Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konflikt OSP z PSP na Śląsku Cieszyńskim to delikatna sprawa

Jacek Drost
Strażacy ze strumieńskiego OSP podczas akcji w Zbytkowie
Strażacy ze strumieńskiego OSP podczas akcji w Zbytkowie Marcin Mazurek/OSP-Strumien.pl
OSP w powiecie cieszyńskim ma żal do strażaków PSP. Sprawa jest delikatna i nie chodzi o poróżnienie ochotników z zawodowcami, ale rozwiązanie problemu.

Sprawa jest bardzo delikatna, mało kto chce na ten temat mówić. Oficjalnie wszystko jest w porządku, współpraca między strażakami zawodowymi a jednostkami Ochotniczej Straży Pożarnej na Śląsku Cieszyńskim układa się znakomicie. Ale jak się ochotników nieco pociągnie za język, to okazuje się, że tak kolorowo nie jest i między nimi a zawodowcami iskrzy.

- Nie chcę zadzierać ze strażą zawodową. Jest dobrze, ale... - asekuruje się już na wstępie Bronisław Jurczyk, prezes OSP w Strumieniu. I dodaje: - ... powiadamiają nas o pożarze, jak już są w Zbytkowie, czyli tuż za miedzą. Młodym strażakom nie podoba się, że jest pożar i mogliby go ugasić, a przyjeżdżają zawodowe zastępy aż ze Skoczowa. Po co? My tymczasem stoimy jak głupki przed strażnicą. Ludzie się potem z nas śmieją. Mówią: "Zawodówka zdążyła przyjechać, a was nie ma". Jak mamy się czuć? Jak ludzie mają patrzeć na OSP? - martwi się prezes Jurczyk.

Rafał Glajcar, prezes OSP w Puńcowie i prezes Zarządu Oddziału Powiatowego OSP w Cieszynie, przyznaje, że sprawa jest delikatna i nie chodzi o poróżnienie ochotników z zawodowcami, ale rozwiązanie problemu.

- Kwestia była poruszana na posiedzeniach zarządu niejednokrotnie. Komendant powiatowy PSP, który jest członkiem naszego prezydium, miał się tym zająć - podkreśla prezes Glajcar. I wyjaśnia, że problem dotyczy racjonalnego dysponowania OSP do zdarzeń, a nie zastępowania PSP przez ochotników.

- Jeśli zdarzenie ma miejsce w odległości kilometra czy półtora od strażnicy, to jeśli nawet jedzie do niego zastęp PSP, wskazane jest zaalarmowanie OSP. To ma dwojakiego rodzaju konsekwencje: z jednej strony zawodowcy muszą często pokonać kilka czy kilkanaście kilometrów, a zaalarmowanie OSP daje szansę, że będzie ona szybciej na miejscu, zwłaszcza że nasz powiat jest bardzo rozległy. Oczywiście, mamy świadomość, że z mobilnością niektórych jednostek OSP jest różnie, ale i tak dobrze jest dać jej znak - tłumaczy prezes Glajcar.
Z drugiej strony zwraca uwagę, że OSP to jedne z nielicznych miejsc we wsiach, gdzie jeszcze kwitnie życie społeczno-kulturalne. Podkreśla, że ochotnicy działają w małych społecznościach, wszyscy się znają. Jeśli mieszkańcy widzą, że jest jakieś zdarzenie, a nie ma ochotników, to zaczynają zadawać pytania o sens funkcjonowania OSP. Później takie pytania przenoszą się na poziom samorządu gminnego, który dotuje OSP i wspiera też PSP, więc problem zaczyna nabrzmiewać.

- Ale nie o pieniądze tu chodzi. Wiele jednostek, jak nasza w Puńcowie, rezygnuje z ekwiwalentu za udział w akcjach. Inni go pobierają, ale przekazują na rzecz OSP. Są i tacy, co z niego korzystają - mówi prezes Glajcar.

I dodaje, że ważne jest coś innego.

- W OSP działa kilka tysięcy osób, wiele z nich ma ogromny potencjał społecznej aktywności i w razie np. powodzi można te osoby łatwo zmobilizować do działania. Komu by się chciało układać przez pół dnia worki z piaskiem w czasie powodzi? A w OSP takie osoby są. To jest cenne i nie można tego niszczyć - zaznacza Glajcar.

Według niego to, iż zawodowcy nie powiadamiają ochotników, nie wynika ze złej woli, a raczej nieznajomości topografii terenu osób odpowiedzialnych za alarmowanie. Po prostu teren jest rozległy, nie wiadomo, do której OSP dzwonić, więc dyspozytor wysyła PSP i po sprawie.

- Nie mamy awersji do straży ochotniczych - zapewnia bryg. Jan Kieloch, komendant powiatowy PSP w Cieszynie. - Nie mamy także żadnego interesu, by nie informować ochotników o zdarzeniach. Ich pomoc jest dla nas ważna, bo powiat jest duży, a nas nie ma aż tak wielu.

Komendant Kieloch wyjaśnia, że wysyłają jednostki zgodnie z procedurami - w pierwszej kolejności PSP, bo nigdy nie mają pewności, czy OSP będzie w komplecie. - Pojawi się np. pięciu strażaków, ale bez kierowcy, więc dlatego wysyłamy naszą jednostkę. A jak tam wcześniej pojawią się ochotnicy, to niech działają. My ich tylko uzupełnimy - proponuje bryg. Kieloch.


*Zamieszki przed siedzibą JSW: Policja znowu strzelała do związkowców WIDEO + ZDJĘCIA
*Psychopata z Zabrza więził kobietę w kanale. Opis tortur jest drastyczny. Czy zostanie skazany?
*Zielony jęczmień na odchudzanie? Tak! To działa. Właśnie zielony jęczmień stosują gwiazdy TV
*Zwolnienia grupowe w Biedronce to fakt. Oto pracownicy do zwolnienia
*Śląsk Plus - pierwsza rejestracja za darmo. Zobacz nowy interaktywny tygodnik o Śląsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Konflikt OSP z PSP na Śląsku Cieszyńskim to delikatna sprawa - Dziennik Zachodni