Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agata Młynarska: Mój świat kręci się teraz bez glutenu. Jest pysznie! [WYWIAD]

Agata Markowicz
Agata Młynarska
Agata Młynarska Julia Mafalda Blaisdell
Z Agatą Młynarską, dziennikarką, autorką książki "Pyszna zmiana, czyli moje życie bez glutenu", rozmawia Agata Markowicz.

Zaskoczyła pani czytelników! Wielu spodziewało się przepisu na dietę cud, tymczasem pani książka to raczej osobiste świadectwo będące dowodem na to, że jedzenie może zniszczyć albo uzdrowić.
Pomysł na tę książkę zrodził się podczas mojej choroby, kiedy leżałam w szpitalu. Spotkałam w tym czasie wielu wspaniałych lekarzy i dowiedziałam się od nich tak wielu ważnych rzeczy, że chciałam tę wiedzę przekazać dalej. Bo ludzie nie zdają sobie sprawy, jak wielkie spustoszenie w organizmie może wywołać niewłaściwe odżywianie. Pisząc tę książkę, chciałam uświadomić innym, jak z błahej rzeczy może zrodzić się poważny problem, utrudniający nam codzienne życie i zmieniający nam jakość tego życia na bardzo złą. A ponieważ mnie życie jest miłe, mam wiele planów na przyszłość i chciałabym się jeszcze długo cieszyć zdrowiem - dlatego dałam jej taki, a nie inny tytuł. Bo radykalna zmiana diety, mimo że oparta na wielu ograniczeniach, może być pyszna.

"Jesteś tym, co jesz". Ile prawdy, pani zdaniem, zawiera się w tym twierdzeniu?
100 procent. Niestety, zdecydowana większość z nas nie przykłada na co dzień wagi do tego, co kładzie na talerz. Kiedy pojawiają się choroby, złe samopoczucie i z pozoru banalne objawy, takie jak wydęty brzuch, problemy z wypróżnianiem się, bóle głowy, zły sen, to ostatnią rzeczą, o jakiej myślimy, jest zmiana sposobu odżywiania. Dużo łatwiej jest sięgnąć po leki, wymyślić inne, jakieś bardziej skomplikowane powody, i nimi obarczyć nasze choroby i złe samopoczucie, albo w ogóle całość symptomów zbagatelizować.

Tak było w pani przypadku?
Odkąd pamiętam, zawsze bolał mnie brzuch. Zwalałam to na stres, przewrażliwienie itp. Nikt nie umiał mi pomóc, nie było konkretnej diagnozy. Leczyłam się na astmę i atopowe zapalenie skóry. Przez lata nikomu nie przyszło do głowy, żeby sprawdzić, czy jestem uczulona na gluten.

Aż do lata zeszłego roku, kiedy choroba dosłownie ścięła panią z nóg?
Okazało się, że mój organizm podstępnie niszczy nietolerancja pokarmowa. Dopiero wtedy miałam zrobione badania genetyczne, które jednoznacznie potwierdziły, że jestem uczulona na gluten i laktozę. Aby żyć, dosłownie z dnia na dzień, musiałam przemodelować swoją dietę. Bo gluten jest dzisiaj dodawany prawie do wszystkich produktów. To chemiczny wytwór, który niszczy żywność, choć pozornie dodaje jej uroku. Wędlina dostaje dzięki niemu koloru, chleb jest bardziej puszysty, jogurty lepiej się trzymają. Gluten jest obecny w produktach, których o to nie podejrzewamy: w galaretce, w kisielu, maggi, jest nawet w kleju do znaczków.

Badanie genetyczne to jedyny sposób sprawdzenia, czy organizm go toleruje?
Jedyny, który daje odpowiedź zero-jedynkową. W tym miejscu muszę jednak odkłamać mit, że są to badania bardzo drogie. Jeśli zdecydujemy się na bardzo szeroki wachlarz badań genetycznych, to rzeczywiście musimy liczyć się ze słoną opłatą, ponieważ te badania są wykonywane także za granicą. W wypadku badań ukierunkowanych wyłącznie na gluten i laktozę, w grę wchodzą kwoty rzędu 400-600 złotych. Warto zdecydować się na ten wydatek szczególnie wtedy, kiedy cierpimy na częste bóle głowy, świąd skóry, wzdęcia, mamy kłopoty ze snem. To mogą być objawy wskazujące na nietolerancję glutenu.

Na czym polega samo badanie?
Wszystko sprowadza się do pobrania krwi od pacjenta. Wynik przychodzi po trzech tygodniach.

Przez całe lata wmawiano nam, że są puste kalorie, niezdrowe tłuszcze i węglowodany. A o glutenie i skutkach jego nietolerancji cisza...
To prawda, wiedza Polaków na temat szkód, jakie może wyrządzić gluten, jest mizerna. Podobnie mało wiemy o tym, na jakich zasadach opiera się dieta bezglutenowa. Ludzie traktują ten model żywienia jako modę i mają do niej stosunek pobłażliwy. Tymczasem dla takich osób jak ja gluten znaczy żyć albo nie żyć. Pewnego razu w restauracji przygotowano mi pyszne bezglutenowe jedzenie, pan kucharz się niewyobrażalnie postarał, był przepyszny ryż, indyk, po czym na stół wjechały brokuły polane... bułką tartą. Bo on chciał od serca. Na moją sugestię, że tam jest gluten, odpowiedział: ale to tylko troszeczkę. Tylko że to jest ta troszeczka, przez którą ja mogę bardzo cierpieć. Jeśli masz nietolerancję glutenu, to musisz odstawić gluten zero-jedynkowo, bo jeśli odstawisz go tylko trochę, to nic nie daje. Tymczasem ludziom wydaje się, że jeżeli przestaną jeść mąkę i pieczywo, ale np. doprawią zupę maggi albo zjedzą sos sojowy do sushi, to nic się nie stanie.

Co bezglutenowa Agata Młynarska musiała wyrzucić z jadłospisu raz na zawsze?
Produkty na bazie zwykłej mąki i mleka, fast foody, wszystko co przetworzone. Wędlinę kupuję rzadko, mniej więcej raz na tydzień, oczywiście bez glutenu. W razie potrzeby sięgam po mleko ryżowe. Jest cała gama bardzo dobrych produktów bezglutenowych, które kupuję: chleb, ciasto, czekolada itp. Kwestia przeskoczenia na inne tory.

I dokładnego czytania etykiet?
Tylko na początku. Po krótkim czasie, widząc logo firmy, będziesz dokładnie wiedzieć, czego spodziewać się w środku.

Podstawa, bez której się pani dzisiaj nie obejdzie w kuchni, to...?
Kasza gryczana, jaglana i ryż. A także jabłka. Można z nich wyczarować naprawdę fantastyczne potrawy. Do tego dochodzą ryby i warzywa. Jest naprawdę pysznie. Przysięgam: ja nigdy do tej pory tak fajnie, tak dużo i tak dobrze nie jadłam.

Co z przyprawami?
Używam wszystkich, pod warunkiem, że są bez glutenu. Moja kuchnia nie jest mdła i bez smaku, jest cudownie pachnąca przyprawami.

Posiłki przygotowuje pani sama, czy korzysta z pomocy jakiejś firmy cateringowej?
Staram się robić to sama. Mam jednak bardzo dobrą koleżankę, która uwielbia gotować i podrzuca mi od czasu do czasu do przetestowania jakieś bezglutenowe pyszności. Do niej również dzwonię na wypadek nagłego ,,pożaru", np. niespodziewanego wyjazdu albo dłuższych, nieprzewidzianych nagrań. Mówię jej wtedy: Marta, nie mam czasu. Ratuj! Szykuj pudełka!

Koleżanki i koledzy z pracy nie zaglądają przez ramię, co tam pani zajada?
Ależ oczywiście. Zaglądają, kosztują, zamawiają na próbę. I pałaszują ze smakiem. Marta przyrządza te smakołyki na razie na prywatną skalę, ale kto wie, czy nie zrodzi się z tego jakiś biznes oparty na koncepcie żywieniowym.

Podobno zaraziła pani swoją dietą swoich najbliższych?
Moja mama ,,zaraziła" się sama, przy okazji mojego pobytu w szpitalu. Po kilku tygodniach stosowania diety schudła, przestały ją boleć stawy, nie męczy się tak szybko jak kiedyś. Mój mąż także jest bezglutenowcem, więc jest mi znacznie raźniej.


*Zamieszki przed siedzibą JSW: Policja znowu strzelała do związkowców WIDEO + ZDJĘCIA
*Psychopata z Zabrza więził kobietę w kanale. Opis tortur jest drastyczny. Czy zostanie skazany?
*Zielony jęczmień na odchudzanie? Tak! To działa. Właśnie zielony jęczmień stosują gwiazdy TV
*Zwolnienia grupowe w Biedronce to fakt. Oto pracownicy do zwolnienia
*Śląsk Plus - pierwsza rejestracja za darmo. Zobacz nowy interaktywny tygodnik o Śląsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!