Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Śląsk bez węgla. A czemu nie…

Jan Dziadul
W opracowywanej strategii dla Śląska musi znaleźć się "pakiet węglowy". Pakiet ów powinien m.in. nakreślać mapę wygaszania wydobycia w kopalniach głębinowych. Bo inaczej górnictwo stanie się cholernym kotłem społecznych i gospodarczych awantur, które będą spychały w cień wszystkie inne problemy regionu.

Odważmy się wreszcie spojrzeć w oczy brutalnej rzeczywistości: śląskie górnictwo w dzisiejszym kształcie nie ma, poza kilkoma kopalniami, rynkowych szans. Straty będą rosły w siłę, a ludziom wcale nie będzie dostatniej. Wręcz przeciwnie - napięcia społeczne i pyskówki o każdą złotówkę, nazwisko, flapsy i ołówki dadzą nam w kość. I tylko będziemy z bezsilną złością przyglądać się, jak górnictwo wypychane jest nie tylko z krajowego rynku, ale i z naszego śląskiego. Tego za kopalnianymi płotami. Ostatnie strajki pokazały, że sąsiedzkie firmy energetyczne, a nawet koksownicze, mogą się spokojnie obyć bez śląskiego węgla. Czy potrzebne jest bardziej dobitne ostrzeżenie?!

A oto kolejna awantura gospodarcza o rujnowanie krajowego rynku przez dumpingowe ceny węgla Kompanii Węglowej. W jednej drużynie zagrali konkurenci: Lubelski Węgiel Bogdanka i Katowicki Holding Węglowy - zaalarmowali Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz ministra skarbu (od niedawna kopalnie są w jego gestii) - o złych praktykach kupieckich i sprzedaży naszego cholernego czarnego skarbu poniżej kosztów jego wydobycia. Mało tego.

Bogdanka grozi zawiadomieniem Brukseli, że kopalnie mające trafić do Spółki Restrukturyzacji Kopalń będą naprawiane (a nie likwidowane!) za publiczną kasę, co sprzeczne jest z prawem. Mając takie finansowe wzmocnienie, mogą sobie pogrywać na rynku cenami węgla. Szefowie Bogdanki zapowiadają: staną na głowie, a nie dopuszczą, żeby ceny dumpingowe wyeliminowały ich węgiel z rynku. Podobnie KHW, który musiałby wrzucić do kosza program naprawczy z trudem wynegocjowany ze stroną związkową. Kolejne rozróby wiszą w powietrzu.

Już słyszę zgrzytanie zębami: to co ma zrobić KW ze zwałami milionów ton węgla, który dawno nie jest już wart tyle, ile w chwili wydobycia? Najprościej byłoby nadwyżki zatopić w morzach i oceanach - jak to dawniej robili brzydcy kapitaliści - ale koszt i tego aktu desperacji byłby za duży. Tę żabę musi zjeść właściciel zbytecznego węgla i kopalń - państwo. To i tak przekąska na krótką metę. A na dłuższą - powiedzmy w perspektywie ćwierćwiecza?

Powtórzę: wejdźmy na drogę spokojnego wygaszania górnictwa głębinowego. Niemcy są na niej od półwiecza i za trzy lata w ostatniej kopalni wyłączą światło. A wszystko bez strajków, awantur i jednorazowych odpraw (bierz i nie wracaj!). I co ważne - z aprobatą związków zawodowych. Mechanizmy na tej drodze są dotarte - możemy je powielić. I możemy także, bez międzynarodowych gróźb, finansować ze środków publicznych znajdujące się na tej drodze kopalnie.

25 lat to dobry czas na stoic-kie przyjęcie do wiadomości, że misja śląskiego węgla - po ponad dwóch wiekach ciosania oblicza Górnego Śląska - dobiegła końca. Niemcy swoje górnictwo, dzięki któremu także przez wieki rosły w siłę, a ludziom żyło się dostatnio - bez sentymentów wycinają systematycznie w pień. Niemcy, naród posłuszny i racjonalny (z dziejowymi wyjątkami) - to i związki zawodowe takie. Szabelki do wymachiwania nie uświadczysz.

W naszej umowie możemy uwzględnić propozycję, że możliwe będzie wykupienie kopalń od państwa, jeśli potencjalny nabywca przedstawi biznesplan wydobywania węgla z realnym zyskiem. Może znajdą się chętni, jak w przypadku Silesii, którzy potrafią nie tylko fedrować, ale też sprzedawać węgiel. W umowie tej powinien także znaleźć się zapis o przekwalifikowaniu górników i zmniejszaniu mocy wydobywczych w miarę tworzenia na Śląsku nowych miejsc pracy. Albo o zapewnieniu pomocy w bezbolesnej kompleksowej akcji przesiedleńczej na Lubelszczyznę - bo tam jest miejsce na nowe kopalnie i nowe węglowe zagłębie. Rozwiązań jest sporo.

Nasze górnictwo zależy od światowych cen węgla, jak ryba od wody. Ale z drugiej strony, schodząc coraz głębiej nie radzimy sobie z kosztami wydobycia. Ostatnio na świecie odkryto gigantyczne pokłady węgla (w Mongolii to wręcz węglowe Himalaje), które można eksploatować tanimi jak barszcz metodami odkrywkowymi. Na wzrost cen nie ma więc co liczyć. Niegdyś nasze czarne złoto było towarem regionalnym. Dzisiaj stało się globalnym. Po oceanach i morzach każdego roku przewozi się ponad miliard ton surowca. Nowa kopalnia w Indonezji czy Mongolii to wyrok wydany na którąś z naszych śląskich. W końcu albo padną w atmosferze awantur, jak w Anglii - albo łagodnie wprowadzimy je na karty gospodarczej historii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dziadul: Śląsk bez węgla. A czemu nie… - Dziennik Zachodni