Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeden śląski język odbierze Ślązakom ich godkę?

Redakcja
arc
Językoznawcy w znakomitej większości są przeciwko próbie kodyfikowania gwar śląskich. Niektórzy politycy prą do przodu, by jak najszybciej nadać im status języka regionalnego. Czas wylać na ich głowy kubeł zimnej wody.

Prof. Jan Miodek powtarza, że wariantem literackim śląszczyzny jest polszczyzna i nie wyobraża sobie skodyfikowania dialektu śląskiego. - Tak będę mówił do śmierci, choćbyście tu mieli o to do mnie straszne pretensje - dodaje profesor.

Dr Jerzy Gorzelik też nie zmienia zdania. - Język śląski powinien pojawić się w szkołach tam, gdzie zażyczą sobie tego rodzice i być sfinansowany przez państwo, jak każdy inny przedmiot.

Prof. Daniel Kadłubiec, Zaolzianin wieszczy, że po skodyfikowaniu gwar powstanie śląskie esperanto. Dr Zbigniew Kadłubek autor "Listów z Rzymu" napisanych po śląsku odpowiada, że to nie językoznawcy powinni "podarować" Śląskowi język, lecz literaci.

Rozmowa z prof. Heleną Synowiec z Uniwersytetu Śląskiego

Niektórzy parlamentarzyści ze Śląska myślą całkiem serio, żeby mówić kryka od marszałka zamiast laska marszałkowska. Bawi to panią profesor?
Nie, ale się zastanawiałam, jaki może być dalszy kontekst: "Wysłali my powiastka do kryki od marszałka." Jestem dydaktykiem języka, a nie politykiem. Interesują mnie problemy kształcenia tzw. podwójnej kompetencji językowej uczniów w środowiskach gwarowych.

Politycy chcą jednak decydować o tym, czy na Śląsku będziemy mieć język regionalny czy gwary. Widzi pani profesor potrzebę skodyfikowania śląskiej godki?
Nie widzę takiej potrzeby. Nie wiem, jaką funkcję miałaby pełnić wersja pisana gwary, która ze swej istoty jest odmianą mówioną. Jak dotąd gwara dobrze służy domowym, lokalnym, nieoficjalnym kontaktom. Półoficjalnym też. Jakie to gatunki wypowiedzi Ślązak miałby zapisywać? Pisma do urzędu? Wtedy etat w urzędzie dostanie tylko ten, kto zna gwarę czynnie?

Czy zdaniem pani profesor gwara śląska, w jej obecnym kształcie, może służyć jako język wykładowy, urzędowy, obsługiwać kontakty oficjalne?
Na wykładach z dialektologii może się pojawić, ale nie wyobrażam sobie lekcji, na przykład, chemii, podczas której nauczyciel próbuje wyjaśniać gwarą zachodzące procesy. Nie zna słowa probówka, więc mówi weź flaszeczka, poszelontaj... Nie widzę potrzeby, żeby gwara obsługiwała także sferę języków specjalistycznych. Nie wytworzyła terminologii, bo nie było takiej potrzeby.

Gwara śląska jest mocno zróżnicowana, zwłaszcza pod względem słownictwa i wymowy. Ślązak z Istebnej nie rozumie Ślązaka z Rudy Śląskiej. Jeżeli ktoś się uprze, żeby gwary skodyfikować, to czyim kosztem?

Wszystkich, którzy tą gwarą się posługują. Kodyfikowanie zawsze zmierza do ujednolicenia, uznania cech jednego obszaru gwarowego za główne. Powstałby jeden sztuczny język, który odgórnie zostałby narzucony pozostałym, albo zmarginalizowałoby się niektóre gwary.

Czy dialekt śląski da się sprowadzić do jednolitej mowy śląskiej?
Uważam, że nie i nie ma takiej potrzeby.

Która z gwar mogłaby być podstawą normalizacji?
Wydaje się, że byłby to język miast okręgu przemysłowego bazujący na gwarach toszecko-gliwickich. Ich system odbiega jednak od każdej z gwar Śląska Opolskiego i Śląska Cieszyńskiego. Obawiam się, że wtedy ta nasza godka nie byłaby wcale taka "nasza".

Czy wtedy może być tak, że w szkole dzieci będą się uczyć innej godki śląskiej, a w domu mówić jeszcze inaczej?
Oczywiście. Próba wyboru jednej z gwar za podstawę kodyfikacji może prowadzić do zantagonizowania rodowitych Ślązaków z różnych części regionu. W szkole należy uczyć o gwarze, ale nie gwary. Jest na to miejsce w ramach edukacji regionalnej, a także na lekcjach z języka polskiego.

Jeśli nawet politycy przeforsują naukę śląskiego w szkołach, lekcje będą dobrowolne. Wątpię, żeby rodzice posłali dziecko na naukę ślabikorza, a nie na język angielski czy niemiecki.
Mnie bardziej interesuje, kto by uczył tego języka śląskiego i skąd pieniądze na edukację nauczycieli? W jakim wieku byliby uczniowie? Z jakich rodzin będą się wywodzić - rdzennie śląskich, "mieszanych" czy nieśląskich? Jaka będzie wtedy motywacja? Nie można uczyć pisowni gwarowej dzieci, które jeszcze nie utrwaliły ortografii ogólnopolskiej, bo dojdzie do rozregulowania zasad pisowni i błędów.

Rozumiem tych, którzy mówią, że chcieliby ujednoliconych norm, by móc zapisać teksty folklorystyczne czy publicystyczne tak, żeby wszyscy je mogli odczytali. Czy nie można im pomóc?
Kodyfikacja na poziomie ortografii jest najmniej skomplikowana. Dużo trudniej byłoby znormalizować gramatykę. Trzeba jednak pamiętać, że to wiąże się z narzuceniem form. Jedni powiedzą, na przykład, po powodzi: momy zalone pola, a w sąsiedniej wsi - zalote pola. Na co zdecydowałaby się jakaś komisja kodyfikacyjna, nie wiem i kto poszedłby na ustępstwa. Czy komunikacja ludzi z różnych regionów gwarowych będzie przez to skuteczniejsza? Wątpię.

A co dzieje się z wyrazami nowymi, takimi jak komputer, internet?
Przeważnie dostosowuje się je fonetycznie i morfologicznie do gwary. Ślązak powie, na przykład: jo ci to skseruja, ni mom komputra (na wzór - ni mom cwitra).

Pewne wyrażenia jednak wychodzą z użycia i zanikają.
Zanikają w różnym stopniu. Przyjrzyjmy się sposobom wyrażania grzeczności do osób starszych: bydą tacy dobrzy, przydom zaś. Dziś już nawet Ślązak ze starszego pokolenia tak nie mówi. Ale formy typu: przyjdźcie zaś, w zwrotach do osoby starszej są jeszcze żywe.

Od kiedy zajmuje się pani profesor znajomością gwary wśród młodych Ślązaków?
Badania prowadzę od dawna. Jeszcze w latach 70. zajmowałam się słownictwem dzieci ze środowisk gwarowych.

Co wynikało z tych badań?
Przede wszystkim to, że gwara, szczególnie w warstwie leksykalnej, jest bardzo zróżnicowana. Na pytanie, jak nazwiesz kolegę, który nie chce się z nikim podzielić, na przykład, cukierkami, niektóre dzieci odpowiadały - cham albo chamliwy, zamiast sknera. Człowieka źle wychowanego określano wyrazem soroń, niezaradnego - mamlas, spostrzegawczego - pozorny. Później wraz z dr Bożeną Cząstką-Szymon, analizowałyśmy trudności dzieci śląskich w przechodzeniu z gwary na polszczyznę ogólną.

Ślązacy się skarżą, że gwara w szkole była tępiona.
Zapewne mówią o swoich doświadczeniach, ale to są stwierdzenia stereotypowe, krzywdzące dla wielu nauczycieli, którzy wykazywali i wykazują aprobatę dla gwary. Kształcąc studentów polonistyki od wielu lat uwrażliwiam ich na to, że gwara jest mową inną, ale wcale nie gorszą od polszczyzny ogólnej. Nasi studenci wychodzą ze studiów z takim nastawieniem.

Potem jednak, gdy uczeń mówi gwarą, pouczają go, by opowiedział to poprawną polszczyzną.
W żadnym wypadku. Dziecko spytałoby wtedy: - To gwara jest niepoprawna? Należy raczej zasugerować: - Powiedz to tak, żeby zrozumieli twoi koledzy nieznający gwary.

Nauczyciel nie ma chyba obowiązku znać gwary czynnej?

Powinien jednak rozumieć gwarowe słownictwo i wiedzieć, do jakiego idzie środowiska, żeby nie było tak, jak w jednej szkole gastronomicznej. Nauczycielka poleciła uczniom, aby przynieśli produkty, bo będą piec placki. Uczniowie pochodzili ze śląskich rodzin, więc wszyscy przynieśli ziemniaki. Na śląsku placki są tylko ziemniaczane, smażone na patelni. Ciasto drożdżowe to kołocz.

Wiemy, gdzie gwara śląska trzyma się najsilniej?
Orientujemy się, ale konieczne byłyby badania dialektologiczne z uwzględnieniem wieku, środowiska, wykształcenia osób posługujących się śląską mową.

A jakie jest twoje zdanie? Czy śląski to już język, czy tylko zbiór bardzo różnych gwar?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!