Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ślązacy wśród ofiar w więzieniu mokotowskim [HISTORIA DZ]

Agata Pustułka
Losy "żołnierzy wyklętych", którzy po zakończeniu II wojny światowej nie oddali broni, by walczyć o wolną Polskę, to jedne z najtragiczniejszych polskich życiorysów. Wielu z nich nie ma grobu. Walczymy o ich przetrwanie w pamięci
Losy "żołnierzy wyklętych", którzy po zakończeniu II wojny światowej nie oddali broni, by walczyć o wolną Polskę, to jedne z najtragiczniejszych polskich życiorysów. Wielu z nich nie ma grobu. Walczymy o ich przetrwanie w pamięci IPN
Instytut Pamięci Narodowej prosi krewnych osób straconych w więzieniu mokotowskim o próbki materiału genetycznego. Wśród ofiar są Ślązacy

Do jednego grobu, a właściwie niechlujnie wykopanego dołu, wrzucano od dwóch do sześciu ciał. O wszystkim decydował przypadek. Ofiary nie miały przy sobie dokumentów ani żadnych przedmiotów umożliwiających identyfikację. Przecież mieli w tej ziemi pozostać na zawsze. Bezimienni, zapomniani. Większość zginęła od strzału w głowę. Część miała z tyłu związane ręce, tak jakby oprawcy bali się ich ostatniego buntu. Niepotrzebnie.

Zwykle na śmierć szli po wielotygodniowym śledztwie, wycieńczeni. Było im wszystko jedno... W więzieniu mokotowskim, które było katownią UB, zginęło kilkuset żołnierzy antykomunistycznego podziemia, którzy po 1945 roku nie złożyli broni. W propagandowych przekazach nazywano ich "zaplutymi karłami reakcji". Postawa"żołnierzy wyklętych" była przedmiotem wielu historycznych, a przede wszystkim politycznych sporów. Dopiero od niedawna są czczeni jak bohaterowie. Oczywiście były wśród nich osoby o różnych poglądach.

Tragizm ich dziejów polega na tym, że z góry byli skazani na przegraną, bo nie byli w stanie przeciwstawić się wielkiej machinie stalinowskiego terroru. Dobrze jednak, że dzięki pracy Instytutu Pamięci Narodowej ich szczątki "odzyskują" nazwiska i mogą być pochowane w rodzinnych grobach lub w ogóle znaleźć miejsce na cmentarzu, a nie pod płotem, gdzieś w szczerym polu, w lesie.

Latem 2012 r., na kwaterze "Ł" Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie, przeprowadzony został pierwszy etap prac archeologiczno-ekshumacyjnych, w wyniku których odnaleziono szczątki ponad stu więźniów zakatowanych w więzieniu mokotowskim lub skazanych na karę śmierci. Do przeprowadzenia identyfikacji odnajdywanych ofiar terroru komunistycznego niezbędne jest jednak zgromadzenie możliwie wielu próbek materiału genetycznego, pochodzącego od krewnych osób straconych w więzieniu przy Rakowieckiej.

W trakcie dotychczasowych działań, w Polskiej Bazie Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów - zlokalizowanej w Pomorskim Uniwersytecie Medycznym - zabezpieczono materiał genetyczny od ponad dwustu osób. Wciąż jednak pozostają ci "bez przydziału". W tym mieszkańcy Katowic, Chorzowa, Lipin: Tadeusz Dzionsko, syn Wincentego, urodzony 28 października 1928 roku, Eugeniusz Falkus, syn Karola, urodzony 6 lutego 1931 roku, Stefan Gurzan, syn Maksymiliana, urodzony 11 grudnia 1925 roku. Jak znaleźli się w Warszawie? Jakie były ich losy? Czy zostali wywiezieni "na śledztwo", walczyli w powstaniu warszawskim i już pozostali poza Śląskiem, a może to całkowicie przypadkowe ofiary terroru? Kto odkryje ich tajemnicę?
Instytut Pamięci Narodowej i Polska Baza Genetyczna Ofiar Totalitaryzmów poszukują pilnie kontaktu z rodzinami jeszcze ponad stu więźniów lat 1948-1956.

W latach czterdziestych w Polsce działało kilkadziesiąt różnych organizacji niepodległościowych. Liczbę członków określa się na ok. 200 tys. Najliczniejsze były Narodowe Siły Zbrojne, liczne m.in. w Beskidzie Śląskim. Na czele największego zgrupowania na Śląsku Cieszyńskim stał Henryk Flame, pseudonim Bartek, którego oddział przeprowadził ponad trzysta bitew. Sam Flame cechował się wyjątkową odwagą i fantazją, m.in. przejął i obsadził swoimi ludźmi komisariat MO, zorganizował defiladę swoich żołnierzy, jedyną po 1945 roku. Choć zdecydował się na dekonspirację (na mocy amnestii), ze względu na to, że stanowił zagrożenie dla nowej władzy, został skrytobójczo zamordowany.

Dziś - mimo wieloletniej, kłamliwej propagandy - nikt nie może odmówić żołnierzom antykomunistycznego podziemia patriotyzmu. Każdy z nich, aby zostać przyjęty do organizacji, musiał złożyć przysięgę. I młodzi, często kilkunastoletni chłopcy mówili: "Wstępując w szeregi Narodowych Sił Zbrojnych, zobowiązuję się do walki z okupantem rosyjskim, poświęcając dla ojczyzny majątek i wszystko, nawet życie. W razie konfliktu z władzami NSZ poddam się wyrokowi śmierci sądu organizacyjnego. Tak mi dopomóż Bóg i Trójca jego święta!".

Dr Adam Dziuba z katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, znawca antykomunistycznego podziemia, dzieli jego dzieje na dwa etapy: w pierwszym, tuż po zakończeniu działań wojennych, było zbudowane na bazie Armii Krajowej. Na terenach obecnego województwa mogło stanowić od 10 do 20 proc. dotychczasowego podziemnego wojska. W miarę upływu czasu dochodziło do podziałów, powstawały też nowe organizacje.

Silna konspiracja działała w okręgu rybnickim, potem zawierciańskim, cieszyńskim.
Wielu żołnierzy, wielkich polskich patriotów, zdawało sobie sprawę z nieuchronności zdarzeń. W 1947 roku skorzystali z amnestii, ale dowódcy oddziałów zostali natychmiast uwięzieni. Część z nich przed pojmaniem popełniła samobójstwo.
Niezwykły jest los Bolesława Pronobisa z sosnowieckiej Niwki, pseudonim Ikar, któremu dwa razy udało się uciec z rąk ubecji. Niestety, został zdradzony. UB udało się "przemycić" jako jednego z łączników swojego funkcjonariusza.

Zdarzały się też przypadki, gdy żołnierze podziemia, już na własną rękę, ukrywali się aż do 1956 roku.

Znane są sytuacje, gdy dowódcy podziemnych organizacji - przeczuwając, że ktoś chce odejść i zdradzić - wydawali na taką osobę wyrok śmierci.

Zdecydowana większość ginęła jednak podczas potyczek z oddziałami UB, wojska. Stoczyli ich co najmniej kilkaset. Nic dziwnego, że o walce "żołnierzy wyklętych" mówi się jako ostatnim polskim powstaniu.

Więzienie mokotowskie

Więzienie mokotowskie zwane jest "warszawską Golgotą". To tu w latach 1948-1956 funkcjonariusze UB zabili kilkuset działaczy polskiego niepodległościowego podziemia.

Swoje ofiary zakopywali w zbiorowych mogiłach na Cmentarzu Wojskowym na stołecznych Powązkach, w części zwanej Łączką, na Służewie i innych miejscach, uniemożliwiając identyfikację. Instytut Pamięci Narodowej od trzech lat prowadzi prace ekshumacyjne i archeologiczne. Jednym z celów jest identyfikacja szczątków jednego z największych bohaterów - rotmistrza Witolda Pileckiego, żołnierza Armii Krajowej, który m.in. dobrowolnie dał zamknąć się w Auschwitz, by przekazać światu prawdę o Holokauście.

Kilka dni temu okazało się, że komuniści mogli postąpić z nim wyjątkowo okrutnie: nie dość, że został rozstrzelany (stracono go w 1948 r.), to jego ciało mogło zostać spalone w kotłowni, właśnie w więzieniu przy Rakowieckiej. Prawdopodobnie wykonano tu 350 wyroków śmierci.


*Waloryzacja rent i emerytur 2015 PODWYŻKA NIE DLA WSZYSTKICH JEDNAKOWA
*16-letni Wojtek z Piekar zmarł na lekcji WF. Szok w szkole ZDJĘCIA
*Zielony jęczmień na odchudzanie? Tak! To działa. Właśnie zielony jęczmień stosują gwiazdy TV
*Koncert Linkin Park w Rybniku POZNAJ SZCZEGÓŁY + BILETY
*Śląsk Plus - pierwsza rejestracja za darmo. Zobacz nowy interaktywny tygodnik o Śląsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ślązacy wśród ofiar w więzieniu mokotowskim [HISTORIA DZ] - Dziennik Zachodni