Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Jastrzębska parada przegranych

Marek S. Szczepański
Zakończył się formalnie górniczy strajk w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Pora więc na próbę bilansu zdarzeń, ocenę najważniejszych aktorów dramatu i konsekwencji, jakie on przyniósł. Z całą pewnością bardzo istotnym elementem buntu były ostre starcia demonstrantów z policją, użycie broni gładkolufowej i gumowych kul. To jeden z pierwszych - i na szczęście nielicznych - incydentów tego typu w całej historii reformowania regionalnego węgla.

Wiem, że sprawą policyjnej interwencji zainteresowała się Irena Lipowicz - rzecznik praw obywatelskich, a wcześniej debatowali nad nią lokalni rajcy miejscy. Do tej pory ten trudny i bolesny proces transformacji był w zasadzie wolny od przemocy, ulicznych bitew i tak głębokiej zajadłości.

W wyniku strajku kopalnie Jastrzębskiej Spółki Węglowej poniosły straty oceniane na 300-350 milionów złotych. To bardzo dużo, zważywszy na kondycję firmy i całej branży. Nie da się oszacować strat wizerunkowych, bo trudno jest przeliczać je na złotówki. Wiadomo jednak, że odbiorcy jastrzębskiego węgla, zwłaszcza zarządy hut, publicznie i ostentacyjnie kwestionowali wiarygodność górniczego partnera oraz jego odpowiedzialność. Co prawda górnicy zapowiedzieli odpracowanie całej utraconej kwoty, czego - jak większość podatników - szczerze im życzę, ale uszczerbków na wizerunku łatwo zniwelować się nie da.
Strajk nie zmienił krytycznego położenia kopalń należących do giełdowej przecież spółki, a wręcz przeciwnie - tylko je pogorszył. Z funkcji prezesa odszedł Jarosław Zagórowski, który kierował firmą długich osiem lat, co w górniczej karuzeli personalnej jest zdarzeniem wartym zapamiętania.

Te lata to, w pewnej przynajmniej mierze, potyczki, czasem widowiskowe, na linii prezes-przedstawiciele licznych w górnictwie związków zawodowych. W wielu przypadkach dialog okazywał się niemożliwy, a zdolności do kompromisu, z obu zresztą stron, niewystarczające.

Jestem jednak przeciwny, aby tak ważne, kluczowe wręcz zmiany personalne w firmie, w której większościowe udziały wciąż ma państwo, odbywały się pod presją strajku i obelżywych żądań. Są odpowiednie procedury i instytucje odwoławcze, które takie zmiany mogą rekomendować lub po prostu je odrzucać. W przeciwnym razie RP grozi paraliż polityczny, a kolejne grupy zawodowe żądać mogą odwołania ministra rolnictwa, zdrowia czy sprawiedliwości, a może nawet całego rządu, który nie jest tak naprawdę "z bajki" wielu moich rodaków. Ale ma mandat wyborczy.

Przypomnijmy, że rewolucyjna demokracja bezpośrednia, w której teoretycznie każdy obywatel miał wpływ na losy kraju, zarządzona została jedynie w Libii przez obalonego i zlinczowanego przez lud Muammara al-Kaddafiego (2011 r.).
W dziesiątkach i setkach przekazów medialnych publikowano, czasem tendencyjnie, zestawienia przywilejów górniczych, opisywano trzynastki, czternastki, ołówkowe i unieśmiertelniano flapsy, czyli regeneracyjne zupy.

Wszystkie te składniki płacowe, jak mówią o nich beznamiętnie związkowcy, rodzą wszakże poczucie niezawinionego upośledzenia finansowego i społecznego w innych grupach zawodowych.

Powszechne staje się też pytanie, dlaczego ich kumulacja ma miejsce w województwie śląskim, a w wielu innych regionach można tylko o nich pomarzyć? Te problemy są oczywiste dla tych mieszkańców śląskiego, którzy podróżują poza województwo, zwłaszcza w najbiedniejsze rewiry RP, ulokowane we wschodniej części kraju.

W socjologii przyjmuje się tymczasem, że ważnym elementem rozwojowym może być dobra marka regionu, życzliwe skojarzenia z jego mieszkańcami, miastami, miejscami i przestrzeniami.

Mam duże wątpliwości, czy województwo śląskie takiej czytelnie dobrej marki się dorobiło. Pewne jest jednak to, że jastrzębski strajk ukazał mizerię rządowego myślenia o wycinkach społecznej rzeczywistości, a nie o całości regionu.

W doraźnym programie naprawczym Kompanii Węglowej pominięto Katowicki Holding Węglowy i właśnie Jastrzębską Spółkę Węglową. A przecież konieczne jest myślenie o programie rozwojowym dla całego województwa śląskiego, a nie tylko branży górniczej, perspektywicznym, a nie odnoszącym się jedynie do cykli wyborczych i kolejnych dat urnowych. Już teraz zapowiedział jego powstanie Bronisław Komorowski. Wierzę, że nie zrobił tego wyłącznie w ramach kampanii prezydenckiej.
Ważne, aby w jego opracowaniu wzięli udział nie tylko niektórzy politycy, których kompetencje regionalne pominę milczeniem, ale również przedsiębiorcy, eksperci, liderzy związkowi i wszyscy ci obywatele, którzy mają świadomość, że wysychają nieuchronnie europejskie źródła finansowania inwestycji, a prawdziwa susza zacznie się po 2025 roku. To zaś oznacza przeniesienie punktu ciężkości na lokalne społeczności województwa śląskiego, ich zasoby, instytucje, wyobraźnie i odwagę liderów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera