głównie siedziało, spotykało ze znajomymi. Tam odbierało się telefony, można było znaleźć przyjaciół. Dzwoniło się i pytało, czy jest w "Honoratce" jeszcze kolega, którego się szukało. Pani Stefania bardzo chętnie odbierała te telefony. To było fajne miejsce. Wszystkie sukcesy, kłopoty były najpierw omawiane w "Honoratce".

Czego Panu jeszcze brakuje w Łodzi z tych dawnych czasów?
Nie ma już Szpaderskiego, który prowadził wytwórnię perkusji i bębnów. Znajdowała się naprzeciwko "Siódemek". "Siódemek" też już jako takich nie ma. Jest tam "Klub Spadkobierców". Byłem tam kiedyś na przyjęciu z okazji ślubu syna przyjaciela. Niestety, ta dawna Łódź odchodzi w zapomnienie. Ale tak już jest, że coś wydaje się nam nieśmiertelne i ważne, potem już nikogo to nie obchodzi. Słyszy się tylko: Panie starszy, o czym pan mówi! Muszę być już chyba starym człowiekiem, bo pamiętam jeszcze ulicę Piotrkowską wyłożoną kocimi łbami, z tramwajem i przystankiem tramwajowym przed Grand Hotelem. Tak jak piękny, secesyjny daszek przed tym hotelem, obrotowe drzwi z kryształowymi szybami. I fryzjera w Grand Hotelu. Był tam prawdziwy, duży zakład fryzjerski. Prowadził mnie tam tata. Fryzjer kładł deskę na poręczach fotela i pytał: Pan sobie życzy? A ja byłem bardzo dumny, że ktoś tak do mnie się zwraca! To jest taki kalejdoskop obrazków, który przesuwa się przed oczami, kiedy wspominam dawne czasy.

A często przyjeżdża Pan teraz Łodzi?
Kiedyś częściej ją odwiedzałem. Ale rodzice już nie żyją... Przyjaciele albo się wyprowadzili z Łodzi, albo poumierali. Do tego miasta ciągnie mnie tylko ogromny sentyment. Niestety, zawodowo też nie mam wiele do zrobienia w Łodzi. Kiedyś przecież wiele filmów kręciłem w wytwórni przy ulicy Łąkowej.

Jakie wrażenie robi więc na Panu współczesna Łódź?
Zachwyca mnie rozmach i odwaga władz miasta, że nie bali się przeorać Łódź wszerz i wzdłuż, że poszerzyli ulice. Ulica Piotrkowska wydawała się zawsze największa, ale gdy się jedzie samochodem, to trzeba mocno wypatrywać, by nie przejechać tej ulicy.

Dziś, gdy ktoś mówi o Łodzi, to cieplej robi się Panu na sercu?
Pewnie! Mam ogromne emocje związane z tym miastem. Miałem teraz zdjęcia na obrzeżach Łodzi. Jechałem na nie samochodem. Przejeżdżałem przez Zdrowie, Złotno, Krakowską. Tam rodzice mieli działkę. Widziałem lasek, w którym bawiłem się w Indian. Na ulicy Krakowskiej stała willa, którą w moich czasach wszyscy oglądali. To był taki Disneyland w PRL-owskiej szarzyźnie. Willa była kolorowa, w ogrodzie stały figurki zwierząt. Wyglądała jak lody waniliowo-poziomkowe. Teraz przejeżdżałem obok. Nie jest jedyna, przyszarzała...

Czuje się Pan dalej łodzianinem?
Pewnie! Tego nie da się wyrzucić. Dowodem jest to, że gdy miałem przerwę w zdjęciach, to nie siedziałem w kawiarni, tylko zrobiłem sobie sentymentalny spacer.

Rozmawiała Anna Gronczewska

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki