Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[ZDROWIE] Polacy jak ognia boją się dentysty

Agata Markowicz
Z lek. dentystą Witoldem Borkowskim, specjalistą stomatologii dziecięcej, rozmawia Agata Markowicz.

Wczoraj obchodziliśmy Światowy Dzień Zdrowia Jamy Ustnej. Czy takie święto jest potrzebne?
Każda akcja zwracająca uwagę na problemy higieny jamy ustnej jest dobra i potrzebna. Zwłaszcza w Polsce, gdzie niestety, nie mamy się na tym polu czym pochwalić. W tym roku hasłem przewodnim obchodów było: "Smile for life" (Z uśmiechem przez życie), by uzmysłowić Polakom, że zdrowy uśmiech to synonim szczęścia i sukcesu.

To jak z tym uśmiechem w Polsce jest?
Fatalnie! Zżera nas próchnica. Cierpi na nią aż 99,9 proc. dorosłych Polaków i aż 96 proc. 18-latków! Plagą próchnicy dotknięte jest też pokolenie najmłodszych. Badania przeprowadzone w 2013 roku w śląskich przedszkolach dowiodły, że aż 70 proc. przedszkolaków ma próchnicę, z czego 1 dziecko na 5 w tej grupie ma zajętych próchnicą co najmniej 5 zębów mlecznych. Podobnie niechlubnie przedstawia się sytuacja wśród nastolatków. Statystyki dowodzą, że polski 12-latek ma więcej zębów z próchnicą aniżeli jego rówieśnik na Białorusi, w Rumunii i w Bułgarii. Średnio jest to 3,5 zęba z próchnicą na dziecko.

Gdzie tkwi źródło problemu?
To jest skutek braku szeroko pojętej profilaktyki, w tym systematycznych wizyt u stomatologa. Polskie Towarzystwo Stomatologiczne zaleca, aby robić to dwa razy do roku. Celem sprawdzenia stanu uzębienia, sprawdzenia higieny jamy ustnej i ewentualnego instruktażu w zakresie higieny jamy ustnej. Wtedy jest również możliwość, by na bieżąco zaradzić problemom. Tymczasem statystyczny Kowalski omija gabinet dentysty szerokim łukiem. Wg Światowej Federacji Dentystycznej, Polak chodzi do dentysty 0,8 razy w ciągu roku, kiedy średnia europejska jest ponad połowę wyższa i wynosi 1,3 razy na rok. Profilaktyka jest najprostszą i najtańszą metodą leczenia. Tymczasem 20 proc. Polaków zjawia się u dentysty raz na kilka lat.

Idziemy do dentysty dopiero, kiedy boli?
Dokładnie tak. Najczęstszą przyczyną jest albo ból, albo duża dziura, która drażni. Przy czym, co drugi Polak, gdy go boli ząb, zanim pójdzie do dentysty, zażywa środki przeciwbólowe. Wiele osób przychodzi do gabinetu stomatologa dopiero wtedy, gdy tabletka przestaje działać. Jest również spory odsetek Polaków, którzy, jeśli boli ząb, idą do dentysty tylko po to, żeby go wyrwać. Nie interesuje ich jakiekolwiek leczenie. Skutki tego są opłakane. Niemal co drugi Polak w wieku 65+ jest bezzębny. Jest to jeden z wyższych odsetków w krajach Unii Europejskiej. Tylko 5 proc. dorosłych Polaków ma pełne uzębienie. Coraz młodsze osoby sięgają po całkowite protezy. Są wśród nich już nawet 40-latkowie!

Skąd taki uraz do dentysty?
To jest taki niechlubny polski nawyk! Niestety, przez dekady, skojarzenia ze stomatologiem były mało pozytywne. I trudno te złe konotacje wyrwać jak zęba. W Polsce wciąż pokutuje mit, że jak się idzie do dentysty, to będzie bolało.

Daje pan gwarancję, że nie będzie?
Stuprocentową! Współczesne gabinety stomatologiczne oferują szeroką gamę środków znieczulających, które podaje się pacjentowi, żeby nie cierpiał. Problem w tym, że wielu Polaków nie zdaje sobie sprawy, na jakim poziomie funkcjonuje współczesna stomatologia. Nie wie, bo lata temu przestała chodzić do dentysty. Ktoś komuś naopowiadał, że mu dentysta rwał zęba "na żywca". Albo pamięta metody stosowane 20 lat temu.

A może powodem jest brak pieniędzy?
W ten sposób usprawiedliwia się 7 proc. Polaków. Takim pacjentom trzeba przypomnieć, że NFZ gwarantuje koszyk podstawowych usług stomatologicznych. Jest on co prawda bardzo skromny, jednak nie jest żadnym usprawiedliwieniem, żeby nie chodzić do dentysty w ogóle.

Co w tym koszyku jest obecnie?
Przede wszystkim pacjent ma co kwartał zagwarantowany przegląd stomatologiczny z instruktażem higieny jamy ustnej. To się sprawdza zwłaszcza w przypadku małych dzieci, bo w stomatologii dziecięcej wskazana jest wizyta kontrolna właśnie raz na kwartał, co można znakomicie połączyć z profilaktyką fluorkową. W koszyku mamy także ekstrakcje zębów i leczenie, choć w przypadku tej ostatniej usługi - materiały refundowane są przestarzałe i pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Do tego raz na 5 lat przysługuje pacjentowi, oczywiście bezzębnemu, sztuczna proteza. Niestety dopiero przy braku co najmniej 5 zębów. Kontrowersyjną sprawą są znieczulenia. Jest wskazanie dla stomatologów, żeby pacjent nie cierpiał w wyniku zabiegu. W praktyce wygląda to tak, że... NFZ może podanego znieczulenia nie zrefundować, twierdząc, że nie było uzasadnienia, by je podać. I jak stomatolog ma udowodnić, że pacjentowi się należało? Jeśli dwa, trzy razy NFZ za taki środek nie zapłaci, to kolejnym razem dentysta może nie być już taki skory, żeby podać pacjentowi środek znieczulający. W ramach ciekawostki, warto zaznaczyć, że leczenie endo-dontyczne, czyli kanałowe, w ramach NFZ obejmuje tylko 6 przednich zębów (od kła do kła). Pozostałe - trzonowe i przedtrzonowe - dla NFZ nie istnieją. Jak przychodzi pacjent np. z bolącą siódemką, to w ramach kontraktu można mu takiego zęba tylko usunąć.

Dlaczego większość dentystów zerwała kontrakty?
Bo to się nie opłaca. Koszty ponoszone przez stomatologa na leczenie pacjenta zostały przez NFZ mocno zaniżone. Drugi powód to papierkologia. Lekarze nie chcą być buchalterami. Nie mają ochoty spędzać pół dnia na wypisywaniu papierków, a następnie wysyłać raporty i oczekiwać, czy zostaną zaakceptowane przez NFZ. Bo inaczej grozi im kara finansowa i zerwanie kontraktu. Zdarzały się też przypadki, kiedy pacjent krążył od gabinetu do gabinetu i nagle system informował, że konkretna usługa została sfinansowana przez NFZ gdzie indziej. Co w takim wypadku ma zrobić dentysta? Gonić pacjenta? System jest kulawy. Poza tym nakład środków na stomatologię z roku na rok maleje, i to drastycznie. Wszystko dlatego, że zajmują się tym urzędnicy, a nie lekarze. Urzędnikom chodzi wyłącznie o wydanie jak najmniejszej ilości pieniędzy. W minonym roku NFZ przeznaczył 1,8 mld złotych na stomatologię, w tym czasie w prywatnych gabinetach zostawiliśmy za leczenie stomatologiczne 8 mld zł. Dysproporcja ewidentna.

Widzi pan jakiś ratunek, żeby odwrócić niechlubne statystyki?
Przykład musi iść z góry. Jeżeli rodzice będą dbać o higienę jamy ustnej - własnej i swoich pociech, to dzieci naturalnie "załapią" nawyk mycia zębów. Bo szczerbaty rodzic równa się szczerbate dziecko. A jeszcze gorszy jest obrazek, niestety często spotykany w praktyce: bezzębna babcia, szczerbaty rodzic i opuchnięte dziecko. Znam dzieci, które nie mają próchnicy, ale są to zawsze pociechy uśmiechniętych, pełnozębnych rodziców. Potrzebna jest też szeroko zakrojona współpraca pomiędzy stomatologami, pediatrami i wychowawczyniami w placówkach szkolnych i przedszkolnych, żeby zjednoczyć siły w walce z próchnicą. Do tej grupy mają dołączyć też położnicy, bo ciężarna z próchnicą i zropiałymi dziąsłami zagraża swemu dziecku jeszcze zanim się urodzi. Na razie tej współpracy nie ma. Dziecko przeziębia się statystycznie kilka razy do roku. Który pediatra, oglądając gardło, zwraca uwagę na stan jamy ustnej? Który kieruje rodzica do stomatologa? Rzadkość, niestety.

Z myciem zębów jest w Polsce tak samo niewesoło jak z próchnicą?
Jeśli chodzi o statystyki, nie jest wcale najgorzej. Tylko 3,8 Polaków nie myje zębów w ogóle. 65 proc. Polaków w wieku 25-45 lat deklaruje, że myje zęby dwa razy dziennie. 19 proc. Polaków myje zęby trzy razy dziennie. Problem w tym, że większość nie przykłada się do tego jak należy...

A jak należy? Mogę prosić o krótki instruktaż mycia dla czytelników?
Jeśli mamy szczoteczkę manualną, powinniśmy szczotkować zęby do 3 minut, ruchem wymiatająco-okrężnym, żeby dokładnie domyć wszystkie przestrzenie także przy dziąsłach. W wypadku szczoteczki elektrycznej na mycie wystarczą 2 minuty. Coraz częściej szczoteczki są wyposażone w zegary, które automatycznie wyłączają urządzenie, sygnalizując, że czas zakończyć szczotkowanie. Nowoczesne szczoteczki mają też czujnik nacisku, jak się mocniej naciska - urządzenie sygnalizuje ten fakt np. dźwiękiem albo światełkiem.
Pamiętajmy jednak, że samo mycie to za mało. Pełna higiena jamy ustnej polega na szczotkowaniu zębów, nitkowaniu i płukaniu płynem do higieny jamy ustnej. Żadna szczoteczka nie wejdzie w przestrzenie międzyzębowe, stąd konieczność użycia nici dentystycznej. Prawidłowego jej użycia nauczy stomatolog. W sprzedaży są również specjalne trzymadełka dla tych nici.

A szczoteczka soniczna? Dlaczego jest lepsza od szczoteczki elektrycznej?
Jest gorsza. Według ostatnich najnowszych badań szczoteczka elektryczna jest najskuteczniejszą szczoteczką w myciu zębów, jeżeli chodzi o usuwanie płytki nazębnej. Szczoteczka soniczna, czyli wykorzystująca działanie ultradźwięków, jest delikatniejsza, a przez to gorsza.

Są sposoby, żeby sprawdzić, czy codzienna higiena przebiega prawidłowo?
Są specjalne tabletki wybarwiające płytkę nazębną w miejscach, gdzie zęby są niedomyte. To sposób bardzo działający na wyobraźnię Polaków, coraz częściej stosowany przez stomatologów w czasie pierwszej wizyty pacjenta w gabinecie. Przychodzi oto pacjent przekonany, że ma umyte zęby, rozgryza tabletkę i... nie wierzy. Bo okazuje się "fioletowo na białym", że ma niedoczyszczone przestrzenie międzyzębowe albo okolice przydziąsłowe, że gdzieś tam z tyłu przy siódemkach pozostały nieusunięte resztki pokarmowe, płytka bakteryjna itd. Można taki test przeprowadzić sobie w domu, odpowiednie preparaty są dostępne w aptece.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!