Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamknięcie KWK Kazimierz-Juliusz: tak wygląda koniec górnictwa w Zagłębiu

Tomasz Szymczyk
Zdaniem Jacka Soleckiego, dobrze byłoby pozostawić na Kazimierzu choć jedną wieżę wyciągową
Zdaniem Jacka Soleckiego, dobrze byłoby pozostawić na Kazimierzu choć jedną wieżę wyciągową Tomasz Szymczyk
Zamknięcie kopalni Kazimierz-Juliusz to nadal główny temat rozmów w sosnowieckiej dzielnicy. Mieszkańcy boją się utraty pracy i środków do życia. Zajrzeliśmy więc na Niwkę i do Grodźca, gdzie kopalnie zlikwidowano już kilkanaście lat temu.

Jakiś czas temu przywieźli nam węgiel, w którym bardzo dużo było odciśniętych paproci. Dałem to córce, żeby zaniosła do szkoły. Nauczycielka nie wykazała żadnego zainteresowania - mówił nam przed trzema laty jeden z pracowników ZPMW "Dąbrowa", powstałego na bazie kopalni Paryż (w czasach PRL Generał Zawadzki) w Dąbrowie Górniczej. Za pół roku i kilka dni minie dwadzieścia lat, odkąd na powierzchnię wyjechała z niej ostatnia tona węgla. Dwadzieścia lat to jedno pokolenie. W ciągu tego okresu do przeszłości odeszły też inne kopalnie: Porąbka-Klimontów (wcześniej Czerwone Zagłębie), Niwka-Modrzejów, Sosnowiec, Grodziec, Jowisz i Saturn (dawniej Czerwona Gwardia). Chociaż wiele nasłuchaliśmy się o planach sięgnięcia po złoża z zamkniętej jaworznickiej kopalni Jan Kanty (wcześniej Komuna Paryska), kończy się również żywot Kazimierza-Juliusza, ostatniej czynnej kopalni w całym Zagłębiu. Górnicze pióropusze, kręcące się koła na wieżach szybów i wagony z węglem powoli odchodzą do historii regionu, którego nie byłoby, gdyby nie eksploatacja pokładów węgla.

Ostatnie tchnienie Kazimierza

Kopalnia Kazimierz-Juliusz ma wydobywać węgiel do połowy przyszłego roku przy ekonomicznym tego uzasadnieniu. Taka deklaracja padła podczas niedawnych obchodów Barbórki. To było prawdopodobnie ostatnie górnicze święto obchodzone przy działającej kopalni. Święto niby radosne, ale na twarzach górników, ich rodzin i mieszkańców Kazimierza Górniczego jakoś trudno było znaleźć choć trochę optymizmu.

Nie ma się co dziwić, bo wszyscy wiedzą, że kopalnia przeznaczona jest do likwidacji. Ich kopalnia. W niej zaczęła się polityczna kariera Edwarda Gierka. W niej jako pierwszej w kraju wyprowadzono z zakładu Komitet Zakładowy PZPR. W ich, jedynej w Polsce kopalni kabina maszynisty szybowego jest odwrócona tyłem do klatki, a górnicy śmieją się, że ma robotę w... No, wiecie gdzie.
Jacek Solecki na Kazimierzu-Juliuszu przepracował 31 lat. Od maja jest na emeryturze. Na kopalni pracował jego ojciec, ale on sam trafił tutaj trochę z przypadku.

- Skończyłem Śląskie Techniczne Zakłady Naukowe i miałem dylemat: iść do wojska czy na kopalnię. Tam była możliwość odrobienia służby. Przepracowałem parę lat. Ożeniłem się, urodziły się dzieci. Była szansa na mieszkanie i zostałem na kopalni do tej pory - mówi dzisiaj. - Robota ciężka, ale ludzie fajni - podkreśla.

Jacka Soleckiego nie mogło zabraknąć na tegorocznej Barbórce. - Nikt do końca nie wie, jak to będzie. Niby mamy fedrować do maja, ale każdy się bał, że to już ostatnia Barbórka, chociaż myślę, że mszę barbórkową w hali zbornej zawsze się da zorganizować - mówi.
Budowę kopalni Kazimierz rozpoczęło w 1879 roku Warszawskie Towarzystwo Kopalń i Zakładów Hutniczych. Przy zakładzie wyrosło z czasem osiedle, które dziś jako Kazimierz Górniczy jest dzielnicą Sosnowca. Teraz nie mówi się tu praktycznie o niczym innym, jak tylko o Kazimierzu-Juliuszu.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Premier Ewa Kopacz w Sosnowcu z żonami górników KWK Kazimierz-Juliusz z okazji Barbórki

- Dziewięćdziesiąt procent rozmów na osiedlu dotyczy kopalni i przyszłości mieszkań. Każdy jest zaniepokojony, a był przecież moment, że ludzie otrzymywali pisma od komornika o zadłużeniu, a zdecydowana większość za mieszkania przecież płaci - opowiada Jacek Solecki.

Rozwiązanie kwestii mieszkaniowych było jednym z głównych postulatów podczas wrześniowego strajku załogi kopalni, gdy Kazimierz-Juliusz był na ustach całej Polski. Wykup mieszkań (kopalnia ma ich ponad 1800) powinien się rozpocząć już w przyszłym roku. Pojawiają się też propozycje, by z wyrobisk Kazimierza-Juliusza stworzyć małe muzeum. To przecież ostatnie czynne wyrobisko górnicze w Zagłębiu. Jak mówi pan Jacek, dobrze byłoby pozostawić chociaż jedną wieżę szybową. - Idę do sklepu czy na spacer - widzę te szyby. Gdy wyjdę na balkon, również. Człowiek jest do nich jakoś przywiązany. Gdy ich zabraknie, będzie trochę dziwnie, ale na to nie mamy wpływu - mówi ze smutkiem.

Może jednak górnicza tradycja w Kazimierzu nie zginie. Zawsze w okolicach Barbórki górnicy odwiedzają okoliczne przedszkola, gdzie spotykają się z dziećmi i opowiadają o pracy na kopalni. Jeśli jednak któryś z maluchów będzie chciał w przyszłości wybrać ten zawód, czekają go dalekie podróże. Tak jak dzisiaj pracowników Kazimierza-Juliusza, którzy dojeżdżają z okolic Wolbro-mia. To około 40 kilometrów. Na Mysłowice-Wesołą czy Murcki-Staszic trzeba doliczyć jeszcze trochę. W obie strony.

Życie wokół kopalni. A dzisiaj?

To, co dzisiaj przeżywają mieszkańcy Kazimierza Górniczego, pod koniec lat dziewięćdziesiątych przeżywali mieszkańcy z innej sosnowieckiej dzielnicy - Niwki.

Zamknięcia kopalni Niwka-Modrzejów w 1999 roku zagłębiowskie środowisko górnicze nie może przeboleć do dzisiaj. Po kopalni zostały zarośnięte działki na Niwce i w Modrzejowie. Zachowały się nieliczne budynki. W dwóch działa Sosnowiecki Park Naukowo-Technologiczny. To tam spotykamy się z Zygmuntem Witkowskim, który o kopalni Niwka-Modrzejów wie wszystko. Przepracował tu 34 lata.

- Kiedy w 1966 roku przyjmowałem się na kopalnię, pracowała tu jeszcze ostatnia w Zagłębiu parowa maszyna wyciągowa. Szczerze mówiąc, bałem się jeździć tamtym szybem. Czuć było szarpnięcia liną - wspomina po latach. - Dawniej całe życie na Niwce i na Modrzejowie toczyło się wokół kopalni. Była tutaj i elektrownia, i kotłownia. Kopalnia zakładała też oświetlenie uliczne, układała chodniki. Miała swoje przedszkole, żłobek, przychodnię, kino, dom kultury, klub sportowy. Do Sosnowca się jeździło tylko wtedy, kiedy trzeba było dowód wymienić albo załatwić inne urzędowe sprawy - opowiada.

Niwka-Modrzejów jeszcze w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych była chyba kopalnią perspektywiczną, skoro to właśnie tutaj przenoszono górników z kopalń zamykanych wcześniej.

- Gdy zaczęła się likwidacja kopalń w Zagłębiu Dąbrowskim, wszyscy przenoszeni byli na Niwkę. Tym, którzy mieli jeszcze daleko do emerytury, mówiło się o perspektywie wydobycia co najmniej do 2020 roku. Wszyscy o tym zapewniali - mówi Witkowski. - W latach osiemdziesiątych na Modrzejowie pogłębiono jeden z szybów do poziomu 1070 metrów. Na Niwce powstał całkiem nowy szyb Bolesław do tej samej głębokości. Połączono je na dole przekopem, a potem wszystko zostało zamulone, nie mówiąc już o tej słynnej ścianie - dodaje.

Do życia bez kopalni trzeba się było przystosować. Wciąż mieszkają tu czynni górnicy, których piętnaście lat temu przeniesiono na Śląsk. Mimo to dzisiaj tradycja górnicza w Niwce zanika. Nie ma już Barbórek. W tym roku 4 grudnia przeszedł w dzielnicy bez echa. Młodzi nie zawsze kojarzą już kopalnię. Zostały wspomnienia. Choćby te z lat siedemdziesiątych, gdy kopalnia wybierała spod Mysłowic partię Ćmok.

- To była trudna praca. Powietrze szło z nieistniejącego już szybu Staszic przy rondzie na Ludmile. Było bardzo gorąco. Do tego stopnia, że górnicy pracowali nago. Robili sobie tylko pasy z płótna, które zatrzymywały pot. Raz dyspozytor powiedział mi, że przyjdzie wycieczka z milicji. Kiedy przyszli, okazało się, że połowa to milicjantki. Zrobił się mały popłoch, ale nie wszyscy się speszyli - śmieje się Zygmunt Witkowski.

Pozostał tylko napis

Każdy, kto jedzie drogą z Będzina do Wojkowic, zwraca na pewno uwagę na zaniedbany i zamknięty na cztery spusty budynek, nad którym wciąż góruje napis "Kopalnia Grodziec". Nie licząc schowanych z tyłu warsztatów i studni głębinowej wykorzystywanej przez Centralny Zakład Odwadniania Kopalń, to wszystko, co pozostało po tym zakładzie.

- W pamięci zostało wszystko, co było tu kiedyś - mówi Leszek Skrzypiec, wieloletni pracownik kopalni Grodziec, dziś szef Zakładu Administracji Budynków Grodziec.

Historia kopalni sięga 1899 roku, gdy zawiązane zostało Grodzieckie Towarzystwo Kopalń i Zakładów Przemysłowych. Ostatnia tona węgla wyjechała na powierzchnię w sylwestra w 1998 roku, tuż przed setnymi urodzinami, których kopalnia nie doczekała.

- Likwidacja bardzo nas bolała. Zawsze boli, kiedy zabiera się komuś coś, co ma: warsztat pracy, drugie życie, model rodziny. Coś, co wydziera się na siłę, musi pozostawić jakieś blizny. Ludzie pozostali okaleczeni. Kopalnia zawsze była tu żywicielką - mówi po latach Leszek Skrzypiec.
Pochodzi z rodziny górniczej. Pracę na Grodźcu rozpoczął w 1976 roku i, jak mówi, od razu poznał, co to górnicza brać.
- Specyfika zawodu górnika wynika z tego, że jest niesamowita siła integracji. Poznałem to pierwszego dnia, gdy poszedłem do łaźni i zobaczyłem wszystkich jednakowo brudnych i jednakowo nagich. Czterysta osób. To musi scalić ludzi i łączyć ich przyjaźnią - mówi.

Dwadzieścia lat przed kopalnią w Grodźcu przestała pracować cementownia, której niezagospodarowane ruiny można wciąż oglądać. Dziś chyba trudno byłoby jej działać z uwagi na normy ochrony środowiska. Zresztą kiedy ją likwidowano, częsta była reakcja typu "nareszcie" - przeciwnie niż w przypadku kopalni, zwłaszcza że Grodziec nie zyskał nic w zamian. Gdy z Leszkiem Skrzypcem oglądamy pozostałości po zakładzie, okazuje się, że niewiele zmieniło się tu od szesnastu lat. Tam, gdzie coś wyburzono, nadal jest pusty teren, a tam, gdzie jakiś budynek zamknięto, nadal jest zamknięty na głucho. Mimo to Grodziec odnalazł się w nowych warunkach.

- Nie miał wyjścia - mówi krótko Leszek Skrzypiec. - Bardzo dużo osób wyjechało, ale emigracja zarobkowa nie jest przecież rozwiązaniem problemów rynku pracy. Na tym obszarze nie została zawiązana żadna spółka, która mogłaby zatrudnić więcej jak pięćdziesiąt osób - dodaje.

Wspinaczka i obrazy

Zdecydowaną większość obiektów pokopalnianych w Zagłębiu wyburzono. Dziadek nie jest dzisiaj w stanie pokazać swoim wnukom, gdzie kiedyś pracował. Na szczęście, są jednak przypadki, w których udaje się uratować chociaż małą część kopalni.
Mowa na przykład o maszynowni dawnego szybu Anna zamkniętej w 1998 roku kopalni Sosnowiec, w której biznesmen Piotr Banasik otworzył ściankę wspinaczkową i centrum rekreacyjne. Nie marnuje się również dawna elektrownia czeladzkiej kopalni Saturn, gdzie od listopada ubiegłego roku funkcjonuje galeria sztuki współczesnej. Nie udało się za to niestety utworzyć skansenu na terenie dawnej kopalni Paryż w Dąbrowie Górniczej. Pamiętająca dziewiętnasty wiek wieża szybowa to dzisiaj magazyn, w którym schowany jest stojący niegdyś w centrum Dąbrowy Górniczej pomnik generała Aleksandra Zawadzkiego.

- Ścianka wspinaczkowa i galeria Elektrownia to dobre pomysły. W Kazimierzu jest jeszcze szansa, by dać drugie życie kopalni, przekształcając jej najcenniejsze elementy w Muzeum Zagłębiowskiego Górnictwa. Sama lokalizacja tej kopalni daje dodatkowe atuty, aby ten obiekt mógł się stać prawdziwą perełką. Już kopalniana kolej wąskotorowa może być atrakcją samą w sobie. Pobliskie tereny rekreacyjne, w tym Balaton i Park im. Jacka Kuronia to dodatkowe atuty, by dzielnicy nadać nowe funkcje. One z pewnością nie zastąpią przemysłu, ale mogą zapobiec jej całkowitej degradacji. Nowa funkcja kopalni to nie tylko zachowanie jednego z symbolów Zagłębia, ale i zachowanie pewnej liczby miejsc pracy - uważa Dariusz Jurek, szef Forum dla Zagłębia Dąbrowskiego.

***

Wydobycie #węgla kamiennego w Zagłębiu Dąbrowskim rozpoczęło się pod koniec XVIII wieku. W 1785 roku w dzisiejszej Dąbrowie Górniczej powstała pierwsza kopalnia. Prawdziwy rozwój górnictwa to wiek XIX. Według szacunków dawnych dyrektorów kopalń, dziś pracować powinny jeszcze: Paryż, Kazimierz-Juliusz, Niwka-Modrzejów, Saturn, Sosnowiec i Jowisz. W 1995 r. zaprzestano wydobycia w KWK Paryż, w 1996 r. w KWK #Saturn, w 1998 r. w kopalniach Grodziec, Porąbka-Klimontów, w 1999 roku w kopalni Niwka-Modrzejów, a w 2000 roku w KWK Jowisz. Część zlikwidowanych szybów pozostaje w dyspozycji Centralnego Zakładu Odwadniania Kopalń. To Cieszkowski na dawnej kopalni #Paryż, Szczepan na kopalni Sosnowiec, Ryszard na kopalni Porąbka-Klimontów, Szyb II na kopalni Grodziec, Kazimierz I na kopalni Niwka-Modrzejów i Paweł na kopalni Saturn.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera