Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie mam do nikogo żalu za przebieg mego życia [HISTORIA DZ]

Teresa Semik
Major Czesław Blicharski był  Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, uhonorowany Nagrodą Kustosza Pamięci Narodowej
Major Czesław Blicharski był Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, uhonorowany Nagrodą Kustosza Pamięci Narodowej arc/Mikołaj Suchan/Dziennik Zachodni
Pożegnaliśmy Czesława Blicharskiego, ostatniego lotnika Dywizjonu 300, patriotę i społecznika. Zmarł 21 marca br. w Zabrzu, był z Kresów.

Do widzenia w niebie - powiedział do swojej dziewczyny Kazi, gdy żegnał się z nią w rodzinnym Tarnopolu na Kresach zaraz na początku wojny. - Nie wiedziałem, co mnie czeka, więc nie miałem prawa do niczego jej zobowiązywać - wspominał w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim. Ponownie spotkali się dopiero po 16 latach, w Zabrzu.

Gdy wybuchła II wojna światowa, Czesław Blicharski studiował we Lwowie na Wydziale Prawa. Przerwał naukę, bo od razu był gotowy bić się z Niemcami. Polski harcerz, patriota. Dołączył do powołanej Straży Obywatelskiej. Już latem 1939 roku kopał rowy obrony przeciwlotniczej.

Z braćmi Wacławem, Marianem i Zbyszkiem wyruszył wiosną 1940 roku do polskiego wojska na Zachodzie. Tu przy granicy węgierskiej złapał ich sowiecki patrol. Kiedy zobaczył karabiny wycelowane w ich kierunku, po raz pierwszy poczuł strach. Dostał 5 lat łagru. Gdy z Archangielska trafił do Workuty, niedaleko koła podbiegunowego, pisał do Kazi: "Z tego miejsca się nie wraca".

Zwolniony z łagru na mocy układu Sikorski-Majski, w Buzułuku, gdzie była siedziba dowództwa formującej się w ZSRR armii Andersa, znów spotkał sieę z braćmi Wacławem i Marianem. Zbyszka zobaczył dopiero po wojnie w Anglii. Wszyscy byli żołnierzami 2 Korpusu Polskiego.

Czesław Blicharski przeszedł w Anglii szkolenia załóg powietrznych. Spełniało się jego marzenie o lataniu. Latem 1943 roku został skierowany do Kanady na kurs bombardierów, który ukończył ze stopniem sierżanta Royal Air Force. Trafił do polskiego Dywizjonu 300. Jego życie znów zawisło na włosku.

Pierwsze bombardowania Czesław Blicharski wykonał nocą z 2 na 3 lutego 1945 roku - celem było Wiesbaden. Potem kilkakrotnie latał m.in. nad Drezno, Bremę, Dortmund, Hanower. Brał również udział w bombardowaniu siedziby Hitlera w Alpach.

Wracał wspomnieniami do nocy z 13 na 14 lutego 1945 roku, gdy Lancasterem leciał nad Drezno z rozkazem zbombardowania miasta. Według ostatnich obliczeń, od bomb i ognia zginęło wówczas około 20 tys. osób.

- Trzy polskie załogi odmówiły lotów nad Drezno, kiedy usłyszały, że tym bombardowaniem mamy wesprzeć Armię Czerwoną na froncie wschodnim - przypominał major Blicharski. Było to przecież krótko po konferencji w Jałcie, gdzie alianci zdecydowali, że tereny wschodnie Rzeczypospolitej oddane zostaną Związkowi Radzieckiemu. W Dywizjonie 300 służyli przeważnie chłopcy z Kresów. O co mamy się bić, za kogo umierać? Za Armię Czerwoną?! - pytali rozżaleni. Dowódcy udało się zażegnać ten bunt.

- Przekonaliśmy do startu załogę Mieczysława Ogorzała ze Lwowa - mówił w rozmowie z DZ major Blicharki. - Powiedział wtedy do mnie: "Lecę, ale to będzie moje ostatnie zadanie. Wycofuję się". Zaraz po starcie Ogorzała zderzył się z angielskim Lancasterem. Obie załogi zginęły. Z Miecia został tylko pierścionek i na tej podstawie uznano go za zmarłego. Druga załoga nie dała się przekonać i dowódca skompletował ją od nowa. Z trzecią miał zamiar lecieć sam, ale zgłosił się inny pilot.
Często pisał do Kazimiery do Tarnopola. Zapewniał, że wróci, ale nie pisał, kiedy. Nie wiedział, że była w Armii Krajowej, że potem musiała opuścić rodzinne strony, mieszka teraz już w Zabrzu, pracuje w kopalni. I nadal czeka.

Po wojnie, jak wielu Polaków z wojska polskiego na Zachodzie, Czesław Blicharski pytał, co dalej? Dokąd wracać, skoro jego dom nie leży już w Polsce. Liczył, że będzie trzecia wojna światowa, która zmieni ten nowy ład. Dlatego został w Anglii. Dokończył prawo na Oksfordzie i czekał na nowe rozkazy.

- Z lotnictwa przyjechało do kraju około 10 proc. żołnierzy, przeważnie starsi podoficerowie, mechanicy, obsługa naziemna, ale z personelu latającego tylko nieliczni - mówił. Żaden z jego braci nie wrócił do kraju. Wszyscy razem spotkali się po wojnie w Argentynie. Czesław Blicharski próbował też swojego szczęścia w Urugwaju i materialnie powodziło mu się coraz lepiej. Po konferencji genewskiej w 1955 roku, która miała położyć kres zimnej wojnie, skończyły się marzenia o światowym zrywie, przynoszącym Polsce wolność.

Postanowił, że jedzie do Polski bez względu na to, jaki jest ten kraj. W ostatnim liście pisał do Kazimiery: "Nie miałem i nie mam do nikogo żalu za przebieg mego życia. Umiem sobie wytłumaczyć wiele i na wiele jestem przygotowany. Decyzji tej nie podjąłem pochopnie". Przyjechał do Zabrza w styczniu 1956 roku i tu mieszkał do ostatnich swoich dni.

W Polsce Ludowej Czesław Blicharski bezskutecznie starał się o pracę w handlu zagranicznym, gdzie mógłby wykorzystać znajomość angielskiego, hiszpańskiego, rosyjskiego. Błąkał się po różnych branżach i na koniec zajął komputeryzacją.

Cały swój prywatny czas, razem z żoną Kazimierą, poświęcił Tarnopolowi, ratowaniu pamięci o swojej ojcowiźnie. Szukał tarnopolan po całej Polsce, spisywał ich wspomnienia. Sporządził słownik biograficzny tarnopolan, zawierający około 12 tys. nazwisk.

Napisał o Tarnopolu kilka książek, które się ukazały w serii "Miscellanea Tarnopolskie", a obejmowały takie tematy, jak dzieje miasta, historia tamtejszych nekropolii, szkół, harcerstwa oraz opisu zbrodni ukraińskich nacjonalistów na Polakach w województwie tarnopolskim. Współpracował także z Ośrodkiem KARTA przy redagowaniu indeksu obywateli polskich represjonowanych w ZSRR. Całe swoje bogate archiwum przekazał do Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie.

Rodzinnych stron nie zobaczył już nigdy. By wydać album o Tarnopolu, sprzedał muzeum swój lotniczy mundur.

Był nad kwaterą Hitlera

25 kwietnia 1945 roku Lancaster z Czesławem Blicharskim wystartował w kierunku malowniczej miejscowości Berchtesgaden. Cel bombardowań: kwatera główna Hitlera.
W czasie odprawy dokładnie opisano im tę rezydencję. Stała na alpejskim pustkowiu, nieosłoniętym szczycie wznoszącym się na wysokość 1834 m n.p.m..
- Czy to była przyjemność? O tak! Abstrahując od bombardowania, to był w zasadzie piękny lot w stronę słońca - wspominał major Blicharski w czasie rozmowy z Dziennikiem Zachodnim. - Lecieliśmy w dzień przy pięknej pogodzie. W dole majaczyły ośnieżone szczyty gór. Mogłem przez chwilę pomyśleć o czymś miłym. W tym nalocie z Dywizjonu 300 uczestniczyło 13 załóg.
To w tej kwaterze w 1938 roku Hitler zażądał od ministra Józefa Becka zgody Polski na przyłączenie Gdańska do Rzeszy i przeprowadzenia przez Pomorze korytarza, eksterytorialnej drogi. Hitler był w Berlinie, gdy trwał nalot na Berchtesgaden. Piloci nie mieli o tym pojęcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!