Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PŚ w Wiśle: Adam Małysz: Byłem na skokach, bo... dopadł mnie pech [WYWIAD]

Adam Małysz
Adam Małysz
Adam Małysz arc.
PŚ w Wiśle: Najpopularniejszym wśród kibiców gościem zawodów Pucharu w Wiśle-Malince był oczywiście miejscowy Orzeł, czyli Adam Małysz.

PŚ w Wiśle: Po awarii samochodu, która przydarzyła się Adamowi Małyszowi podczas startu w tegorocznym rajdzie Dakar, nasz reprezentant wcześniej wrócił do kraju, dzięki czemu mógł przyglądać się pucharowej rywalizacji na skoczni w Wiśle-Malince.

Fakt, że mógł pan oglądać rywalizację skoczków to chyba właściwie szczęście w nieszczęściu?
Można tak powiedzieć. Byłbym jeszcze na Dakarze, gdyby nie zbieg okoliczności albo właściwie jakiś pech. Jestem sportowcem, dlatego wiem doskonale, że nie da się uniknąć takich sytuacji. Ale nie ma co teraz rozpaczać czy zastanawiać się nad tym, co, jak i dlaczego. Trzeba iść dalej do przodu. A skoki obejrzałem z przyjemnością.

Ma pan teraz czas i okazję spotykać się ze swoimi przyjaciółmi? Wciąż odczuwa pan zainteresowanie ze strony kibiców?
Na skoczni wielu znajomych nie spotkałem, ale myślę, że wciąż spotykam się z bardzo dobrym odbiorem. Co ciekawe, sporo osób nawet nie wie, że teraz jeżdżę w rajdach. Nawet ostatnio w rozmowie z Maćkiem Kurzajewskim usłyszałem, że kiedyś gościem w telewizji był Sven Hannavald, który był bardzo zdziwiony, że jeżdżę w Dakarze - on zresztą sam startuje w DTM-ach. To tylko świadczy, że nie interesuje się specjalnie sportami motorowymi. Poza tym jest coraz więcej sportowców, którzy po zakończeniu jednego etapu życia, próbują robić coś innego, też związanego ze sportem.

Znaczna część byłych zawodników wciąż żyje skokami. Spotkaliśmy w Wiśle między innymi Martina Kocha czy Andreasa Widhoelzla.
To prawda. Duża część zawodników przechodzi z czynnego uprawiania sportu w "trenerkę". Często się to zdarza, choć jest to moim zdaniem bardzo trudne. Na początku też mnie namawiano, żeby pracować z kadrą czy pomóc w szkoleniu juniorów lub dzieci. To jednak ogromna odpowiedzialność. Kibicuję wszystkim zawodnikom, którzy stają się trenerami i którym się udaje. Znacznie łatwiej jest tym, którzy od dziecka uprawiają daną dyscyplinę sportu.

Takim przykładem w naszej kadrze jest Robert Mateja.
Jest i Robert, ale także Maciek Maciusiak czy Łukasz Kruczek. Poza tym Krystian Długopolski oraz Tomek Pochwała - to wszyscy byli zawodnicy. W skokach jest sporo reprezentantów, którzy zakończyli karierę i zostali szkoleniowcami. To oni przede wszystkim wiedzą, co czuje zawodnik. Jest to cenne i ważne, żeby móc mu potem przekazać te odczucia wynikające z doświadczeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!