Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emil Sajfutdinow - domator, który na torze nigdy się nie poddaje

Tomasz Sikorski
- Z Bykami chciałbym spełnić swoje marzenie: wywalczenie tytułu drużynowego mistrza Polski - mówi Emil
- Z Bykami chciałbym spełnić swoje marzenie: wywalczenie tytułu drużynowego mistrza Polski - mówi Emil Grzegorz Dembiński
Żużlowiec Emil Sajfutdinow to talent na miarę wielkich gwiazd czarnego sportu. Rosjanin zrezygnował jednak z udziału w cyklu Grand Prix. Chce z Fogo Unią Leszno wywalczyć tytuł drużynowego mistrza Polski. W święta złamał obojczyk, ale na tor zamierza wrócić za nieco ponad tydzień.

Nowy lider leszczyńskiej Fogo Unii był niejako skazany na żużel. Trudno jednak, aby było inaczej, skoro jego rodzinny dom w Saławacie położony jest przy stadionie. I to dosłownie.

- Po jednych zawodach zjechałem do parkingu, tam otworzono mi bramę i pojechałem motorem do domu. Nie było daleko. Przejechałem tylko ulicę i byłem już u siebie. Żużel towarzyszył mi od dziecka. Zawsze marzyłem o tym, by się ścigać. Pierwszy, już klasyczny motocykl dostałem, jak miałem dziesięć lat. Praktycznie od razu rozpocząłem treningi - opowiadał Rosjanin w programie "Czarny charakter".

Przebojem na salony
Szybko się też okazało, że Emil Damirowicz Sajfutdinow, bo tak brzmi pełne nazwisko zawodnika, ma wielki talent. Pod okiem ojca Damira oraz starszego brata Denisa, też żużlowca, robił błyskawiczne postępy. Błyskawicznie też błysnął na arenie międzynarodowej. W 2007 roku w imponującym stylu sięgnął po tytuł indywidualnego mistrza świata juniorów. Rok później w Pardubicach, jako pierwszy zawodnik w historii, obronił ten tytuł. Wtedy od dwóch lat był już zawodnikiem bydgoskiej Polonii, gdzie trafił z polecenia Andreasa Jonssona, który od razu poznał się na wielkim talencie młodziutkiego wówczas Sajfutdinowa.

Nie tylko Szwed był jednak pod wrażeniem jazdy Rosjanina.

- Bo to naturalny talent. Jeden z największych, jakie pojawiły się w tym sporcie w ostatnim ćwierćwieczu. Na miarę Tomasza Golloba, Tai Woffindena czy ostatnio Darcy Warda. Świetnie się go ogląda na torze. Jest Rosjaninem, a ci już z natury są niesłychanie waleczni i ambitni. Nigdy się nie poddają. On do tego jednak jest jeszcze znakomity technicznie. Na pełnej prędkości wjeżdża w miejsca, gdzie inni od razu przykręcają gaz - twierdzi Paweł Ruszkiewicz, ekspert żużlowy "Głosu Wielkopolskiego" i komentator telewizyjny.

Tak utalentowanego żużlowca nie mogło zabraknąć w Grand Prix. Po drugim triumfie w mistrzostwach świata juniorów Sajfutdinow otrzymał stałą dziką kartę od organizatorów cyklu. Jego debiut przeszedł zresztą do historii, bo w swoim pierwszym starcie od razu stanął na najwyższym stopniu podium. Wygraną w Pradze żużlowy świat przyjął z małym niedowierzaniem. To nie był jednak jednorazowy wystrzał. Rosjanin przez cały sezon spisywał się znakomicie i na koniec wywalczył brązowy medal mistrzostw świata. Pierwszy i jak na razie jedyny...
Trudny rok
W następnych latach Sajfutdinow nadal prezentował świetną jazdą, ale zawsze coś stało na drodze, by po raz kolejny stanąć na podium. Błyskotliwy, a przy tym bardzo odważny styl jazdy sprawiał, że Rosjanin często łapał kontuzje. Tę najgroźniejszą doznał w 2013 roku, już w barwach Włókniarza Częstochowa, podczas meczu półfinałowego o mistrzostwo Polski w Toruniu. Adrian Miedziński nie zostawił mu miejsca pod bandą, Rosjanin o nią zahaczył i upadł na tor. Prosto pod koła jadącego za nim Kamila Brzozowskiego. Po tym wypadku Sajfutdinow musiał sobie zrobić dłuższą przerwę w startach.

Nieco wcześniej spotkała żużlowca większa tragedia - zmarł jego tata. Wiadomość o śmierci Damira Sajfutdinow Rosjanin otrzymał zaraz po tym, jak zszedł z podium wygranego turnieju Grand Prix w Goeteborgu. To był potężny cios dla Emila.

- On jest domatorem i osobą bardzo mocno związaną z rodziną. Kiedy tylko jest okazja, jeździ do Saławatu. Po każdych zawodach, zaraz po tym jak zdejmie kask, dzwoni do mamy, żeby powiedzieć, że jest cały i zdrowy - mówił we wspomnianym już filmie Tomasz Suskiewicz, menedżer i jednocześnie wielki przyjaciel zawodnika.

Wszystkie te wydarzenia mocno podcięły skrzydła Rosjaninowi.

- To był dla mnie bardzo trudny rok. Kończyłem go z ciężką kontuzją, a to dla żużlowca nigdy nie jest łatwa sytuacja. Mój uraz był bardzo poważny. Potrzebowałem sporo czasu, by wrócić do pełni sił. Do tego doszła śmierć ojca oraz problemy finansowe mojego ówczesnego klubu, Włókniarza Częstochowa. One sprawiły, że mój budżet został poważnie zachwiany. Nie był to więc łatwy okres. W trudnych chwilach mogłem jednak liczyć na wsparcie najbliższych - mówił Sajfutdinow w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim".

Nowy rozdział w życiu
Po tych przeżyciach Sajfutdinow, ku zaskoczeniu wszystkich, postanowił zrezygnować z cyklu Grand Prix.

- Żeby tam jeździć, trzeba mieć wszystko odpowiednio poukładane. Dotyczy to zarówno spraw mentalnych, logistyki, jak i bazy sprzętowej. Tam jest dwanaście rund i praktycznie jeździ się z zawodów na zawody. Dla mnie to zbyt męczące. Gdy tam startowałem, to zawsze przychodził moment, kiedy miałem dość motocykla - tłumaczył swoją decyzję zawodnik.

W 2014 roku skupił się więc na lidze i mistrzostwach Europy. Tę drugą imprezę wygrał zresztą w rewelacyjnym stylu.

W drugiej połowie poprzedniego sezonu Sajfutdinow był zresztą nieosiągalny dla rywali.
- Miałem więcej czasu dla siebie, mogłem odpocząć między imprezami. Dzięki temu uzyskiwałem dobre wyniki, a jazda cały czas sprawiała mi radość. A o to przecież chodzi - mówił na naszych łamach.

Wielu jednak żałuje, że nie ma go w Grand Prix.

- Dla mnie to trochę niezrozumiała decyzja. Wiem, że Emil nie ma wsparcia ze strony rosyjskiej federacji, ale sponsorów można poszukać choćby w Polsce. Jestem przekonany, że gdyby jeździł w tej imprezie, to miałby już kolejne medale mistrzostw świata - uważa Ruszkiewicz.

Rosjaninowi nie pali się jednak do Grand Prix, choć nie wyklucza udziału w eliminacjach do przyszłorocznego cyklu. Na razie chce się jednak skupić na lidze i obronie tytułu mistrza Starego Kontynentu. W lidze Sajfutdinow będzie już bronił barw Fogo Unii. Jego przenosiny do Leszna były hitem zimowego okresu transferowego.

- Z Bykami chciałbym spełnić swoje marzenie, a jest nim wywalczenie tytułu drużynowego mistrza Polski, którego do tej pory nie mam w swoim dorobku. To jest mój cel numer jeden na nowy sezon - zapewnia żużlowiec, który szybko zaaklimatyzował się w leszczyńskim zespole.

- To świetny kolega. Na torze i poza nim. Wspólnie możemy wiele osiągnąć - twierdzi Piotr Pawlicki, jeden z liderów Fogo Unii. Sam Sajfutdinow nie ukrywa, że w Wielkopolsce czuje się bardzo dobrze.

- Podpisałem z Bykami roczny kontrakt, ale nic nie stoi na przeszkodzie, abym został tutaj na lata. Wcześniej przecież rzadko zmieniałem kluby - twierdzi żużlowiec, który zimą nie tylko zmienił klub, ale także stan cywilny. - Ślub był bardzo skromny. Byli na nim tylko nasi najbliżsi i odbył się w rodzinnym Saławacie - zdradził zawodnik.

Sajfutdinow zaczyna więc nowy rozdział w swoim życiu i to zarówno tym prywatnym, jak i zawodowym. Rosjanin na swój debiut w barwach nowego polskiego klubu będzie musiał jednak trochę poczekać, ponieważ w trakcie świąt, podczas treningów na motocrossie złamał obojczyk. Reprezentant Fogo Unii Leszno jest jednak pewien, że za nieco ponad tydzień znowu wróci na tor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Emil Sajfutdinow - domator, który na torze nigdy się nie poddaje - Głos Wielkopolski