Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agresywny uczeń Szkoły Muzycznej z Dąbrowy Górniczej terroryzuje kolegów

Katarzyna Domagała-Szymonek
Potrzeba czasu, by sytuacja się unormowała - podkreśla Iwona Tuszycka, dyrektor dąbrowskiej Szkoły Muzycznej
Potrzeba czasu, by sytuacja się unormowała - podkreśla Iwona Tuszycka, dyrektor dąbrowskiej Szkoły Muzycznej Maciej Gapiński
Agresywny uczeń Szkoły Muzycznej z Dąbrowy Górniczej terrozyzuje kolegów. Nie ma na niego silnych. Do redakcji DZ zgłosili się rodzice dzieci, które są bite, poniżane i wyzywane przez rówieśnika z klasy. W szkole zaostrzono opiekę, agresywny uczeń korzysta z pomocy psychologa, a efektów nie ma.

Uczeń drugiej klasy Szkoły Muzycznej w Dąbrowie Górniczej terroryzuje kolegów i koleżanki. Bije, pluje, zdejmuje chłopcom spodnie, kłuje zaostrzonym ołówkiem, zabiera jedzenie, zamyka w szafkach lub toaletach, poniża, grozi, wyzywa. Robi to nie tylko na przerwach, ale też na lekcjach, pod okiem nauczycieli. O całej sytuacji poinformowali nas rodzice poszkodowanych dzieci. Zdecydowali się na ten krok, ponieważ ich zdaniem szkoła nic nie robi, by rozwiązać problem. Ten trwa od ponad roku i niestety narasta.

To nie jest jedyny przypadek agresywnego ucznia. O podobnym przypadku pisaliśmy na początku stycznia.
CZYTAJ KONIECZNIE WSTRZĄSAJĄCE SZCZEGÓŁY NASZYCH USTALEŃ:
AGRESYWNY UCZEŃ Z RYBNIKA TERRORYZOWAŁ GIMNAZJUM 10 W RYBNIKU

A oto kolejny przykład. Tym razem z Domaszowic w woj. opolskim:

Piszemy, prosimy i nic

Kiedy po raz pierwszy rodzice jednego z uczniów usłyszeli od niego, że coś złego dzieje się w szkole, nie uwierzyli.

- Myśleliśmy, że mówi o zwyczajnych, typowych utarczkach między dziećmi, które miną z czasem - opowiada mama jednego z poszkodowanych uczniów, która jako pierwsza zgłosiła do nas problem. - Dopiero kiedy rodzice innych dzieci zaalarmowali mnie, że mój syn był bity przez agresywnego chłopca z klasy, zaczęłam na poważnie podchodzić do jego opowieści - uzupełnia. Zaznacza też, że jej dziecko nie jest jedynym, nad którym znęca się agresor. - Jedni rodzice zdecydowali się zabrać dwoje dzieci ze szkoły, od niedawna chodzą do innej placówki - dodaje. Mama tych dzieci nie chce wspominać dramatu, jaki przeszły jej dzieci w szkole. - Sporo przeżyliśmy, wszyscy jesteśmy psychicznie wykończeni. Lekarze stwierdzili u syna nerwicę lękową - mówi w rozmowie z DZ. Tata innej z uczennic dziwi się, że ani dyrekcja, ani nauczyciele nie potrafią lub nie chcą poradzić sobie z jednym uczniem.

- Chłopiec potrafi podczas lekcji wstać i zacząć kogoś bić czy dziwnie się zachowywać a nauczyciele nie potrafią tego ukrócić - podkreśla poirytowany.

Iwona Tuszycka, dyrektor ZSM, podkreśla, że placówka podjęła wszystkie działa, jakie można było, by problem rozwiązać, jaki ma miejsce wśród ośmiolatków.

Nauczyciele się starają

- Zwiększyliśmy liczbę dyżurów nauczycieli. Uczeń, który sprawia trudności jest bardziej obserwowany, podobnie jak cała klasa. Zapewniliśmy mu opiekę psychologa i pedagoga szkolnego. Zaprosiliśmy specjalistów z poradni psychologiczno- pedagogicznej i przedstawiciela CEA . Kilka razy zorganizowaliśmy spotkania z rodzicami, w których brali udział m.in. policjanci. Poprosiliśmy mamę chłopca, by zapisała go do poradni psychologiczno - pedagogicznej. Terminy wizyt już są wyznaczone- wymienia.

Zaznacza, że aby to wszystko zadziałało i przyniosło oczekiwany skutek potrzeba czasu. - Zdajemy sobie sprawę, że zachowanie ucznia jest naganne, ale chłopcu trzeba pomóc. Jednak rodzice oczekują, że sytuacja zmieni się błyskawicznie, a to jest niemożliwe. Nie mamy też możliwości usunąć chłopca ze szkoły, o co proszą inni rodzice - podkreśla. Przypomina też opiekunom, że szkołę tworzą rodzice, nauczyciele i uczniowie, którzy muszą ze sobą współpracować. Bez tej współpracy nie zajdzie się daleko. - W tym przypadku sytuacja poszła w złym kierunku, zamiast rozmów i szukania rozwiązania problemu jest nagonka na ucznia, to nie doprowadzi do niczego dobrego - zaznacza dyrektor dąbrowskiej szkoły.

Rodzice nie zgadzają się z informacjami przekazanymi przez panią dyrektor. - Policja czy specjaliści z poradni byli wzywani na naszą prośbę, szkoła nie chciała podjąć takich działań, na spotkaniach z dyrektorką słyszeliśmy, że nie wolno jej rozdzielać bijących się dzieci, a nawet jeśli jeden drugiemu od czasu do czasu przywali, to jest to potrzebne - podkreślają. I zaznaczają, że pani dyrektor ignoruje ich pisma, jak i całą sytuację, zaś działania o których mówi są pozorne.

- Dzień po spotkaniu z policjantem jeden z uczniów znów został pobity na korytarzu, dla nas zapewnienia pani dyrektor to tylko puste słowa, bez efektów - podkreślają.

Nie inna szkoła, ale inna klasa

Zdaniem Iwony Więcławek - Wardyniec, wicedyrektorki Powiatowej Poradni Psychologiczno - Pedagogicznej w Będzinie, która od 30 lat zajmuje się podobnymi przypadkami, szkoła zadziałała jak należy. - Z informacji przedstawionych przez panią dyrektor wynika, że szkoła robi dużo, by sytuację naprawić - uważa pani psycholog. - Dalsze kroki można podjąć dopiero po wydaniu opinii przez poradnię. Jeśli specjaliści zauważą u chłopca niepokojące symptomy, mogą skierować go do lekarza psychiatry. On może przepisać leczenie farmakologiczne i zapisać całą rodzinę na terapię lub zdecydować o wprowadzeniu indywidualnego toku nauczania - wyjaśnia. Co więc mają zrobić rodzice poszkodowanych dzieci? Nadal boją się posyłać je do szkoły? - Musimy znaleźć przyczynę takiego zachowania, do tego konieczna jest współpraca rodziców wszystkich dzieci z klasy i samej szkoły. Inaczej nie uda się mu pomóc. Może przeniesienie do innej klasy byłoby dobrym rozwiązaniem, które uspokoiłoby zdenerwowanych opiekunów. Do tego o takiej zmianie może zadecydować dyrekcja nie czekając na opinię z poradni.

Krystyna Szczęsna-Witkowska, konsultant z poradni psychologiczno pedagogicznej z ROM-e Metis w Katowicach:
W pełni rozumiem emocje rodziców, którzy boją się o bezpieczeństwo swoich dzieci. Zanim agresywny chłopiec przejdzie przez badania w poradni psychologiczno - pedagogicznej, szkoła powinna zapewnić mu asystenta lub nauczyciela wspomagającego. Pomagałby mu w kontrolowaniu zachowań. Oczywiście to jest rozwiązanie dodatkowe, które pozwoliłoby uspokoić rodziców, zanim chłopiec rozpocząłby terapię. Dobrym pomysłem jest też wprowadzenie przez wychowawcę klasy tzw. kontraktu klasowego. Polega on na tym, że klasa wspólnie zastanawia się nad tym, co trzeba zmienić, by pomóc w rozwiązaniu konfliktów. W taki sposób powstaje lista norm społecznych, które uczniowie powinni przestrzegać, np. gdy jeden mówi, reszta słucha. Karton, na którym zostały wypisane wspólnie stworzone zasady, pod którymi podpisali się uczniowie można powiesić na ścianie. Jeśli któryś z uczniów nie dostosuje się do nich, wychowawca będzie mógł wyciągnąć konsekwencje co do jego zachowania. Bardzo ważne jest też, by wszystkie dzieci zaczęły budować pozytywne relacje. Musi się to odbyć pod bardzo dokładną kontrolą nauczycieli. Podkreślam, że to pomysły, który powinien doprowadzić do powstania pomostu między szkołą a rodzicami. Inaczej z pola widzenia stracimy dobro dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!