Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boooooomba na Cichej! Ruch Chorzów - GKS Bełchatów 2:1

Jacek Sroka
Marcin Mendyka ze swojego stanowiska ma piękny widok na stadion, ale do bramki jest stamtąd dość daleko
Marcin Mendyka ze swojego stanowiska ma piękny widok na stadion, ale do bramki jest stamtąd dość daleko Marzena Bugała
Ponad sześć godzin spędził w sobotnie popołudnie na Cichej spiker Ruchu Marcin Mendyka. Z pewnością jednak nie żałował tego czasu, bo razem z pięcioma tysiącami kibiców obejrzał dobre spotkanie, a Niebiescy w końcu odnieśli pierwsze w tym roku ligowe zwycięstwo.

- Moja praca zaczyna się trzy godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego od zebrania z delegatem PZPN. Dziś dodatkowo było także spotkanie z sędziami na którym ustalaliśmy szczegóły minuty ciszej ogłoszonej przez PZPN w związku z tragedią w Japonii - powiedział Mendyka, który funkcję spikera pełni na chorzowskim stadionie od 2004 r., a wcześniej spikerował podczas futsalowych meczów Cleareksu.

Godzinę przed spotkaniem na stanowisko spikera na samej górze trybuny krytej dotarły składy obu drużyn, z którymi ten później zapoznał gromadzących się powoli na trybunach widzów.

W trakcie meczu Niebiescy atakowali, a Mendyka wymieniał kolejno nazwiska Arkadiusza Piecha, Wojciecha Grzyba i Macieja Jankowskiego, którzy mimo dogodnych okazji nie potrafili skierować piłki do siatki. W końcu jednak nad stadionem poniósł się słynny okrzyk "Booooooomba", po tym jak Ruch objął prowadzenie. Niestety w tym momencie spiker, choć wyposażony w lornetkę, popełnił błąd podając jako strzelca gola Żeljko Djokicia.

- Żelko faktycznie strzelał na bramkę, ale piłka trafiła pod moje nogi i nie pozostało mi nic innego jak dostawić stopę i zmienić lot piłki kierując ją do siatki między nogami bramkarza - prostował Mendykę Maciej Jankowski.

Gdy przed przerwą fani Ruchu zaczęli bluzgać na PZPN spiker natychmiast zabrał głos, ale zamiast prosić ich o kulturalne zachowanie odwrócił ich uwagę informując o aktualnym wyniku.

Po przerwie "Booooooomba" po raz drugi rozległa się na Cichej, bo tym razem piłkę w siatce GKS umieścił Wojciech Grzyb. Men-dyka czujnie spojrzał na stoper i ogłosił, że gol padł w 59 min gry.

- Po ostatnim gwizdku sędziego kibice szybko opuszczają trybuny, ale ja pozostaję na stanowisku czekając aż ze stadionu wyjdą kibice gości. Dopiero po zwolnieniu mnie przez kierownika ds bezpieczeństwa mogę opuścić swoją kabinę - wyjaśnił spiker Ruchu, który jednak wcale na tym nie skończył pracy.

- Przed pójściem do domu idę jeszcze do delegata PZPN i pytam czy nie miał uwag do mojej pracy, bo w jego arkuszu jest też ocena spikera - dodał Mendyka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!