Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

CBA zadomawia się w łódzkiej Platformie

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Jeśli ktoś nie wierzył w zgrabny polityczny toast "By żyło się lepiej. Wszystkim", to on właśnie się zmaterializował, i to w Łodzi, choć tylko w swojej pierwszej części.

Dowodem Maciej Grubski, łódzki senator Platformy Obywatelskiej, któremu na kark z tego powodu włazi prokurator i agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego. A on tylko - jak tłumaczy - strzelił "gafę". "Gafa" polega na tym, że wpisał senator do oświadczenia majątkowego w rubryce o stanie oszczędności "kwotę z pamięci", a nie rzeczywisty stan konta. Stąd zainteresowanie CBA, bo jak się okazało, senator nie miał tam wcale 500 zł, które widniały w oświadczeniu, a 67 tys. zł. Powtórzę: nie 500 zł, a 67 tys. zł. Łatwo zatem przeliczyć, że "gafa" jest warta 66,5 tys. zł. A pan senator na pałę wypełnił jeszcze parę innych oświadczeń. Bawiąc się zatem w kawiarnianego psychoanalityka łatwo dojść do prostej konstatacji: senatorowi żyje się tak dobrze, że nie wie nawet ile ma na koncie, bo po co mu ta wiedza, a z przyzwyczajenia wpisuje sakramentalne 500 zł, które być może wpisywał jeszcze jako radny.

Drugi koniec tego kija jest jednak taki, że jeżeli funkcjonariusz publiczny jakim jest senator nie wie ile ma na prywatnym koncie, to jego wyborcy powinni gruntownie przemyśleć kwestie, czy aby nie popełnili gafy, bo przecież jest Senat czymś na miarę rady nadzorczej nad Sejmem i zajmuje się poprawianiem decyzji budżetowych państwa posłów. Pan senator Grubski także, i może wszystkie inne dokumenty też podpisuje "na pałę".. Trzecia sprawa to fakt, że jak czytam w Dzienniku Łódzkim, pan senator "był zaskoczony, że sprawa trafiła do Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi", bo wcześniej "rozmawiał w wiceszefem CBA, który nie miał żadnych uwag". Dziwię się temu zdziwieniu, bo senator sam powinien zechcieć się dowiedzieć, czy mu aby ktoś niechciany pieniędzy nie wpłacił, skoro on sam kilka lat z rzędu nie wiedział, że je ma.

Swojego konta zaś dokładnie pilnuje Andrzej Biernat, poseł, minister sportu, szef regionu łódzkiego PO, no i sekretarz generalny partii, osoba nr 2 w PO, zaraz po Ewie Kopacz. Tak dokładnie, że odmówił agentom CBA bankowych wyciągów i wyręczył go w tym sąd. W oświadczeniach majątkowych Biernata agentom CBA brakuje 100 tys. zł do zakupu Range Rovera Evoque, rocznik 2012, który kosztował 215 tys. zł i teza śledztwa jest taka, że minister wydał o wiele więcej, niż deklarował, z czego wniosek, że także więcej, niż zarabia. Akurat Biernat słynie ze sprzeczności, stąd w tych samych materiałach dziennikarskich pojawiają się zdania, że Biernat "odmówił CBA wglądu w wyciągi bankowe", jak i cytaty z samego ministra typu "nie mam nic do ukrycia". Tak czy siak, sprawa jest w toku i czekamy na wyniki tego śledztwa, jak zresztą na kilku innych również.

Bo jak się szerzej przyjrzeć aktywności CBA, to zobaczymy, że najbardziej głośne i medialne sprawy w ostatnich miesiącach prowadzi właśnie w Łodzi i nie zajmuje się byle kim, ale ludźmi władzy. Zaczęło się 10 grudnia, gdy zatrzymano Tomasza Piotrowskiego, szefa gabinetu prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej. Tak się składa, że tydzień wcześniej dyrektor Piotrowski został szefem klubu radnych łódzkiego sejmiku i tym samym automatycznie wszedł w skład zarządu regionu łódzkiego PO, gdzie spotyka Andrzeja Biernata, a jako parlamentarzysta bywa tam zapraszany także Maciej Grubski. Nie byle komu się przygląda CBA. Sprawa Piotrowskiego wciąż jest bardzo enigmatyczna, bo mimo że prokuratura zwolniła go nawet nie przesłuchawszy, a sąd uznał, że urzędnika zatrzymano nielegalnie, to śledztwo wciąż się jednak toczy. Sprawy Biernata i Grubskiego tak enigmatyczne już nie są, a dotyczą pieniędzy. Nie ich braku, a wprost przeciwnie, w sensie dosłownym wręcz nadmiaru, bo być może obaj mieli więcej, niż deklarowali, że mają. A mnie się w tym kontekście przypominają słowa premier Ewy Kopacz, która gdy tylko przejęła Platformę, stwierdziła, że ta PO po prostu oddaliła się od ludzi. Premier zapewne miała na myśli zaniechanie kontaktu z wyborcą, brak wyczucia ludzkiego problemu, brak empatii wynikający z przyzwyczajenia do władzy, salonów, wina i cygar. A tu chodzi po prostu o twardy pieniądz: jeden nie pamięta, że ma na koncie 67 tys. zł i wpisuje grosze, drugi kupuje samochód za ponad 200 tys. zł i tłumaczy, skąd wziął 100 tys., których nie ma w oświadczeniu. Wszyscy płacimy rachunki, ale większość ludzi takich sum nie ogląda przez całe życie. Jeśli zatem PO oddaliła się od ludzi, to niektórzy z jej łódzkiej części żyją na innej planecie.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: CBA zadomawia się w łódzkiej Platformie - Dziennik Łódzki