Ogrzewany dworzec jest zamknięty, a ludzie marzną

- To może się dziać tylko u nas! W piątek rano, jak czekałem na pociąg do Rybnika, było minus 12 stopni. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak zmarzłem - mówi oburzony Michał Korytowski, student z Rybnika.

Barbara Czorny prawie codziennie jeździ z Wodzisławia Śląskiego do Chałupek, gdzie opiekuje się swoimi wnukami. - Nie dość, że trzeba czekać na zimnie, to nawet biletu tu nie kupisz. Bilet trzeba kupować w pociągu u konduktora, bo na naszym dworcu kasy nie ma już ponad rok - mówi wodzisławianka.

Upadek tutejszego dworca zaczął się właśnie od zamknięcia przed 14 miesiącami kas biletowych. Przewoźnik - spółka Przewozy Regionalne - uznał, że nie opłaca się dłużej utrzymywać kas. - Od tego momentu rozpoczął się lawinowy proces dewastacji pomieszczenia i wzrost kosztów utrzymania, co przyczyniło się do wydania decyzji o zamknięciu poczekalni - tłumaczy Kamil Migała z zespołu prasowego PKP S.A. - Ogrzewanie utrzymywane jest na minimalnym wymaganym poziomie, ze względu na zagrożenie uszkodzenia instalacji wewnętrznych oraz degradacji obiektu - dodaje.

Czy nie można było otworzyć poczekalni chociaż na czas zimy? Władze PKP twierdzą, że nie, ale obiecują, że może miejsce dla podróżnych zostanie otwarte w marcu. W tym temacie trwają rozmowy z władzami miasta.

- Mam nadzieję, że poczekalnia dworcowa zostanie uruchomiona jeszcze w tym miesiącu. W imieniu miasta podpisałem porozumienie, na mocy którego PKP zobowiązuje się udostępnić pomieszczenie. Teraz czekamy na podpis drugiej strony - mówi prezydent Wodzisławia, Mieczysław Kieca.
Jeśli formalności zostaną załatwione, poczekalnia będzie czynna codziennie w godzinach od 6 do 21.
Urząd miasta od dłuższego czasu zabiega o przejęcie budynku dworca. - Liczę na zrozumienie władz spółki. Po pierwsze dworzec powinien spełniać swoje podstawowe funkcje, po drugie, w pewien sposób powinien on być wizytówką miasta - mówi Kieca.

Nie wiadomo za co prezydent chce odnowić molocha, bo miejska kasa świeci pustkami, ale mieszkańcy na pewno ucieszą się chociaż z otwartej poczekalni. Jeszcze bardziej ucieszyłaby nas kasa biletowa otwarta na dworcu.
- Już zwróciłem się do władz PKP o możliwość uruchomienia w Wodzisławiu jak najszybciej punktu kasowego. Myślimy o e-kiosku, bądź też o kasie na zasadach ajencyjnych - dodaje Kieca.

Jedne w rozsypce, drugie błyszczą

Rybnik- na nowych ławeczkach śpią bezdomni
Jako jedyny w regionie rybnicki dworzec kolejowy tętni życiem, a nawet został wyremontowany (koniec prac w grudniu 2010 roku). Pasażerowie mogą oglądać nowe posadzki, są tu czynne kasy biletowe, dwa salony prasowe, mini bar, nowy elektroniczny wyświetlacz z datą i godziną. Jedyny mankament jest w tym, że na nowych ławeczkach często nie można usiąść,
bo śpią na nich bezdomni.

Żory - na dworcu kupisz zwierzaka, ale biletu nie
Kuriozalna sytuacja ma miejsce na dworcu kolejowym w Żorach. Podróżni nie mają szans, by kupić tu bilet, bo kasy są dawno zamknięte. Rozkład jazdy można przeczytać na niewielkiej karteczce przyklejonej do brudnej szyby (podobnie jak w Wodzisławiu). Na żorskim dworcu czynny jest jedynie sklep zoologiczny, sprzedający głównie karmę dla zwierząt.

Racibórz - straszydło w centrum miasta
Budynek w centrum miasta straszy swoim wyglądem. Działa tu niewielka kasa biletowa z dwoma ławkami dla czekających na pociąg. Oprócz tego jest sklep ze skuterami i kluczami.